A pytanie brzmi, co dalej, żeby jej znów się nie popaskudziło.
Popróbować z różnymi materiałami? Może stal chirurgiczna?
Też tak myślę, warto spróbować ze stalą
Jak przebijałam uszy córce to pani radziła tytan, jako bardzo sporadycznie uczulający. Potem właśnie stal chirurgiczna, jako też prawie pewna. Plastiku nie miała, bo mówiła, że z nim wciąż problemy u dziewczynek były.
Mnie w kwestii dziwnych potraw oświecił Makłowicz...
Makłowicz kiedyś gotował śląską wodzionkę* stojąc w kąpielówkach w basenie, bo niby tu woda i tam woda - faceplam. Ciekawe, czy wody na tę wodzionkę z tegoż basenu zaczerpnął?
*Podaję przepis na wodzionkę, gdyby ktoś był zainteresowany:
Zagotować wodę z dużą iloscią czosnku, kminku, masła, sól do smaku; jak ktoś chce się podtruć to można glutaminianu. Chwilę gotowac. Gotowe. Podawać z smażonymi ziemniakami lub z pokrojonym chlebem. Stanie w basenie nie jest konieczne.
Bo się go nie wrzuca do wodzionki, tylko daje na łyżkę z wodzionką. Przynajmniej my tak robimy. Ja też nie znoszę rozmoczonego chleba. No i to musi być chleb czerstwy, nie świeży.
Na Wielkopolsce jedli moczonke, też bleee - bułka albo resztki drożdżowca zalane ciepłym mlekiem. Koszmar dzieciństwa razem z czarniną, taka kropeczka w jajku to pikuś.
@Rogalikowa my jadamy tak: pokrojony czerstwy chleb, masło, czosnek ( opcjonalnie glutaminian ) sól, czasem maggi i zalewam wrzątkiem. Może byc zamiast masła dobry smalec ze skwarkami. Daaaawno już nie jadłam.Chleb musi być czerstwy na tyle by nie wyszła breja. Zrobiłaś mi smaka
Dla mojego taty z Małopolski bułka zalana ciepłym mlekiem to był rarytas. Nadal jest.
Ale wtedy to były czasy, że jak na odpuście dostał białą bułkę lub ogórek kiszony (do wyboru), to był przeszczęśliwy. Więc drożdżowe z mlekiem to szczyt łakomstwa.
Moi synowie jak maja chałkę, to zaraz biora mleko, nie tyle wrzucają, co sobie zamaczaja w mleku i zajadają.
BTW ja tez tego nie mogę przełknąć jak i płatków z ciepłym mlekiem, w ogóle z mlekiem,.bo one rozmiękają. Płatki owsiane jem z jogurtem, bez namaczania.
Jest jeszcze coś takiego jak moczka, na Śląsku się to je, potrawa bożonarodzeniowa. Jakieś bułki namoczone w mleku, mak do tego, rodzynki, bakalie, pietruszka....jak mi bratowa zaczęła wymieniać co tam idzie do tej moczki to miałam odruch wymiotny już na samą myśl.
Ja pochodzę z zachodniej Polski, a tam byli sami przesiedleńcy. U nas dużo takich "biednych" potraw w menu i za małego się to jadło u dziadków. Np. chleb moczyliśmy w wodzie i posypywalismy cukrem. Była też taka zupa "nic" - ubite białka się wrzucało na gotujące się mleko. Albo dyniowa mleczna, kluski lane, zupa owocowa. Wszystko prawie na mleku jedliśmy. Pamiętam, że u dziadków chleba się nigdy nie wyrzucało. Zawsze zbierali i suszyli do ostatniej kromki, żeby nie zmarnować. Piękne to było. Duży kontrast z tym, ile teraz sami marnujemy i jak znudzeni czasem jesteśmy jedzeniem, za które dziadkowie moi by po rękach całowali za dzieciaka.
Jest jeszcze coś takiego jak moczka, na Śląsku się to je, potrawa bożonarodzeniowa. Jakieś bułki namoczone w mleku, mak do tego, rodzynki, bakalie, pietruszka....jak mi bratowa zaczęła wymieniać co tam idzie do tej moczki to miałam odruch wymiotny już na samą myśl.
A to chyba @Marcelina lubi, ale o pietruszce na pewno nie wspominała. Opis byl tak ładny, ze jakbym miała okazję, to bym tej moczki skosztowała.
Jest jeszcze coś takiego jak moczka, na Śląsku się to je, potrawa bożonarodzeniowa. Jakieś bułki namoczone w mleku, mak do tego, rodzynki, bakalie, pietruszka....jak mi bratowa zaczęła wymieniać co tam idzie do tej moczki to miałam odruch wymiotny już na samą myśl.
To są makówki! Słodka bułka, albo sucharki, namoczone w mleku, przekładane masą makową (mak mielony, cukier, wszelkie bakalie, gotowane z mlekiem). Pyszne! Je się na zimno.
Moczka to piernik (ale taki specjalny, gorzki, nie ciasto) ugotowany i zmiksowany (przynajmniej u mnie) razem z kompotem z węgierek i z tymi węgierkami też (niektórzy dodają kompot z truskawek i z agrestu). Do tego kakao, czekolada, dużo bakalii, cytryna, żeby te słodycz trochę przełamać. Gotuje się wszystko. Ja lubię na bardzo gęsto. Je się na zimno.
Kiedyś ta moczka to dopiero był hardcore bo dodawano ryby i warzywa BLE!
Na Śląsku jest też tzw. konopiotka, postnay rodzaj zupo-deseru. Jedzona w dzień wigilii, w ciągu dnia. U nas się nie je, nie wiem jak się ją robi. Moja babcia wspomina jako coś obrzydliwego. Kiedyś byliśmy w śląskim skansenie na adwentowym festynie. Częstowali tam konopiotką. Ohyda, wylaliśmy cichcem wszystko do trawy. Za to Monira (orgowa) mówi, że jej mąż zawsze robi konopiotkę w wigilię i wszyscy się zajadają. Robi ją mocno na słodko, z cynamonem i (chyba) bakaliami i jedzą z kaszą gryczaną.
Ja co roku robię moczkę na święta. @Rejczel tak jak mówi bratowa to pierwsze słyszę, ale to faktycznie taka potrawa, że każda gospodyni robi inaczej. Ja gotuje na pierniku, bez warzyw tylko dużo bakalii. Smak bardzo dobry chociaż wygląd może zrażać. Ot, taki deser.
Na Wielkopolsce jedli moczonke, też bleee - bułka albo resztki drożdżowca zalane ciepłym mlekiem. Koszmar dzieciństwa razem z czarniną, taka kropeczka w jajku to pikuś.
Jak byłam mała to mama mi to robiła i mówiła na to "papinki" - pycha
Pytanie nie o dorastanie, a o zarastanie, dziurek w uszach. Ogólnie nie byłam zwolenniczką kolczyków, ale chciała to ma. W sierpniu dziurkowane, do końca września nosiła plastiki z przebijania, teraz srebrne. Wczoraj wypadł, dziś rano dziurki zarośnięte częściowo, założyliśmy drugie, spsikalam oktaniseptem, dałam złote, ale obawiam się i tak że te ranki będą się paskudzić. Mnie do tej pory zarastają dziurki jak nie noszę kolczyków jakiś czas. To drugie podejście do kolczyków , rok temu się infekowaly te ranki.
Nie wolno psikac okteniseptem. Taki tip od piercingowca.
Nie, no moczka jest the best Uwielbiamy, szykujemy wielki gar, rarytas Ale to jedna z potraw, która ma w sobie sporo antagonicznych składników i niewtajemniczeni z dystansem patrzą na przepis
A makówki to kolejne smaczne cudo, my robimy na strucli ( chałce).
I tak, @Rogalikowa - co do dom to inna moczka Każda pani domu ma swój " knif"
Dzięki @katarzynamarta , rok temu skończyło się zaropialym uchem, to teraz nie będę już tym psikać. Mąż podjechał do galerii z małą i kupił jej drobniutkie złote kolczyki , nie bardzo wiadomo gdzie u nas by można było kupić z dobrej stali chirurgicznej.
Ja co roku robię moczkę na święta. @Rejczel tak jak mówi bratowa to pierwsze słyszę, ale to faktycznie taka potrawa, że każda gospodyni robi inaczej. Ja gotuje na pierniku, bez warzyw tylko dużo bakalii. Smak bardzo dobry chociaż wygląd może zrażać. Ot, taki deser.
@September ja pokrecilam moczke z makówkami Ale do jednej z tych rzeczy - chyba do moczki - teściowa mojego brata daje pietruszkę czy pasternak....kosmos dla nas, zupełny odlot Bratowa lubi makowki, moczki nie była w stanie jeść, jej rodzice to jedli zawsze na święta. Raz do mnie na Wigilię te makowki zrobiła to musiała sama wszystko zjesc, bo my się na makowkach nie rozumiemy
Komentarz
To chyba kupimy ten model.
Mam nadzieję , że na allegro nas nie oszukają i przyślą właściwy egzemplarz.
Cena jest niezła, bo nowsze telewizory tego samego typu są po około 2000 zł.
*Podaję przepis na wodzionkę, gdyby ktoś był zainteresowany:
Zagotować wodę z dużą iloscią czosnku, kminku, masła, sól do smaku; jak ktoś chce się podtruć to można glutaminianu. Chwilę gotowac. Gotowe. Podawać z smażonymi ziemniakami lub z pokrojonym chlebem. Stanie w basenie nie jest konieczne.
A poza tym to danie postne - masz się umartwiać
Koszmar dzieciństwa razem z czarniną, taka kropeczka w jajku to pikuś.
Daaaawno już nie jadłam.Chleb musi być czerstwy na tyle by nie wyszła breja.
Zrobiłaś mi smaka
Ale wtedy to były czasy, że jak na odpuście dostał białą bułkę lub ogórek kiszony (do wyboru), to był przeszczęśliwy. Więc drożdżowe z mlekiem to szczyt łakomstwa.
BTW ja tez tego nie mogę przełknąć jak i płatków z ciepłym mlekiem, w ogóle z mlekiem,.bo one rozmiękają. Płatki owsiane jem z jogurtem, bez namaczania.
Pamiętam, że u dziadków chleba się nigdy nie wyrzucało. Zawsze zbierali i suszyli do ostatniej kromki, żeby nie zmarnować. Piękne to było. Duży kontrast z tym, ile teraz sami marnujemy i jak znudzeni czasem jesteśmy jedzeniem, za które dziadkowie moi by po rękach całowali za dzieciaka.
Moczka to piernik (ale taki specjalny, gorzki, nie ciasto) ugotowany i zmiksowany (przynajmniej u mnie) razem z kompotem z węgierek i z tymi węgierkami też (niektórzy dodają kompot z truskawek i z agrestu). Do tego kakao, czekolada, dużo bakalii, cytryna, żeby te słodycz trochę przełamać. Gotuje się wszystko. Ja lubię na bardzo gęsto. Je się na zimno.
Kiedyś ta moczka to dopiero był hardcore bo dodawano ryby i warzywa BLE!
Na Śląsku jest też tzw. konopiotka, postnay rodzaj zupo-deseru. Jedzona w dzień wigilii, w ciągu dnia. U nas się nie je, nie wiem jak się ją robi. Moja babcia wspomina jako coś obrzydliwego. Kiedyś byliśmy w śląskim skansenie na adwentowym festynie. Częstowali tam konopiotką. Ohyda, wylaliśmy cichcem wszystko do trawy. Za to Monira (orgowa) mówi, że jej mąż zawsze robi konopiotkę w wigilię i wszyscy się zajadają. Robi ją mocno na słodko, z cynamonem i (chyba) bakaliami i jedzą z kaszą gryczaną.
Za to kiszczonka - zupa gotowana na kaszance - zupełnie niezrozumiałe dla mnie, jak to można jeść. Teść opowiada, że jedli w dzieciństwie.
Uwielbiamy, szykujemy wielki gar, rarytas
Ale to jedna z potraw, która ma w sobie sporo antagonicznych składników i niewtajemniczeni z dystansem patrzą na przepis
A makówki to kolejne smaczne cudo, my robimy na strucli ( chałce).
I tak, @Rogalikowa - co do dom to inna moczka Każda pani domu ma swój " knif"