Angielka podsuszona z mlekiem to był przysmak mojego dziadka na śniadanie. Oczywiście obficie pocukrzona. Angielka to też była taka metalowa kuchnia na węgiel z piekarnikiem i duchówką.
- Poznajomiże waćpan, mości Zagłobo, i mnie z panem namiestnikiem Skrzetuskim.... poznajomijże! - A i owszem, i owszem. Mości namiestniku, oto jest pan Powsinoga. - Podbipięta - poprawił szlachcic.
Komentarz
Edit: wloczyc
A u kogo używało się określenia "zytka"?
Angielka to też była taka metalowa kuchnia na węgiel z piekarnikiem i duchówką.
Opcjonalnie na ksiutach
A wiecie, w jakim mieście starsze panie odmawiają koronkę tak: "Mniej mniłosierdzie dla nas..."?:)
i siuty czyli sklepy ze wszystkim używanym do domu.
Ale ksiuty też znam!
- A i owszem, i owszem. Mości namiestniku, oto jest pan Powsinoga.
- Podbipięta - poprawił szlachcic.
Od razu mi sie skojarzyło
szpyndlikorz
gańba