W porównaniu z tym wszystkim co tu czytam to Podkarpacie bardzo zwyczajnie mówi, bez wysokow
Lubelskie też chociaż jakby kto do Kocudzy zawitał to by się nie porozumiał - oni tam mają taki mix polsko-tatarski i mówią normalnie ale jak nie chcą być zrozumiani przechodza na "swoj"
Angielka podsuszona z mlekiem to był przysmak mojego dziadka na śniadanie. Oczywiście obficie pocukrzona. Angielka to też była taka metalowa kuchnia na węgiel z piekarnikiem i duchówką.
@EluniaSylwia, czytam właśnie ksiazke o polskiej wsi, tutaj jest fragment o kuchni angielskiej. Nie znałam tego okreslenia:
I jeszcze więcej o gwarze poznańskiej: https://piszemy.pl/viewtopic.php?t=11972 Przestudiuje później. Też ważne dla mnie, bo mój dziadek był z poznańskiego, urodził się w Lesznie, pracował w Poznaniu, mamy rodzinę w Bojanowie I
W sumie ze względu na najbardziej stabilny lud, podkarpackie powinno być wyznacznikiem polszczyzny
To tak nie działa, najczystszą polszczyzną mowią Ziemie Odzyskane albowiem ludność napływowa z różnymi akcentami i dialektami jakoś musiała się dogadać. Tak to działa nie tylko u nas w PL, to jest taki mechanizm.
Chciałbym zadać kolejne pytanie: w którym regionie Polski ludzie mówią najbardziej poprawnie po polsku? Chodzi mi o unikanie naleciałości, gwary, itp. Czy da się tak w ogóle skategoryzować region? Mam swoje typy, ale być może jestem w błędzie.
Dziękuję i pozdrawiam. Regionalne odmiany polszczyzny różnią się głównie leksykalnie, w mniejszym stopniu składniowo i fonetycznie. W Poznaniu mówi się np. pyry zamiast ziemniaki, a w Krakowie ludzie mówią, że idą na pole, kiedy wychodzą na dwór. W komunikacji lokalnej używanie regionalizmów nie jest niczym złym, ale na forum ogólnopolskim należy posługiwać się językiem ogólnym, unikając regionalizmów, które mogą być niezrozumiałe dla słuchaczy z innych regionów. Profesor Bralczyk w niedawno wydanej książce Mówi się wyraził pogląd, że najczystszą polszczyzną – wolną od naleciałości gwarowych – mówi się na Ziemiach Odzyskanych, gdyż dialekty ludności napływowej, przesiedlonej z innych regionów Polski, nie znalazły tu oparcia w dialektach rodzimych. W rezultacie tutejsza ludność najszybciej zaczęła mówić językiem ogólnym, także w sytuacjach codziennych.
Dużo powiedzonek znam (jakem przeflancowana na poznaniankę Kujawianka, dużo czasu spędzająca na Mazowszu) , wiele pierwszy raz Ale mam pytanie, spotkaliście się może z takim powiedzeniem:
Oooohooo, widzę/slysze ,że Niemce.w domu?
Zastanawiam sie, czy to tylko rodzinne powiedzonko że strony taty czy coś szerszego
Swoją drogą - fajne te nasze lokalne regionalne słowa, wyrażenia, gwara, a nawet sposób myślenia, postrzegania świata, zwyczaje. Niby znamy, ale jednak czasem zaskakują.
Takie zwyczaje weselne ...
Pewnie nie wiecie, że na Śląsku śluby i wesela zaczynają się wcześnie, ok.g 12- 13 w kościele. Bo poza Śląskiem dużo pózniej. Pan Młody przyjeżdza po swoją narzeczoną wraz z rodzicami i starostą ( świadkiem) i gośćmi ze swojej strony i "wykupuje" swoją przyszłą żonę od rodziny. Wszystko w formie żartów, śmiechu i radości i zazwyczaj świetnie to rozładowuje stres i napięcie młodych i rodziców. Do kościoła młoda para jedzie już wspólnie, a po drodze napotykają grupy wesoło przebranych znajomych lub sąsiadów, którzy odgrywają krótkie scenki rodzajowe, witają kwiatami, a w zamian dostają od starostów wódkę, słodycze. Oczywiście także lokalne pijaczki nie omieszkają takiej okazji przepuścić czym psują wizerunek i istotę tej zabawy.
2-3 tyg.przed weselem odbywa się pieczenie kołoczów. To rola matki weselnej. Kiedyś takie wypieki robiło się w domu, teraz zleca się to dobrym piekarniom. Kołocz weselny z makiem, serem i jabłkami jest wypiekany na zamówienie zawsze z najlepsxych składników ( musi być jak domowy) , pięknie się pakuje wraz z zieloną gałązką mirtu lub bukszpanu i winietką, na której jest napisane, że kołoczem częstują rodzice wraz państwem młodym. Takie słodkie pakunki podaje się do sąsiadów, znajomych, dalszej rodziny i do miejsca pracy rodziców i młodych. Obdarowani w zamian rewanżują się pózniej drobnymi prezentami dla młodych małżonków.
Aaa, i oczywiście polterabent - czyli trzaskanie szkła. To też przybrało bardzo wesoły i widowiskowy charakter. Nie wszędzie i zawsze się praktykuje, ale zawsze oko cieszą grupy bardzo ciekawie przebranych młodych ludzi, znajomych, sąsiadów, którzy ze śpiewem, muzyką, gitarami i workami z porcelaną nawiedzają podwórko panny młodej. To taka mała lokalna integracja i zauważyłam, że dosyć chętnie praktykowana.
@gahana - jadłam raz kolocza(znajoma twierdziła,ze to dokładnie ten sam przepis, ale nie był weselny, tylko wystawowy i do tego nie w Poslce, a w Wiedniu na światowce kociej-taki akcent narodowy) o mamuniu, jakie to dobre bylo
@gahana śluby o takiej porze zdarzają się poza Śląskiem- nasz o 13 był. Pan młody że świadkiem i reszta jadą po Pannę młodą i wykupują ją (ale coraz rzadziej jest to praktykowane) Potem jest błogosławieństwo rodziców a potem jadą do Kosciola i po drodze trafiają na "bramy" gdzie żeby przejechać trzeba opłacić wódką. Przed ślubem jednak nie spotkałam żadnych zwyczajów żeby coś było organizowane
Byłam na ślubie chrzesniaczki męża w poznańskim. Bramy były co kilka metrów i przepijali młodzi. Miałam obawy, czy przysięgę świadomie składali. A już post eucharystyczny na bank był złamany.
Byłam na ślubie chrzesniaczki męża w poznańskim. Bramy były co kilka metrów i przepijali młodzi. Miałam obawy, czy przysięgę świadomie składali. A już post eucharystyczny na bank był złamany.
Na szczęście u nas tylko wręczają wino lub wódkę, nikt nie przepija. Nie wyobrazam sobie tego.
U nas nie przepijają, ale mają zadania i co najważniejsze - bramy są PO ślubie. Zadania to jakieś wspólne piłowanie drewna, naprawianie wspólne czegoś, ubijanie białek, przeniesienie młodej przez tor przeszkód. No i na bramach ludzie są poprzebierani, bramy są tematyczne. Np.koledzy z pracy, sąsiadki, koleżanki z KGW.
A jak się mówi po poznańsku: pomyślności/ powodzenia! Mam na końcu języka i nie mogę sobie przypomnieć. Jedno słowo...
Dosiego roku?
W końcu sobie przypomniałam - Przyjemności!
Moje skojarzenie z pomyślnością było nietrafne, bardziej chodzi o odpowiednik Enjoy!/Have fun!/ Viel Spaß! Mieszkając w Polsce w różnych miejscach, nigdy tego zwrotu nie slyszałam, pierwszy raz za granicą od poznaniaków, i to wielokrotnie. Myślałam więc, że to typowo poznańskie. Ponoć teraz tak mawia się nie tylko w P. , warszawscy kelnerzy tak mówią zamiast "smacznego!"
Ciekawostką a propos "Do siego roku!" - bo taka jest prawidłowa pisownia - to składało się te życzenia razem z innymi życzeniami podczas dzielenia się opłatkiem przy wigilijnym stole. "Si" oznaczało kiedyś "ten" czyli "do tego roku" - obyśmy dotrwali szczęśliwie do końca roku.
A jak się mówi po poznańsku: pomyślności/ powodzenia! Mam na końcu języka i nie mogę sobie przypomnieć. Jedno słowo...
Dosiego roku?
W końcu sobie przypomniałam - Przyjemności!
Moje skojarzenie z pomyślnością było nietrafne, bardziej chodzi o odpowiednik Enjoy!/Have fun!/ Viel Spaß! Mieszkając w Polsce w różnych miejscach, nigdy tego zwrotu nie slyszałam, pierwszy raz za granicą od poznaniaków, i to wielokrotnie. Myślałam więc, że to typowo poznańskie. Ponoć teraz tak mawia się nie tylko w P. , warszawscy kelnerzy tak mówią zamiast "smacznego!"
Przyjemności to i u nas na DŚ się mówi np.przed wycieczką albo przed jakąś imprezą.
Komentarz
Hę?
Mam na końcu języka i nie mogę sobie przypomnieć. Jedno słowo...
Przestudiuje później. Też ważne dla mnie, bo mój dziadek był z poznańskiego, urodził się w Lesznie, pracował w Poznaniu, mamy rodzinę w Bojanowie I
a zołza?
Tak to działa nie tylko u nas w PL, to jest taki mechanizm.
Chciałbym zadać kolejne pytanie: w którym regionie Polski ludzie mówią najbardziej poprawnie po polsku? Chodzi mi o unikanie naleciałości, gwary, itp. Czy da się tak w ogóle skategoryzować region? Mam swoje typy, ale być może jestem w błędzie.
Dziękuję i pozdrawiam.
Regionalne odmiany polszczyzny różnią się głównie leksykalnie, w mniejszym stopniu składniowo i fonetycznie. W Poznaniu mówi się np. pyry zamiast ziemniaki, a w Krakowie ludzie mówią, że idą na pole, kiedy wychodzą na dwór. W komunikacji lokalnej używanie regionalizmów nie jest niczym złym, ale na forum ogólnopolskim należy posługiwać się językiem ogólnym, unikając regionalizmów, które mogą być niezrozumiałe dla słuchaczy z innych regionów.
Profesor Bralczyk w niedawno wydanej książce Mówi się wyraził pogląd, że najczystszą polszczyzną – wolną od naleciałości gwarowych – mówi się na Ziemiach Odzyskanych, gdyż dialekty ludności napływowej, przesiedlonej z innych regionów Polski, nie znalazły tu oparcia w dialektach rodzimych. W rezultacie tutejsza ludność najszybciej zaczęła mówić językiem ogólnym, także w sytuacjach codziennych.
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Gdzie-mowia-najczystsza-polszczyzna;997.html
Tzn iść na ploteczki po koleżankach albo w miasto bawić się
Dużo powiedzonek znam (jakem przeflancowana na poznaniankę Kujawianka, dużo czasu spędzająca na Mazowszu) , wiele pierwszy raz
Ale mam pytanie, spotkaliście się może z takim powiedzeniem:
Oooohooo, widzę/slysze ,że Niemce.w domu?
Zastanawiam sie, czy to tylko rodzinne powiedzonko że strony taty czy coś szerszego
Takie zwyczaje weselne ...
Pewnie nie wiecie, że na Śląsku śluby i wesela zaczynają się wcześnie,
ok.g 12- 13 w kościele. Bo poza Śląskiem dużo pózniej. Pan Młody przyjeżdza po swoją narzeczoną wraz z rodzicami i starostą ( świadkiem) i gośćmi ze swojej strony i "wykupuje" swoją przyszłą żonę od rodziny. Wszystko w formie żartów, śmiechu i radości i zazwyczaj świetnie to rozładowuje stres i napięcie młodych i rodziców.
Do kościoła młoda para jedzie już wspólnie, a po drodze napotykają grupy wesoło przebranych znajomych lub sąsiadów, którzy odgrywają krótkie scenki rodzajowe, witają kwiatami, a w zamian dostają od starostów wódkę, słodycze. Oczywiście także lokalne pijaczki nie omieszkają takiej okazji przepuścić czym psują wizerunek i istotę tej zabawy.
2-3 tyg.przed weselem odbywa się pieczenie kołoczów. To rola matki weselnej. Kiedyś takie wypieki robiło się w domu, teraz zleca się to dobrym piekarniom. Kołocz weselny z makiem, serem i jabłkami jest wypiekany na zamówienie zawsze z najlepsxych składników ( musi być jak domowy) , pięknie się pakuje wraz z zieloną gałązką mirtu lub bukszpanu i winietką, na której jest napisane, że kołoczem częstują rodzice wraz państwem młodym. Takie słodkie pakunki podaje się do sąsiadów, znajomych, dalszej rodziny i do miejsca pracy rodziców i młodych. Obdarowani w zamian rewanżują się pózniej drobnymi prezentami dla młodych małżonków.
Aaa, i oczywiście polterabent - czyli trzaskanie szkła. To też przybrało bardzo wesoły i widowiskowy charakter. Nie wszędzie i zawsze się praktykuje, ale zawsze oko cieszą grupy bardzo ciekawie przebranych młodych ludzi, znajomych, sąsiadów, którzy ze śpiewem, muzyką, gitarami i workami z porcelaną nawiedzają podwórko panny młodej. To taka mała lokalna integracja i zauważyłam, że dosyć chętnie praktykowana.
Przed ślubem jednak nie spotkałam żadnych zwyczajów żeby coś było organizowane
Zadania to jakieś wspólne piłowanie drewna, naprawianie wspólne czegoś, ubijanie białek, przeniesienie młodej przez tor przeszkód. No i na bramach ludzie są poprzebierani, bramy są tematyczne. Np.koledzy z pracy, sąsiadki, koleżanki z KGW.
Moje skojarzenie z pomyślnością było nietrafne, bardziej chodzi o odpowiednik Enjoy!/Have fun!/ Viel Spaß!
Mieszkając w Polsce w różnych miejscach, nigdy tego zwrotu nie slyszałam, pierwszy raz za granicą od poznaniaków, i to wielokrotnie. Myślałam więc, że to typowo poznańskie.
Ponoć teraz tak mawia się nie tylko w P. , warszawscy kelnerzy tak mówią zamiast "smacznego!"