U nas był obwarzanek a tu jest bajgiel. U nas się robiło wafla(andruty przełożone masa) a tu się robi piszingera. U nas było "po ile?" - czyli jaka cena a tu nieraz słyszę: "na ile?".
U nas jest jeszcze jeden regionalizm, który widzę, że wśród młodszego pokolenia zanika, a w pokoleniu moich rodziców był powszechny. Otóż warzywa i owoce kupuje się nie na bazarze, targu a na targowicy. Powszechne były jeszcze że 30 lat temu pytania "idziesz w sobotę na targowicę?". Teraz już większość chodzi na bazar lub mniejszy, w innej części miasta położony, bazarek.
U nas jest jeszcze jeden regionalizm, który widzę, że wśród młodszego pokolenia zanika, a w pokoleniu moich rodziców był powszechny. Otóż warzywa i owoce kupuje się nie na bazarze, targu a na targowicy. Powszechne były jeszcze że 30 lat temu pytania "idziesz w sobotę na targowicę?". Teraz już większość chodzi na bazar lub mniejszy, w innej części miasta położony, bazarek.
Pantofle to eleganckie buty, ale raczej nie na wysokim obcasie.
Papcie to laczki, OCZYWISCIE Słowa jak i obiekty są mi duchowo obce, jednakowoż, gdyż wszyscy chodzimy w domu boso (oprócz moich rodziców, którzy przez 30 lat bezskutecznie chcieli mnie na laczki przekabacić i regularnie pod choinke dostawałam parę; czasem myślę, że jestem adoptowana )
Studiując w Lublinie przywykłam, że mamy lokalnych koleżanek proponowały mi ciapy, bo podłoga zimna. U mnie w domu były lacze albo wełniane fuzekle (wolę).
Przypomniałaś mi Marcelina. Mieszkałam kiedyś z taką dziewczyną z Lublina, dla której odgrzanie przywiezionego z domu obiadu to było wyzwanie.
I kiedyś wracam do domu a ona dumna mówi, że sama kluski ugotowała. No w szoku i niemym podziwie zastygłam. Po odzyskaniu mowy upewniam się, ale to jak, skąd, jak wyszły, i że naprawdę ona SAMA?? Ona dumnie wypięła pierś i potwierdza że tak, ona sama, i okazało się, że umie i wyszły super!
To uczcić trzeba było, siadamy do tych klusek! Trzeba było widzieć moją minę, gdy dostałam talerz makaronu. Ugotowanego osobiście, Lubelli!
Na studiach ludzie z różnych zakątków, zdziwiło mnie sformułowanie, że koleżanka założy za mnie pieniądze. U mnie się wykłada. Koleżanka z Płocka.
Pantofle to eleganckie buty, chociaż już rzadko. W domu kapcie albo laczki. Moi dziadkowie chodzili nie po zakupy a po sprawunki. A kiedy potrzebowali kiszone ogórki, szli do sklepu, a nie do piwnicy
suwalszczyzna lata dziewięcdziesiąte. wchodze to sklepu i proszę o bułki pokazując palcem (teraz by się powiedziało mini bagietki na to). To są batony żachneła się pani!
drugie zdziwienie tych rejonów - perfuma w rodzaju żeńskim , słyszałam to u kilku osób w tym polonistki miejscowej szkoły.
kolejne - denko, na deskę od krojenia dróżka na przedziałek A Ci? zamiast a Tobie?
no i typowe idź powiedz dla mamy. Daj dla niego. itp.
U mojego męża na kapcie mówi się ciapy . Dla mnie ciapy to takie życiowe fujary . Na Kaszubach mieszkam prawie 20 lat, ale jeszcze się nie przyzwyczaiłam do składni - jesteśmy wyjechani, dostaniemy gosci, on to ma zrobione, zakluczone drzwi ... Jo ma sto znaczeń, w zależności od intonacji O języku kaszubskim nawet nie wspominam, bo on nie jest do pojęcia dla obcokrajowców. Ja go nie mam opanowane ani trochę
Komentarz
To z kolei mój mąż z Grudziądza przywiózł, skąd pochodzi. Wcześniej nie znałam.
Taka ciekawostka lokalna
Oraz laczki - dla wielu nazwa jest tak hmm... antymęska, że kumpel brata ze szkoły oficerskiej miał mocno niełatwo
Edit: lit
Laczki to klapki. Kapcie. Jeszcze znam papucie.
Na ile w Warszawie spotkałam.
"Jak powstają twoje teksty, gdy mnie ktoś tak spyta
Zak*rwię z laczka i poprawię z kopyta"
Papcie to laczki, OCZYWISCIE Słowa jak i obiekty są mi duchowo obce, jednakowoż, gdyż wszyscy chodzimy w domu boso (oprócz moich rodziców, którzy przez 30 lat bezskutecznie chcieli mnie na laczki przekabacić i regularnie pod choinke dostawałam parę; czasem myślę, że jestem adoptowana )
Po warzywa idziemy na targ.
I kiedyś wracam do domu a ona dumna mówi, że sama kluski ugotowała. No w szoku i niemym podziwie zastygłam. Po odzyskaniu mowy upewniam się, ale to jak, skąd, jak wyszły, i że naprawdę ona SAMA?? Ona dumnie wypięła pierś i potwierdza że tak, ona sama, i okazało się, że umie i wyszły super!
To uczcić trzeba było, siadamy do tych klusek!
Trzeba było widzieć moją minę, gdy dostałam talerz makaronu.
Ugotowanego osobiście, Lubelli!
Pantofle to eleganckie buty, chociaż już rzadko. W domu kapcie albo laczki. Moi dziadkowie chodzili nie po zakupy a po sprawunki. A kiedy potrzebowali kiszone ogórki, szli do sklepu, a nie do piwnicy
A tak to na bazar albo targ.
drugie zdziwienie tych rejonów - perfuma w rodzaju żeńskim , słyszałam to u kilku osób w tym polonistki miejscowej szkoły.
kolejne - denko, na deskę od krojenia
dróżka na przedziałek
A Ci? zamiast a Tobie?
no i typowe idź powiedz dla mamy. Daj dla niego. itp.
Na Kaszubach mieszkam prawie 20 lat, ale jeszcze się nie przyzwyczaiłam do składni - jesteśmy wyjechani, dostaniemy gosci, on to ma zrobione, zakluczone drzwi ... Jo ma sto znaczeń, w zależności od intonacji
O języku kaszubskim nawet nie wspominam, bo on nie jest do pojęcia dla obcokrajowców. Ja go nie mam opanowane ani trochę
Musi germanizm jaki...
Ja dzisiaj ugotowała rosół z kluskami i w ciapach usiadłam przy stole.
Kapcie to takie po miastowemu