Zastanawiam się czy obecnie jest jakikolwiek powód kupować cokolwiek niemieckiego. Nie znajduję żadnego.
W sumie masz rację
Jakość? Choć nie każdy Niemiecki produkt jest jakościowo dobry, na boschu się nigdy nie zawiodłam, ale np Karcher poza parownicami okresle mianem gu*wna ładnie opakowanego. No i co kupować? cos co nie jest dobre tylko dlatego żeby nie było Niemieckie? Nawet jakby mnie było stać to wkurzające by było, po prostu kupuje to co jest dobre nie patrząc na narodowość. Gdybym miała inny równie dobry Polski produkt to bym kupiła Polski, ale często wyboru żadnego....
Btw Z made in Germany skreślony u mnie jest Bosch. Za to co i jak zrobił z zelmerem. Gdyby Polska firma zrobiła tak z jakąś znana w Niemczech ( wrogie przejęcie, likwidacja działu rozwoju, likwidacja marki) już by nie istniała. Tam są jednak media niemieckie, które pomagają dbać o swój rynek i swoje interesy. U nas mało kto o tym nawet wie.
Ale przyznam że Cię trochę nie rozumiem. Dlaczego akurat Bosch? Bo Niemcy zachowują się jak zawsze zachowują się Niemcy ? Że niby na ich miejscu Siemens, Miele czy co tam mają zachowałby się inaczej? A to mało przez ostatnie 30 lat było podobnych przykładów?
Zastanawiam się czy obecnie jest jakikolwiek powód kupować cokolwiek niemieckiego. Nie znajduję żadnego.
Ale żaden kraj nie jest samotną wyspą, na dłuższą metę działa zasada naczyń połączonych, szczególnie przy obecnym poziomie globalizacji.
Ano właśnie. Niezmiernie bawią mnie analizy pod tytułem "wystarczy zrobić to i tamto i będzie dobrze" - to znaczy bawiłyby mnie, gdyby nie oznaczało to krańcowej głupoty i nie brania pod uwagę oczywistych faktów. Coś jak: "wystarczy dać rybom nasiona, niech sobie zasieją i uprawiają zboże, to się same wykarmią" - bez brania pod uwagę, że pod wodą zboże nie rośnie, ryby nie są zaprawione w rolnictwie, a tak w ogóle to nie rozmawiamy o akwarium, a o oceanie.
Niektóre rzeczy w PL może i mają się lepiej, ale to tak trochę z rozpędu.
Rozwiń co znaczy dla Ciebie z rozpędu. Bo to bardzo ważne w kontekście tego o czym rozmawiamy. Ja bym tego rozpędem absolutnie nie nazwał - ale jest możliwe że mamy na myśli coś podobnego.
Na przykład wspomniane już rolnictwo – w PL jeszcze całkiem go sporo, bo punkt wyjściowy był nienajgorszy i jeszcze nie zdążyli go rozwalić do końca. Ale sukcesywnie jest jego rola umniejszana i nie ma żadnych wysiłków z żadnej strony, by je realnie uratować. Kraj bez własnego naprawdę prężnego rolnictwa jest skazany na import, a tu już chyba łatwo zrozumieć, jak wielkie jest pole do nadużyć i trzymania w szachu.
Zobacz jak co roku zmniejsza się wkład rolnictwa w gospodarkę kraju, popatrz na średnią wieku rolników i ogólną tendencję społeczną, ilu ludzi chce, by ich dzieci kontynuowały ich pracę na roli. Obecne pokolenie rolników wymiera, kto ich zastąpi?
Przepisy są takie, że generalnie mordują rolnictwo. To się dzieje na naszych oczach, ale ludzie z miast, choć korzystają z efektów pracy rolników, są dość oderwani od ich problemów i wyzwań.
Mądre kraje teraz magazynują, np. zboża, głupie sprzedają wszystko jak leci, bo jest zbyt.
Ale z rozpędu jeszcze jakoś się to toczy. Natomiast rozpęd ten jest celowo i odgórnie hamowany. UE narzuca przepisy, politycy wprowadzają, lud realnie uciśniony, ale ponieważ jakoś się toczy, na razie nikt nie protestuje.
Po tym cytatcie z Herberta trochę lepiej rozumiem Twój punkt widzenia.
OK, trzeba widzieć pozytywy, trzeba być dumnym z ojczyzny i jej ducha, ja się zgadzam. Ale hurraoptymizm też nie wskazany. Trzeba spojrzeć chłodnym okiem i realnie ocenić sytuację i co do czego zmierza.
Plus wziąć pod uwagę tragiczną sytuację demograficzną itd.
Nie chodzi o to, żeby się załamywać i gnoić własny kraj, ale żeby trzeźwo spojrzeć i zdać sobie sprawę z realnych zagrożeń i kształtować tych, na których mamy jakiś wpływ, pod tym kątem.
Masz znajomych w polityce? (nie Ty jako @TecumSeh, pytanie ogólnie do czytających) To ich uświadom, że obcinają gałąź, na której siedzą...
I nie mówię tu o PiS, PO, nie wchodzę w te wojenki. Oni wszyscy niestety mają jedną cechę wspólną – przeważnie siedzą sobie w stolicy i są totalnie oderwani od realiów życia, takich twardych wyzwań zwykłego przedsiębiorcy, rolnika itp. Biurokraci na państwowej posadzce – z wysokości biurka podejmują decyzje i wydaje im się, że wiedzą lepiej, jak rozwiązać problemy na prowincji.
To się dzieje nie tylko w Polsce, to jest powszechne w całej Europie.
Ja to widzę jako bardzo duży problem i widzę, jak to rozwala pewne struktury i na dłuższą metę społeczeństwo jako takie.
Chętnie wysyłałabym co roku polityków na obóz pracy w terenie, niech zaznają trochę prawdziwego życia.
@pustynny wiatr podoba mi się Twój pogląd. Tylko jeszcze jedna rzecz mnie martwi, dążymy do maksymalizacji gospodarst rolnych, bo małe są nieopłacalne...a to małe gospodarstwa, które są wszędzie dają moim skromnym zdaniem większe poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem jak jest w innych częściach Polski ale u nas wygląda to tak, że jadą wymiennie całe rodziny do Niemiec na pole (żeby nie rzec do kołchozu), żeby "dopłacić" do swojego pola i tu jest pies pogrzebany
@Agmar zgadzam się, że małe gospodarstwa są bardzo ważne. Nie mogą by jedyne, ale nie mogą też zniknąć. To o czym piszesz dzieje się w całej Europie. Małych się załatwia. Tak jak Amazon kosi drobnych sprzedawców. Monopol wszędzie gdzie się da. W mediach też.
Plus płaci się rolnikom za nie uprawianie ziemi, nie posiadanie zwierząt itd. No to jest przecież chore. Narzuca wyśrubowane w kosmos i zupełnie niepotrzebne normy sanitarne. Każe wszystko pakować w pierdylion opakowań a potem płacz że zanieczyszczamy planetę. Bajzel na tylu szczeblach, że szkoda gadać.
Zastanawiam się czy obecnie jest jakikolwiek powód kupować cokolwiek niemieckiego. Nie znajduję żadnego.
W sumie masz rację
Jakość? Choć nie każdy Niemiecki produkt jest jakościowo dobry, na boschu się nigdy nie zawiodłam, ale np Karcher poza parownicami okresle mianem gu*wna ładnie opakowanego. No i co kupować? cos co nie jest dobre tylko dlatego żeby nie było Niemieckie? Nawet jakby mnie było stać to wkurzające by było, po prostu kupuje to co jest dobre nie patrząc na narodowość. Gdybym miała inny równie dobry Polski produkt to bym kupiła Polski, ale często wyboru żadnego....
Owszem, nie zawsze masz wybór w postaci polskiego produktu. Polskiego samochodu np nie kupisz. Co do jakości niemieckich produktów, to sama napisałaś - różnie bywa. Co do Boscha - a cóż takiego produkuje Bosch, czego nie można kupić w dobrej jakości u innych producentów? AGD, elektronarzędzia, części samochodowe - wszystko, absolutnie wszystko albo polskie, albo japońskie, szwedzkie czy koreańskie. I będzie równie dobre, jeśli nie lepsze.
Rozwiń co znaczy dla Ciebie z rozpędu. Bo to bardzo ważne w kontekście tego o czym rozmawiamy. Ja bym tego rozpędem absolutnie nie nazwał - ale jest możliwe że mamy na myśli coś podobnego.
Na przykład wspomniane już rolnictwo – w PL jeszcze całkiem go sporo, bo punkt wyjściowy był nienajgorszy i jeszcze nie zdążyli go rozwalić do końca. Ale sukcesywnie jest jego rola umniejszana i nie ma żadnych wysiłków z żadnej strony, by je realnie uratować. Kraj bez własnego naprawdę prężnego rolnictwa jest skazany na import, a tu już chyba łatwo zrozumieć, jak wielkie jest pole do nadużyć i trzymania w szachu.
Zobacz jak co roku zmniejsza się wkład rolnictwa w gospodarkę kraju, popatrz na średnią wieku rolników i ogólną tendencję społeczną, ilu ludzi chce, by ich dzieci kontynuowały ich pracę na roli. Obecne pokolenie rolników wymiera, kto ich zastąpi?
Przepisy są takie, że generalnie mordują rolnictwo. To się dzieje na naszych oczach, ale ludzie z miast, choć korzystają z efektów pracy rolników, są dość oderwani od ich problemów i wyzwań.
Mądre kraje teraz magazynują, np. zboża, głupie sprzedają wszystko jak leci, bo jest zbyt.
Ale z rozpędu jeszcze jakoś się to toczy. Natomiast rozpęd ten jest celowo i odgórnie hamowany. UE narzuca przepisy, politycy wprowadzają, lud realnie uciśniony, ale ponieważ jakoś się toczy, na razie nikt nie protestuje.
To już rozumiem o co chodzi z rozpędem:) No cóż - do pewnego stopnia tak, ale ja bym tu jeszcze dodał kilka czynników, ale może nie teraz, żeby się nie rozdrabniać.
Co do rolnictwa, to nie wiem czy wiesz, ale są dwa problemy, a nie jeden - i oba działają na niekorzyść. Jeden to ten co wyżej, a drugi to sami rolnicy (niektórzy) - tworzący coś na kształt mafii. Szerszy problem - też na razie postawię kropkę żeby się nie rozdrabniać.
W zasadzie można by dodać jeszcze jeden problem, niejako "naturalny" - czyli ciężka robota za niewielkie pieniądze sprawia, że coraz mniej chętnych na to.
Co do zarządzania ryzykiem - czyli przygotowywania się na kryzys, to w Polsce problem dotyczy wszystkiego, nie tylko rolnictwa. Dominuje podejście:
"zatem robim powstanie, szlachta na koń wsiędzie my z synowcem na przedzie - i jakoś to będzie"
I nie, nie tylko u rządzących, to jest problem od góry do dołu, problem w mentalności, jaką mamy jako naród. To się na szczęście zmienia, ale bardzo powoli.
@TecumSeh np kupiłam lodówke gorenje padła dwa dni po skończeniu gwarancji, naprawiona wytrzymała jeszcze 2 tyg, boscha mam już 10 lat, zmywarka 10 lat, przez chwile miałam inną bo kupiłam w zabudowie meble używane ze zmywarką i mi niedomywała(z miskami miała problem o garkach nie wspominając) pralka 13 lat z czego 2 teściowa ją sobie eksploatowała piorąc teścia ciuchy robocze (teść robi wykończeniówke ) , suszarka 5, robot 6 lat i z chelebm daje rady podczas gdy mam camry i to planetarny, miał być taki super dużo większa moc i w ogóle nie dał rady, padł przy chlebie i trzeba było naprawić, udało sie uzyskać częsci z serwisu, ale do chleba sie nie nadaje, wcześniej miałam wielofunkcyjny z mpm (Polski chyba), ale nie spełniał żadnej ze swoich ról. Dziwisz się że mając złe doświadczenia trzymam się marki która mnie nie zawiodła? dla odmiany odkurzacz kupiłam philipsa ostatnio bo Pan mi polecił jeśli mam dzieci i dużo bałaganu i fakt jest super, ale dwa razy droższy niż bosch więc rozumiem komentarze @Bea co do ceny.
Po tym cytatcie z Herberta trochę lepiej rozumiem Twój punkt widzenia.
OK, trzeba widzieć pozytywy, trzeba być dumnym z ojczyzny i jej ducha, ja się zgadzam. Ale hurraoptymizm też nie wskazany. Trzeba spojrzeć chłodnym okiem i realnie ocenić sytuację i co do czego zmierza.
A gdzie tu widzisz huraoptymizm? Między huraoptymizmem a podejście typu: "teraz nic, tylko siąść i płakać" jest przepaść i sporo na miejsce pomiędzy
Nie chodzi o to, żeby się załamywać i gnoić własny kraj, ale żeby trzeźwo spojrzeć i zdać sobie sprawę z realnych zagrożeń i kształtować tych, na których mamy jakiś wpływ, pod tym kątem.
O właśnie. Co zatem możemy zrobić? Jakieś propozycje? Ja mam - ale zanim się podzielę, chętnie usłyszę Twoje (i innych).
Drobne gospodarstwa uratowały Polskę od głodu w czasie 2 wojny. Porzucone molochy jakby co nie uratują.
Tylko niestety ale dokrecanie śruby małym gospodarstwom,programy unijne promujące powiększanie gospodarstw, wcale nie wpływają dobrze , wsie zaczynają przypominać miasta czyli zero zwierząt ,warzywniakow , trawniczki wypielęgnowane, powody proste 1 wszelkie choroby zwalczanie z urzędu i walka polega na uboju i utylizacji zwierzat na danym terenie do zera tyle że nie jest to obszar tak jak bylo 30 lat temu najbliższych sasiadiw czy jednej miejscowości a teren w promieniu kilku km ,a u trudnienia ze zbytem sa na kilkudziesięciu km 2 wymagane pierdyliony zgód szkoleń za które często się tylko płaci nic nie wnoszą 3 zasady bioasekuracji - tak są potrzebne żeby nie było ale z głową bo np gdy chce mieć 2 świń dla siebie mam takie same wymagania jak chlewni z kilkoma tyś świń powinny być dostosowane do skali Kolejna rzecz - w sklepie przez wiele lat było taniej kupić niż swoje wyprodukować np warzywo w przeliczeniu na koszt zakupu nasion czas poświęcony na podlewanie i pielegnacje - byl taki czas ze za worek karmy dla kur można było kupić 200 jajek , a gdzie jeszcze zakup kury itp Probkemy ze zabytem surowca w niedużych ilościach -brak skupów, np mleka gdy masz jedna krowę dla siebie za dużo nadwyżek nie ma gdzie sprzedać - nagonka w mediach i gabinetach lekarskich że u rolnika jedzenie to sama chemia i antybiotyki - przez lata były takie przepisy że rolnik zgodnie z prawem nie mógł nic sprzedać np na targu - oczywiście 99% urzędów udawało że tego handlu nie widzi - teraz niby mamy możliwość sprzedaży bezpośredniej, niby łatwo bo tylko zgłoszenie na 1 stronę trzeba wypełnić ale po zgłoszeniu jest kontrol i zaczyna się jazda pies pasterski nie może przebyć w pobliżu zwierząt które ma pilnować w jednym budynku nie może być krowa i koza , itp itd A najgorsze to to że wszystko zależy od interpretacji przepisów przez danego urzędnika i mamy inne wymagania w każdym powiecie Programy zalesiania gruntów rolnych Przekazywanie małych gospodarstw w zamian za renty strukturalne I jeszcze długo można wyliczać takie kwiatki z ostatnich 30 lat ...
No i @Nowa ładnie i zwięźle nazwała problemy, kiedyś chciałam sobie koze kupić ale jak mi opowiedziała co trzeba to mi się kozy odechciało trzeba śrubke poluzować zanim będzie za późno...
Nie chodzi o to, żeby się załamywać i gnoić własny kraj, ale żeby trzeźwo spojrzeć i zdać sobie sprawę z realnych zagrożeń i kształtować tych, na których mamy jakiś wpływ, pod tym kątem.
O właśnie. Co zatem możemy zrobić? Jakieś propozycje? Ja mam - ale zanim się podzielę, chętnie usłyszę Twoje (i innych).
Ja bym miała nie wiem czy dobre ale 1 możliwość życia tu gdzie się jest , żeby nie było emigracji zarobkowej w sytuacji takiej że nie ma dosłownie na chleb 2 ułatwienia iodbudowa małych zakładów np usługowych tak żeby dało się przeżyć np panu który naprawia zamki w torebkach 3 odbudowa małych gospodarstw rodzinnych takich kilku ha, 4 ograniczenie opieki socjalnej -zasiłków czyli 500 ,rodzinnych itp w zamian dajac możliwość zarobienia lub przymus, pomóc społeczna dla chorych niezaradnych czy takich którzy na prawdę nie poradzą sobie w danej sytuacji Nie dokrecanie śruby wszystkim
No i @Nowa ładnie i zwięźle nazwała problemy, kiedyś chciałam sobie koze kupić ale jak mi opowiedziała co trzeba to mi się kozy odechciało trzeba śrubke poluzować zanim będzie za późno...
To z to trzeba tylko 1 złożyć wniosek o nadanie nr siedziby stada i nr gospodarstwa podać nr działki gdzie będzie koza przebywać 2 kupić kozę zarejestrowaną 3 zgłosić w ARiMR jej przemieszczenie , 3 w ciągu 7 dni zakolczykiwac młode jak się urodza A wyciągi 180 dni zgłosić ten fakt w ARIMR 4 jak chcesz zabić trzeba mieć uprawnienia, oczywiście odpad po ubojowy do utylizacji itp itd
Mój szwagier miał jedną świnię, hodował dla siebie, nielegalnie, bo nie można. Oni robią wędliny, tylko na swoje potrzeby. Ktoś złożył donos, dostał sporo kary, mięso przebadano na jego koszt, okazało się, że zdrowa. I świnię zutylizowano, pytał, czy nie można jej przekazać na potrzeby jakiegoś zakładu, wykorzystać. Nie można, należało zutylizować zdrowe mięso.
Mój szwagier miał jedną świnię, hodował dla siebie, nielegalnie, bo nie można. Oni robią wędliny, tylko na swoje potrzeby. Ktoś złożył donos, dostał sporo kary, mięso przebadano na jego koszt, okazało się, że zdrowa. I świnię zutylizowano, pytał, czy nie można jej przekazać na potrzeby jakiegoś zakładu, wykorzystać. Nie można, należało zutylizować zdrowe mięso.
Dokładnie o tym mówię to nie jedyny taki przypadek , za zabicie też jest kara jeśli nie ma się kursu itp itd itp
@pustynny wiatr wytlumacz mi po co w drobnych zagrodach zwierzęta na własny użytek? Przecież ja mając 13 kur i 5 kaczek nie kupuje ani 1 jajka , mając kozy nie kupuje mleka i sera Jajecznica u mnie to 20 jajek pomnóż to przez te rodziny które też mają i zobacz ile sieci fermy mają straty A jeszcze dołóż jak bym mogła nadwyżkę bez problemu ryzyka kar itp sprzedać
Ale na dłuższą metę to strzał w stopę. Brakuje myślenia długodystansowego, jest tylko „byle się nachapać” tu i teraz, szybko.
Dla kogo? Ten strzał w stopę... Swego czasu szukano pomysłu jak mieć darmowych niemalże pracowników którzy będą chcieli pracować za misję ryżu te przysłowiowa, bez katowania fizycznego i co jest super pomysł pod płaszczykiem ekologii , dobrostan zwierząt, itp likwiduje się zaplecze żywnościowe, przepraszam jak nie ma co jeść człowiek lub nie ma jak nakarmic dziecko pójdzie do każdej pracy i za każde pieniądze z głodu zrobi wszystko sam dobrowolnie. Przez lata było wyśmiewane nauka szycia prac w ogrodzie zwierzaki takie hodowlane ,teraz mamy sklepy porymtugalskie ,niemieckie A w nich ziemniaki egipskie tańsze niż nasze rodzime , w jakim świetle jest stawiany Polski rolnik ? A no pazerny gad skoro mimo kosztu transportu itp ten egipski ziemniak tańszy,poziom płac też jest taki że nawet gdybym chciała kupić rodzimy produkt to mnie nie stać
Strzał w stopę dla społeczeństwa jako całości, dla tych wyzyskujących i monopolizujących na dłuższą metę też. Mądry pasożyt wie, że nie może sobie wykończyć żywieciela
I ta polityka jest cały czas od kilkudziesięciu lat ,i nie dotyczy tylko rolnictwa , górnictwo też zaorane ,energetyka też problemy, przecież żywność i energia to podstawa
Strzał w stopę dla społeczeństwa jako całości, dla tych wyzyskujących i monopolizujących na dłuższą metę też. Mądry pasożyt wie, że nie może sobie wykończyć żywieciela
Ale ten pasożyt jest mądrzejszy, on będzie sterować ilością swoich żywicieli oraz pilnował żeby ich nie wykończyć czyli nakarmić da prąd itp nawet pozwoli uciułac na jakąś ekstra rzecz zywicielowi A że to będzie dostępne u pasożyta to już drobny szczegół
Chciałam na szybko zasygnalizować pewne problemy które widzę i które w dłuższym okresie czasu mogą być naszą zgubą.
Świetnie. Tylko że w grupie robiących są trzy osoby na krzyż, nieco więcej w grupie radzących, za to w grupie narzekających bez pomysłu na cokolwiek stoją miliony.
Ja bym miała nie wiem czy dobre ale 1 możliwość życia tu gdzie się jest , żeby nie było emigracji zarobkowej w sytuacji takiej że nie ma dosłownie na chleb
Nie za bardzo rozumiem co to za propozycja. Czyli co konkretnie? Ja pytam o rozwiązania typu wprowadzenie albo zlikwidowanie jakiegoś prawa, albo skuteczna jego egzekucja - powyższe jest ogólnikiem w stylu "żeby było dobrze".
2 ułatwienia iodbudowa małych zakładów np usługowych tak żeby dało się przeżyć np panu który naprawia zamki w torebkach
Ułatwienia ok. Ale odbudowa - kto ma to odbudować, rząd? To już nie komuna, nie ma gospodarki planowej i własności państwowej (zresztą gdyby była, nie byłaby mała).
Znowu pewien ogólnik, ale nie rozmieniając się na drobne, tu chyba wiem o co chodzi i się zgadzam. Natomiast musimy rozróżnić dokładnie pewne rzeczy - co można i należy zrobić, a co w ogóle nie leży w gestii rządu, tego czy innego.
W czym przeszkadzają zasiłki- już tłumaczę swego czasu gdy bylam młoda miałam propozycję pracy pensja = strata pomocy w formie zasiłków, po policzeniu kosztów dojazdu do pracy kosztów opieki do dzieci okazało się że będę musiała dołożyć jeszcze bo mojej pensji nie wystarczy tylko z czego mam dołożyć? Czyli suma summarum sytuacja finansowa pogorszyła by się Może nie dokonca likwidacja zasiłków ale żeby można było pójść do pracy korzystając z tych zasiłków , w tej chwili nie dorobisz legalnie bez straty tego wsparcia
Komentarz
W sumie masz rację
Cena, proszę Pana. Cena
Zobacz jak co roku zmniejsza się wkład rolnictwa w gospodarkę kraju, popatrz na średnią wieku rolników i ogólną tendencję społeczną, ilu ludzi chce, by ich dzieci kontynuowały ich pracę na roli. Obecne pokolenie rolników wymiera, kto ich zastąpi?
Przepisy są takie, że generalnie mordują rolnictwo. To się dzieje na naszych oczach, ale ludzie z miast, choć korzystają z efektów pracy rolników, są dość oderwani od ich problemów i wyzwań.
Mądre kraje teraz magazynują, np. zboża, głupie sprzedają wszystko jak leci, bo jest zbyt.
Ale z rozpędu jeszcze jakoś się to toczy. Natomiast rozpęd ten jest celowo i odgórnie hamowany. UE narzuca przepisy, politycy wprowadzają, lud realnie uciśniony, ale ponieważ jakoś się toczy, na razie nikt nie protestuje.
Po tym cytatcie z Herberta trochę lepiej rozumiem Twój punkt widzenia.
OK, trzeba widzieć pozytywy, trzeba być dumnym z ojczyzny i jej ducha, ja się zgadzam. Ale hurraoptymizm też nie wskazany. Trzeba spojrzeć chłodnym okiem i realnie ocenić sytuację i co do czego zmierza.
Plus wziąć pod uwagę tragiczną sytuację demograficzną itd.
Nie chodzi o to, żeby się załamywać i gnoić własny kraj, ale żeby trzeźwo spojrzeć i zdać sobie sprawę z realnych zagrożeń i kształtować tych, na których mamy jakiś wpływ, pod tym kątem.
Masz znajomych w polityce? (nie Ty jako @TecumSeh, pytanie ogólnie do czytających) To ich uświadom, że obcinają gałąź, na której siedzą...
I nie mówię tu o PiS, PO, nie wchodzę w te wojenki. Oni wszyscy niestety mają jedną cechę wspólną – przeważnie siedzą sobie w stolicy i są totalnie oderwani od realiów życia, takich twardych wyzwań zwykłego przedsiębiorcy, rolnika itp. Biurokraci na państwowej posadzce – z wysokości biurka podejmują decyzje i wydaje im się, że wiedzą lepiej, jak rozwiązać problemy na prowincji.
To się dzieje nie tylko w Polsce, to jest powszechne w całej Europie.
Ja to widzę jako bardzo duży problem i widzę, jak to rozwala pewne struktury i na dłuższą metę społeczeństwo jako takie.
Chętnie wysyłałabym co roku polityków na obóz pracy w terenie, niech zaznają trochę prawdziwego życia.
e:lit.
Plus płaci się rolnikom za nie uprawianie ziemi, nie posiadanie zwierząt itd. No to jest przecież chore. Narzuca wyśrubowane w kosmos i zupełnie niepotrzebne normy sanitarne. Każe wszystko pakować w pierdylion opakowań a potem płacz że zanieczyszczamy planetę. Bajzel na tylu szczeblach, że szkoda gadać.
Porzucone molochy jakby co nie uratują.
Co do jakości niemieckich produktów, to sama napisałaś - różnie bywa.
Co do Boscha - a cóż takiego produkuje Bosch, czego nie można kupić w dobrej jakości u innych producentów?
AGD, elektronarzędzia, części samochodowe - wszystko, absolutnie wszystko albo polskie, albo japońskie, szwedzkie czy koreańskie. I będzie równie dobre, jeśli nie lepsze. Ale co - cena? Że niby niemieckie tańsze, czy o co chodzi?
No cóż - do pewnego stopnia tak, ale ja bym tu jeszcze dodał kilka czynników, ale może nie teraz, żeby się nie rozdrabniać.
Co do rolnictwa, to nie wiem czy wiesz, ale są dwa problemy, a nie jeden - i oba działają na niekorzyść. Jeden to ten co wyżej, a drugi to sami rolnicy (niektórzy) - tworzący coś na kształt mafii. Szerszy problem - też na razie postawię kropkę żeby się nie rozdrabniać.
W zasadzie można by dodać jeszcze jeden problem, niejako "naturalny" - czyli ciężka robota za niewielkie pieniądze sprawia, że coraz mniej chętnych na to.
Co do zarządzania ryzykiem - czyli przygotowywania się na kryzys, to w Polsce problem dotyczy wszystkiego, nie tylko rolnictwa. Dominuje podejście:
"zatem robim powstanie, szlachta na koń wsiędzie
my z synowcem na przedzie - i jakoś to będzie"
I nie, nie tylko u rządzących, to jest problem od góry do dołu, problem w mentalności, jaką mamy jako naród. To się na szczęście zmienia, ale bardzo powoli.
Między huraoptymizmem a podejście typu: "teraz nic, tylko siąść i płakać" jest przepaść i sporo na miejsce pomiędzy Sytuacja jest mniej tragiczna niż się wydaje, a ja dostrzegam sporo pozytywów.
Ale trzeba patrzyć ciut dalej niż na suche liczby
O właśnie.
Co zatem możemy zrobić? Jakieś propozycje?
Ja mam - ale zanim się podzielę, chętnie usłyszę Twoje (i innych).
1 wszelkie choroby zwalczanie z urzędu i walka polega na uboju i utylizacji zwierzat na danym terenie do zera tyle że nie jest to obszar tak jak bylo 30 lat temu najbliższych sasiadiw czy jednej miejscowości a teren w promieniu kilku km ,a u trudnienia ze zbytem sa na kilkudziesięciu km
2 wymagane pierdyliony zgód szkoleń za które często się tylko płaci nic nie wnoszą
3 zasady bioasekuracji - tak są potrzebne żeby nie było ale z głową bo np gdy chce mieć 2 świń dla siebie mam takie same wymagania jak chlewni z kilkoma tyś świń powinny być dostosowane do skali
Kolejna rzecz
- w sklepie przez wiele lat było taniej kupić niż swoje wyprodukować np warzywo w przeliczeniu na koszt zakupu nasion czas poświęcony na podlewanie i pielegnacje
- byl taki czas ze za worek karmy dla kur można było kupić 200 jajek , a gdzie jeszcze zakup kury itp
Probkemy ze zabytem surowca w niedużych ilościach
-brak skupów, np mleka gdy masz jedna krowę dla siebie za dużo nadwyżek nie ma gdzie sprzedać
- nagonka w mediach i gabinetach lekarskich że u rolnika jedzenie to sama chemia i antybiotyki
- przez lata były takie przepisy że rolnik zgodnie z prawem nie mógł nic sprzedać np na targu - oczywiście 99% urzędów udawało że tego handlu nie widzi
- teraz niby mamy możliwość sprzedaży bezpośredniej, niby łatwo bo tylko zgłoszenie na 1 stronę trzeba wypełnić ale po zgłoszeniu jest kontrol i zaczyna się jazda pies pasterski nie może przebyć w pobliżu zwierząt które ma pilnować w jednym budynku nie może być krowa i koza , itp itd A najgorsze to to że wszystko zależy od interpretacji przepisów przez danego urzędnika i mamy inne wymagania w każdym powiecie
Programy zalesiania gruntów rolnych
Przekazywanie małych gospodarstw w zamian za renty strukturalne
I jeszcze długo można wyliczać takie kwiatki z ostatnich 30 lat ...
O właśnie.
Co zatem możemy zrobić? Jakieś propozycje?
Ja mam - ale zanim się podzielę, chętnie usłyszę Twoje (i innych).
Ja bym miała nie wiem czy dobre ale
1 możliwość życia tu gdzie się jest , żeby nie było emigracji zarobkowej w sytuacji takiej że nie ma dosłownie na chleb
2 ułatwienia iodbudowa małych zakładów np usługowych tak żeby dało się przeżyć np panu który naprawia zamki w torebkach
3 odbudowa małych gospodarstw rodzinnych takich kilku ha,
4 ograniczenie opieki socjalnej -zasiłków
czyli 500 ,rodzinnych itp w zamian dajac możliwość zarobienia lub przymus, pomóc społeczna dla chorych niezaradnych czy takich którzy na prawdę nie poradzą sobie w danej sytuacji
Nie dokrecanie śruby wszystkim
@TecumSeh przepraszam jeśli zabrzmiało, że ten huraoptymizm to do Ciebie. Mi chodzi o ogólne zjawisko, nie piszę personalnie
Na rozpisanie planu naprawy nie mam teraz czasu
Chciałam na szybko zasygnalizować pewne problemy które widzę i które w dłuższym okresie czasu mogą być naszą zgubą.
Przecież ja mając 13 kur i 5 kaczek nie kupuje ani 1 jajka , mając kozy nie kupuje mleka i sera
Jajecznica u mnie to 20 jajek pomnóż to przez te rodziny które też mają i zobacz ile sieci fermy mają straty
A jeszcze dołóż jak bym mogła nadwyżkę bez problemu ryzyka kar itp sprzedać
Ale na dłuższą metę to strzał w stopę. Brakuje myślenia długodystansowego, jest tylko „byle się nachapać” tu i teraz, szybko.
Swego czasu szukano pomysłu jak mieć darmowych niemalże pracowników którzy będą chcieli pracować za misję ryżu te przysłowiowa, bez katowania fizycznego i co jest super pomysł pod płaszczykiem ekologii , dobrostan zwierząt, itp likwiduje się zaplecze żywnościowe, przepraszam jak nie ma co jeść człowiek lub nie ma jak nakarmic dziecko pójdzie do każdej pracy i za każde pieniądze z głodu zrobi wszystko sam dobrowolnie.
Przez lata było wyśmiewane nauka szycia prac w ogrodzie zwierzaki takie hodowlane ,teraz mamy sklepy porymtugalskie ,niemieckie A w nich ziemniaki egipskie tańsze niż nasze rodzime , w jakim świetle jest stawiany Polski rolnik ? A no pazerny gad skoro mimo kosztu transportu itp ten egipski ziemniak tańszy,poziom płac też jest taki że nawet gdybym chciała kupić rodzimy produkt to mnie nie stać
Mądry pasożyt wie, że nie może sobie wykończyć żywieciela
A tu nie trzeba planu. Proste rzeczy, może być jedna - dwie.
Świetnie.
Tylko że w grupie robiących są trzy osoby na krzyż, nieco więcej w grupie radzących, za to w grupie narzekających bez pomysłu na cokolwiek stoją miliony.
Ja pytam o rozwiązania typu wprowadzenie albo zlikwidowanie jakiegoś prawa, albo skuteczna jego egzekucja - powyższe jest ogólnikiem w stylu "żeby było dobrze".
Ułatwienia ok.
Ale odbudowa - kto ma to odbudować, rząd? To już nie komuna, nie ma gospodarki planowej i własności państwowej (zresztą gdyby była, nie byłaby mała).
Jeszcze raz - kto ma to odbudować? I na jakich zasadach?
Przymus? To znaczy?
I w czym przeszkadzają zasiłki, tak z ciekawości?
Czyli zwiększenie nakładów socjalnych na chorych którzy nie mają możliwości podjęcia pracy - czy o to chodzi?
Znowu pewien ogólnik, ale nie rozmieniając się na drobne, tu chyba wiem o co chodzi i się zgadzam.
Natomiast musimy rozróżnić dokładnie pewne rzeczy - co można i należy zrobić, a co w ogóle nie leży w gestii rządu, tego czy innego.
Czyli suma summarum sytuacja finansowa pogorszyła by się
Może nie dokonca likwidacja zasiłków ale żeby można było pójść do pracy korzystając z tych zasiłków , w tej chwili nie dorobisz legalnie bez straty tego wsparcia