@Katarzyna trochę nie w temacie, ale nauczyłam się dzięki Tobie b.ważnej rzeczy. Ludzie wkurzają się, że ktoś sobie o nich przypomina głównie w potrzebie, a Ty kiedyś napisałaś, że to miłe. bo fajnie być potrzebnym. Zmieniłam myślenie i mi jest lepiej w życiu
Szkoda, że to się nie wyświetla na czole. Intencje. Gdyby tak było, w stosownej okoliczności chętnie pozyczylabym "sp....aj" A tak, to jednak wolę się sparzyć ale nie zrobić komuś przykrości.
A po czym poznać, czy to pytanie jedynie konwencjonalne?
Jak jestem z kimś blisko - na szczęście nie ma takich zbyt wielu (gdyż wredna pinda ze mnie tylko nie widać, bom introwertyk) - to wiem, że takie pytanie to nie konwenanse. Jak znajomość jest luźna to traktuję po angielskiemu How are you? Fine, thanks. I już.
@Katarzyna trochę nie w temacie, ale nauczyłam się dzięki Tobie b.ważnej rzeczy. Ludzie wkurzają się, że ktoś sobie o nich przypomina głównie w potrzebie, a Ty kiedyś napisałaś, że to miłe. bo fajnie być potrzebnym. Zmieniłam myślenie i mi jest lepiej w życiu
Jasne, że fajnie być potrzebnym. Gdybym nie była czasem komuś potrzebna, to raczej nikt by sobie o mnie nie przypominał. Bo i po co? Żeby kurtuazyjnie zapytać: "Co u ciebie?" i nawet nie być zainteresowanym odpowiedzią? Całe szczęście, że bywam potrzebna. Mam jakiś przejaw ludzkiego zainteresowania na co dzień. Telefon dzwoni, dzieje się, trzeba żyć. Czasem tylko to pozostaje. I, w sumie, to zdecydowanie wolę tak, niż zainteresowanie sensacyjne, motywowane tym, żeby dowiedzieć się jakiś smakowitych plotek, które można z ekscytacją podać dalej i na chwilę zaistnieć w towarzystwie.
Ja jakoś akceptuję, że są kontakty społeczne różnej głębokości. Jeśli czuję, że konwencjonalny albo i nie, ale nie ma wzajemności z mojej strony to odpowiadam konwencjonalnie, jeśli kontakt jest bliższy, mowię/pytam więcej, i w zależności od reakcji ciągnę albo nie ciągnę tematu. Algorytmu na ludzi nie mam
Jak pytam kogoś niezbyt mi bliskiego, co słychać to oczekuję odpowiedzi "Fine, thanks" Czasem dostaję w twarz długimi opowieściami o dolegliwościach mniejszych lub większych plus sporą porcję marudzenia na życie jako takie i przyznam, że jestem wtedy wyczerpana psychicznie. I odpowiadam konwencjonalnie Uhm, tak, tak, to straszne.
Jak ktoś ma realne problemy to przypadkowym osobom chyba o nich nie opowiada...
Ale właściwie to co się stało? Znajomy poczuł się urażony, że powiedziałaś "Źle"? Zabrzmi jak psychologiczne szacher-macher, ale może to więcej mówi o nim niż o Tobie
Konwenanse to jedno, ale inna sprawa, że ja jestem z natury marudą, i jak wiecie, mam w zwyczaju ciągle na coś narzekać. Nie celowo, po prostu jak jest mi z czymś trudno, to bardzo mi pomaga rozmawianie o tym. Są w moim otoczeniu ludzie, którzy to akceptują, ale zdarzają się też tacy, których to wkurza. Z tymi drugimi niestety relacje mam coraz słabsze, bo w moim pojęciu, jeśli mam być szczera, to mówię o różnych trudnościach, będących moją codziennością, oni natomiast uważają, że skoro sama sobie tak życie urządziłam, to nie mam prawa się uskarżać.
Ja np. nie jestem wylewny, ale jeżeli wiem, że w jakiś sposób bliska osoba dopyta, to czasem opowiem co mnie trapi. W zależności od stopnia znajomości na różnym poziomie szczegółów
No, dobra. Czuję, że nie rozumiem i nie jestem zrozumiana. Mniejsza o to. Myślałam do tej pory, że też rozumiem, że są kontakty o różnym poziomie głębokości i zakładające różny poziom zaangażowania. I nie o to mi w pytaniu chodziło. Toteż trochę mnie dziwi, że w tym kierunku poszły wyjaśnienia. Ale może nie potrafię wyrazić, o co mi chodziło, albo sama nie wiem, o co. Nieważne.
To ja dorzucę moje. Źle, mogę powiedzieć komuś, o kim myślę że zrozumie. Albo wszystko jedno komu, wtedy, gdy mam chęć wrzeszczeć w kosmos, że jest tragicznie. I gdy mam dość, dość, dość.
@Katarzyna poniekąd Cię rozumiem i wiesz diceniam rozmowę z dzieckiem tylko i jedynie z nim. czasami siedzę z maluchami i tak do nich gadam oni patrzą i się najczęściej uśmiechają bo mama coś tam gada. I jest dobrze bez jakichkolwiek intencji jak u dorosłych. To tak nie na temat trochę.
Wydaje mi się, że zawsze warto być sobą. Szanując innych, zachowywać się zgodnie ze swoim przeczuciem. Nie możemy wszystkim dogadzać. To raczej inni powinni nas zaakceptować, jakimi jesteśmy.
Ja na pytanie osób znajomych ale niezbyt bliskich co słychać zwykle odpowiadam "jeszcze żyjemy - jakoś - z naciskiem na jakoś". Najczęściej zniechęca to do dalszej dyskusji
No i przecież zależy od okoliczności. Inaczej,bo po łebkach, odpowiem na pytanie przyjaciela spotkanemu w locie, a inaczej, jak mamy dla siebie wieczór.
@Polly - no, tak się składa, że sąsiad też ma u mnie dług. Nie aż tak duży, jak Twój sąsiad, ale 10 zł to to nie jest. Pożyczył większą sumę na kilka dni, bo kupował okazyjnie samochód, a miał problem z dostępem do swojej gotówki zablokowanej na koncie. I większość tej sumy oddał, zgodnie z umową, po kilku dniach. Ale nie całość. Wyjeżdżał na wakacje kilkudniowe i obiecał, że jak wróci, to odda resztę. Ale po powrocie z wakacji nie podjął tematu. A teraz ja mam problem: 1. Czy wypada się upomnieć? Może, skoro nie oddaje, to nie ma z czego, więc głupio będzie i niezręcznie, a ja i moje dzieci jeść co mamy i nie zbiedniejemy jakoś bardzo nawet, jeśli sąsiad nie odda wcale. 2. A może mi się coś pokiełbasiło i on jednak oddał już całość? A może doniósł tę brakującą resztę, gdy mnie nie było w domu i zostawił dzieciom? No, głupio by bardzo wyszło, gdybym się upominała o coś, co mi się nie należy. 3. Sąsiedzi są dla mnie ludźmi nieodgadnionymi. Dobrzy ludzie - chcę w to wierzyć, ale nie potrafię zrozumieć wielu ich zachowań. Głównie dlatego, że często mam bardzo silne poczucie, że mówią coś zupełnie innego niż robią. A potem niespodziewanie wyjeżdżają do mnie z pretensjami, a ja nie rozumiem, dlaczego. 4. Nie chciałabym doprowadzić do sytuacji, jak u Ciebie. Wolę stracić te pieniądze niż mieć za płotem ludzi obrażonych na mnie.
Komentarz
Jeszcze jedno nam tu wyszło słowo na "k".
Ludzie wkurzają się, że ktoś sobie o nich przypomina głównie w potrzebie, a Ty kiedyś napisałaś, że to miłe. bo fajnie być potrzebnym.
Zmieniłam myślenie i mi jest lepiej w życiu
Intencje.
Gdyby tak było, w stosownej okoliczności chętnie pozyczylabym "sp....aj"
A tak, to jednak wolę się sparzyć ale nie zrobić komuś przykrości.
Piąteczka, kocham cię.
Algorytmu na ludzi nie mam
Jak ktoś ma realne problemy to przypadkowym osobom chyba o nich nie opowiada...
Konwenanse to jedno, ale inna sprawa, że ja jestem z natury marudą, i jak wiecie, mam w zwyczaju ciągle na coś narzekać. Nie celowo, po prostu jak jest mi z czymś trudno, to bardzo mi pomaga rozmawianie o tym. Są w moim otoczeniu ludzie, którzy to akceptują, ale zdarzają się też tacy, których to wkurza. Z tymi drugimi niestety relacje mam coraz słabsze, bo w moim pojęciu, jeśli mam być szczera, to mówię o różnych trudnościach, będących moją codziennością, oni natomiast uważają, że skoro sama sobie tak życie urządziłam, to nie mam prawa się uskarżać.
Przecież to zależy z kim, gdzie i kiedy.
W zależności od stopnia znajomości na różnym poziomie szczegółów
Mniejsza o to.
Myślałam do tej pory, że też rozumiem, że są kontakty o różnym poziomie głębokości i zakładające różny poziom zaangażowania. I nie o to mi w pytaniu chodziło. Toteż trochę mnie dziwi, że w tym kierunku poszły wyjaśnienia. Ale może nie potrafię wyrazić, o co mi chodziło, albo sama nie wiem, o co.
Nieważne.
Źle, mogę powiedzieć komuś, o kim myślę że zrozumie.
Albo wszystko jedno komu, wtedy, gdy mam chęć wrzeszczeć w kosmos, że jest tragicznie. I gdy mam dość, dość, dość.
Inaczej,bo po łebkach, odpowiem na pytanie przyjaciela spotkanemu w locie, a inaczej, jak mamy dla siebie wieczór.
Nietaktem jest nie oddać.
I zależy też o jakiej kwocie mówimy, bo być może o 10 zł bym się nie upominała ale o większą kwotę już tak.
A teraz ja mam problem:
1. Czy wypada się upomnieć? Może, skoro nie oddaje, to nie ma z czego, więc głupio będzie i niezręcznie, a ja i moje dzieci jeść co mamy i nie zbiedniejemy jakoś bardzo nawet, jeśli sąsiad nie odda wcale.
2. A może mi się coś pokiełbasiło i on jednak oddał już całość? A może doniósł tę brakującą resztę, gdy mnie nie było w domu i zostawił dzieciom? No, głupio by bardzo wyszło, gdybym się upominała o coś, co mi się nie należy.
3. Sąsiedzi są dla mnie ludźmi nieodgadnionymi. Dobrzy ludzie - chcę w to wierzyć, ale nie potrafię zrozumieć wielu ich zachowań. Głównie dlatego, że często mam bardzo silne poczucie, że mówią coś zupełnie innego niż robią. A potem niespodziewanie wyjeżdżają do mnie z pretensjami, a ja nie rozumiem, dlaczego.
4. Nie chciałabym doprowadzić do sytuacji, jak u Ciebie. Wolę stracić te pieniądze niż mieć za płotem ludzi obrażonych na mnie.