Z cyklu - tego się nie sądzi, to się leczy.

17891113

Komentarz

  • @Bea ach bo Wy macie te przedpotopowe metody a u nas sama awangarda nowoczesnosci
  • edytowano listopada 2021
    Ach przypomniał mi się wierszyk, którego uczyla mnie moja Mama

    Grzeczne dziecko, gdy wstanie,
    nie woła o śniadanie,
    tylko rączki umyje,
    buzię, uszy i szyję
    i uczesze się pięknie,
    do modlitwy uklęknie,
    trzyma rączki złożone
    i na żadną się stronę
    nie ogląda, nie kręci,
    bo ma zawsze w pamięci,
    że Pan Jezus jest wszędzie,
    z dzieci cieszyć się będzie.
    Podziękował(a) 3Barbasia Rejczel TecumSeh
  • @Honi moja babcia nas uczyła tego... jej ale wspomnienia.
    Podziękował(a) 2[Usunięty użytkownik] Bea
  • Termin „grzeczne dziecko” jest bardzo nie w porządku. Taki oceniający. Dziecko ma być spontaniczne, niezahamowane, ma swobodnie wyrażać siebie. A otoczenie ma to znosić cierpliwie z akceptacją dla dziecięcych zmagań ze światem. Ewentualnie - podziwiać i nagradzać, ale to jużnie wedle wszystkich koncepcji
    Podziękował(a) 2[Usunięty użytkownik] Bea
  • Bagata powiedział(a):

    Haha, @pawelk , ajlowju :smiley: Widać, żeś starej daty.
    Po pierwsze, nie ma złych uczuć, a tu nie daje się dziecku prawa do odczuwania smutku czy złości.
    Po drugie, dziecko ma prawo swoje uczucia wyrażać, a nie zawsze być uśmiechnięte.
    Po trzecie, co to za przymuszanie do jedzenia.
    Po czwarte, czemu dziecko ma kochać obca panią.
    Może jeszcze coś by się znalazło.

    Ojej a ja wpadłam tylko na to co po czwarte ! Ale uznałam że to taka wierszykowa przenośnia;)
  • edytowano listopada 2021
    znałam jeszcze taką wersję

    "...że Pan Jezus jest wszędzie i za złe karał będzie"
    B)
    Podziękował(a) 3Rejczel Rusałka TecumSeh
  • Kurdens, gdzie się nie obejrzysz, tam opresja, ocena, tłamszenie psychiki, itp, itd.
    Najlepiej to w ogóle nic nie mówić i broń Boże niczego nie uczyć dzieci, bo im jeszcze na psyche siądzie:)
    Podziękował(a) 3Bea Ewasz Katarzyna
  • A co jest dobre, co złe, wybierze w swoim czasie, najlepiej jak będzie dorosłe
  • Nasza babcia też śpiewała nam te piosenkę wersji: "i za złe karać będzie". W dodatku mama nauczyła nas krotkiej rymowanki: "wczesnym rankiem przed śniadankiem piłujemy drzewo z Jankiem", żeby zaszczepić w dzieciach pracowitość od samego rana, od najmłodszych lat.
    Pamiętam prace i modlitwę. Babcia od rana kręciła się przy kuchni( taka mieliśmy jak w prepersowym wątku ;) ) śpiewając "Kiedy ranne wstają zorze", pachniało takim pierwszym dymem z rozpalania pod kuchnią :) Kiedyś to było....Babcia była tak pracowita, że jak już na końcówce życia zachorowała i leżała w łóżku - kazała sobie przynieść ggroch i fasolę do łuskania, żeby choć rękoma coś robic, nie leżeć, przydać się na coś. Takie podejście.
  • Teraz też mamusie często są pracowite od rana, a dzieci mają się tylko uczyć. To ich cała praca.
    Podziękował(a) 2Bea Calineczka27
  • Aha. Jeśli mówiłam, że moi rodzice są nadopiekuńczy, to odszczekuję! Hau hau! :D
  • Jak mnie czasami moja matka wkurza, ale będę wdzięczna jej do końca życia za naukę samodzielności i wtłoczenie do łba, że wszystkiego(no prawie) da się nauczyć.
    Kiedyś to zezwolenie na samodzielność odbierałam jako lekkie zaniedbanie :) a teraz jej dziękuję.
    Moje dzieci kanapki do szkoły robiły sobie od drugiego semestru pierwszej klasy, a tak od 3-4 klasy robiły też czasami wieczorem rodzicom do pracy :)
  • Ja i rodzeństwo od początku byliśmy wdrażanie do samodzielności. Nawet brat, który był bardzo niskiego wzrostu musiał sobie radzić z sięganiem. Wydawało mi się to takie normalne. Jednak nie lubiłam tego podziału na męskie i żeńskie prace. Kiedy zmywanie i mycie podłóg były głównie dla mnie, bo to do mnie mieliby przychodzić chłopcy. Do dziś nie cierpię zmywać.
    Podziękował(a) 1Calineczka27
  • Komunikacją miejską po raz pierwszy jechałam sama w wieku 15 lat -

    Jakże inna rzeczywistość. Widocznie nie miałaś wewnętrznej potrzeby.

    W wieku 13 lat spakowałem się i pojechałem w ciemno do kolegi z wakacji w stalowej woli. Rodzicom zostawiłem kartkę na stole, pojechałem do Sławka wrócę w niedzielę ( był chyba czwartek).

    W wieku 7 lat poszedłem pierwszy raz na wagary, bo pani miała pytać śpiewu, a ja się wstydziłem.
    Kupiłem 10 biletów MPK za 10 zł i jeździłem różnymi tramwajami od pętli do pętli.

    Podziękował(a) 2Bea Calineczka27
  • @Polly a jak to się stało, że tak wcześnie stałaś się taką odważną, świadomą i zdecydowaną kobietą?!
    To podważa cały sens wychowywania dzieci do odpowiedzialności poprzez obowiązki i ponoszenie konsekwencji! (na wszelki wypadek nie powiem swoim o Tobie ;) )
    Podziękował(a) 2TecumSeh wiesia
  • No właśnie.
    Ja też byłam jako dziecko wyręczana we wszystkim. No może czasem kurze wycierałam u siebie w pokoju.

    Wprawdzie ja akurat nigdy nie stałam się odważną, świadomą i zdecydowaną kobietą, ale w zakresie obowiązków domowych, odkąd wyprowadziłam się od rodziców, stawiam sobie piątkę.
    Podziękował(a) 1wiesia
  • Zawsze z rozrzewnieniem wspominam, że w pierwszych miesiącach po ślubie kompletnie nie radziłam sobie z symultanicznymi pracami domowymi. Jeśli np wstawiłam pralkę, to nie zdążyłam ugotować obiadu, jeśli odkurzałam, to nie było ani obiadu ani prania... Tak było :joy:
  • pawelk powiedział(a):

    Komunikacją miejską po raz pierwszy jechałam sama w wieku 15 lat -

    Jakże inna rzeczywistość. Widocznie nie miałaś wewnętrznej potrzeby.

    W wieku 13 lat spakowałem się i pojechałem w ciemno do kolegi z wakacji w stalowej woli. Rodzicom zostawiłem kartkę na stole, pojechałem do Sławka wrócę w niedzielę ( był chyba czwartek).

    W wieku 7 lat poszedłem pierwszy raz na wagary, bo pani miała pytać śpiewu, a ja się wstydziłem.
    Kupiłem 10 biletów MPK za 10 zł i jeździłem różnymi tramwajami od pętli do pętli.

    I co rzekli rodzice na wizytę u Sławka? :joy: "Jak bylo?" Czy coś jeszcze? :)
  • co rzekli rodzice na wizytę u Sławka? :joy: "Jak bylo?" Czy coś jeszcze? :)

    Mi dużo pozwalali, z grubsza obowiązywała zasada, że mam powiedzieć gdzie idę i kiedy wrócę.
    W tym wieku już od dawna jeździłem samodzielnie PKS do babci i różne inne wycieczki w okolicy, więc to nie był jakiś wielki szok.
    Podziękował(a) 1joanna_1991
  • Ale swoją drogą, nie mieliśmy nawet telefonu, teraz człowiek by osiwiał ;)
  • Ja pierwszy raz do babci, ok.100 km autobusem, jechałam sama w wieku 7-8 lat.
    Mama mnie do autobusu wsadziła, a babcia mnie odebrala. Powtarzałyśmy ten manewr często, a z czasem już bez asysty przy wsiadaniu i wysiadaniu i w wieku ok.13-14 lat jak mi autobus zwiał, to pojechałam stopem.
  • O to ja tak samo byłam wsadzana do autobusu i na miejscu ktoś na mnie czekał. Ale zawsze miałam stracha, że przegapie przystanek czy coś.
    No i to nie było aż tyle kilometrów.
  • @Polly - w ogóle mi po wpisach (wiem, pozory mylą) nie wyglądasz na osobę trzymaną pod kloszem a przez to nieporadną.

    Ale może po prostu wykonałaś dobrą robotę nad sobą?
    Duduś powiedział(a):

    @Polly a jak to się stało, że tak wcześnie stałaś się taką odważną, świadomą i zdecydowaną kobietą?!

    Dołączam do pytania:)
    Duduś powiedział(a):


    To podważa cały sens wychowywania dzieci do odpowiedzialności poprzez obowiązki i ponoszenie konsekwencji! (na wszelki wypadek nie powiem swoim o Tobie ;) )

    Bo ja wiem czy podważa? Po prostu nie odbiera nadziei w przypadku zaniedbań :)

  • TecumSeh powiedział(a):



    Bo ja wiem czy podważa? Po prostu nie odbiera nadziei w przypadku zaniedbań :)

    Nam daje nadzieję. Dzieciom dałoby argumenty! :p
    Podziękował(a) 2Katanna TecumSeh
  • Ano:)
    Dlatego wiedzę dzieciom należy ostrożnie dawkować :p
    Podziękował(a) 2Izka katarzynamarta
  • Moi rodzice w wieku 14 lat wysłali mnie na kurs angielskiego do UK, ale nie z biurem tylko musiałam sama tam dolecieć samolotem, ktoś na mnie czekał na lotnisku. Z powrotem miałam challenge: musiałam sama zorganizować sobie transfer z miejscowości zamieszkania na Heathrow i sama wsiąść do samolotu. Dałam radę. Potem mając niecałe 16 poleciałam sama do USA z przesiadką w Londynie.
    Podziękował(a) 4gahana Katanna pawelk TecumSeh
  • edytowano listopada 2021
    Ja to już chyba w ogóle nie wierzę w te wszystkie porady psychologiczne dla rodziców.

    Zapisałam się ostatnio na webinar o dzieciach w pandemii. Wczoraj była pierwsza część, pani psycholog przez godzinę opowiadała, co robić, żeby dziecko wykształciło właściwą samoocenę i o tym, czym grożą błędy wychowawcze. Jako żywo nie popełnialiśmy nigdy tych błędów (no może czasem, ale na pewno nie nagminnie). Nie uzależnialiśmy stosunku do dziecka od jego wyników (co to za pomysł w ogóle!), nie krytykowaliśmy niekonstruktywnie, byliśmy blisko i poświęcaliśmy uwagę, a córka ma wszystkie problemy, przed którymi pani psycholog przestrzegała - nieadekwatną niską samoocenę, perfekcjonizm, lęki.

    Jak patrzę na siostrę męża, której matka zawsze mówiła, że jest gruba i głupia, a ona wyrosła na wesołą osobę, przekonaną o swojej wspaniałości, to naprawdę zaczynam wątpić w sens jakichkolwiek wysiłków.
  • Bagata powiedział(a):

    Jak patrzę na siostrę męża, której matka zawsze mówiła, że jest gruba i głupia, a ona wyrosła na wesołą osobę, przekonaną o swojej wspaniałości, to naprawdę zaczynam wątpić w sens jakichkolwiek wysiłków.

    To mogą być pozory.
    Też znałem taką dziewczynę - acz gdyśmy szczerze kiedyś pogadali, to co niosła ze sobą, to było coś potwornego.

    Ale maskę miała idealnie dopasowaną - sympatyczna, wesoła, pewna siebie. No i ładna do tego.
  • Nie nie, to nie pozory. Znamy się dobrze i blisko od wielu lat.
    Podziękował(a) 1TecumSeh
  • której matka zawsze mówiła, że jest gruba i głupia,


    Jak czytam coś takiego, to mnie straszny wk bierze. Jak można.

Zostaw komentarz

PogrubionyKursywaPrzekreślenieLista numerowanaLista nieuporządkowana
Emoji
Attach file
Attach image
Wyrównaj do lewejWyśrodkujWyrównaj do prawejPrzełącz widok HTMLPrzełącz pełna stronaPrzełącz światła
Upuść obraz/plik