Hmm, ok. Czyli starszych przepraszać, młodszych nie. No cóż, myślę i myślę, szczerze, ale naprawdę nie widzę uzasadnienia tego podziału.... Autorytetu moim zdaniem nie buduje się przekonywaniem dziecka o swojej doskonałości.. Edit - a jeśli temu młodszemu tłumaczysz, kiedy zachowałaś się w swojej ocenie niewłaściwie, to jak to konkretnie wygląda?
@Juka nie bardzo wiem o co Ci chodzi i co chcesz udowodnic? Jakiej doskonałości? Przeciez nie każę Ci wcielać w życie tego, co ja robię, czym żyję. Piszę na podstawie własnego doświadczenia ciagle, a nie jako uniwersalną zasadę. Naprawdę nic ponad. Każdy inaczej ma i jest ok. A jak nie ok to poszukuje, żeby było ok. Ja znalazłam i mi z tym dobrze, to działa na mnie, męża, dzieci. Nie rozumiem co mam napisać...?
Dla mnie już trochę za późno na wcielanie czegokolwiek, najmłodsza ma 16 lat a starsze dorosłe Dociekam , bo lubię wiedzieć czemu ludzie myślą tak jak myślą, zwłaszcza jeśli ja myślę inaczej. Pytam o konkret, jak to w praktyce wygląda, kiedy wiesz że zawiniłaś czymś wobec dziecka, ale uważasz że nie należy przepraszać. Oczywiste nie musisz odpowiedzieć, jeśli to zbyt prywatne pytanie.
@Juka robię wszystko, żeby nie doprowadzić do sytuacji kiedy musiałabym przepraszać to byłoby jak pisałam wcześniej "turbowrzeszczenie" albo nie wiem co...no mówię, mi jest łatwiej bo jestem z natury łagodna i nie awanturująca się. To wszystko.
@Bagata powtarzam jak mantrę bo to jedno z moich 10 ever odkryć życiowych. Magnez B6. Magnez B6. Dużo. Dużo. Mówię ci. Jak mi się zdarza przerwa w suplementacji z najrozmaitszych przyczyn, to szybciutko wchodzę w tryb mr Hyde'a. Zagryzam ludzi żywcem. Po magnezie zmieniam się w dr Jekyll'a, względnie w "ujdzie". Oczywiście możliwe że to u mnie osobnicze, może mam maksymalne niedobory, jakieś zaburzenie wchłaniania albo inną przypadłość. Możliwe że mój układ nerwowy potrzebuje większych niż przeciętnie dawek magnezu i/lub słabo go przyswaja. Z drugiej strony, sięgnęłam po Mg pierwszy raz ujrzawszy reklamę, w której stało że uspokaja rozedrgany nerwowo organizm. No i to był strzał w dziesiątkę. Na mnie działa wyłącznie chellat z B6. Koniec OT. Wybaczcie że się wtrąciłam.
Już to padło wcześniej, ale ja mam doświadczenie tego, że mnie nie przepraszano, że to ja byłam winna złości rodziców, bo byłam nieposłuszna, niegrzeczna itp. itd. Więcej, byłam też jedyną przyczyną złego zachowania młodszej siostry, bo cyt.: "od kogo się tak nauczyła?"
Ten model zrobił mi coś takiego, że wypowiedzenie słowa "przepraszam" to było coś ponad moje siły, możliwości, dusiło mnie dosłownie. Musiałam się napracować niebotycznie, by się przełamać. Stąd teraz przepraszam moje dzieci - niezależnie od wieku. Nawet maleńkie, jeśli czymś wobec nich zawinię, typu: zapomnę, zaniedbam, o nawrzeszczeniu nie wspominając... Moim zdaniem to uczciwe wobec nich, a nie widzę jakiegoś nadszarpnięcia autorytetu rodzicielskiego, który mogę budować inaczej. Ponadto dla mnie przepraszanie jest wyrazem dojrzałości i męstwa. No serio. I tego chcę uczyć dzieci także swoim marnym przykładem.
Zdarzała mi się narracja typu: przepraszam, że ZA BARDZO UNIOSŁAM SIĘ ZŁOŚCIĄ, ale zwróć uwagę, że ty się też denerwujesz, gdy kilka razy o coś mnie prosisz, a ja nie reaguję... Ale jakiś czas temu doszłam do wniosku, że raczej powinnam oddzielać sytuacje, żeby nie wzbudzać poczucia winy za MOJE błędy. I po prostu przepraszam za swoje niewłaściwe wyrażenie frustracji. A reszta to osobna kwestia.
Jako sukces postrzegam to, że starsza córka, która za skarby kiedyś nie chciała przepraszać, teraz robi to właściwie bez większego problemu, z wyraźną skruchą i żalem.
Taka sytuacja: Jest pewna pani. Zgłosiła się do mojej szefowej w poniedziałek wieczorem, że prosi o patronaż. Szefowa zgłosiła to mi. Pani zadzwoniła we wtorek. Miło porozmawiałyśmy. Pani urodziła trzecie dziecko przez cc. Nie ma żadnych problemów, ze wszystkim sobie radzi. Na środę jest umówiona w szpitalu (do którego ma daleko) na zdjęcie szwów. Zaproponowałam, że przyjdę w środę i szwy jej zdejmę. Pani stwierdziła, że woli to zrobić w szpitalu. Ok, jej decyzja. Chciałam odwiedzić ją od razu we wtorek, stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby. Umówiłyśmy się na piątek. W piątek rano obudziłam się z infekcją. Zawiadomiłam panią, że jestem chora i nie jest dobrym pomysłem, bym odwiedzała ja i noworodka. Pani przyznała mi rację i odłożyłyśmy nasze spotkanie. Próbowałam do niej dzwonić, ale nie odbierała. Potem ona próbowała dzwonić do mnie, ale chyba wtedy rozmawiałam lub byłam poza zasięgiem. Wczoraj znów wymieniłyśmy smsy. Wieczorem pani wysłała mojej szefowej pełnego żalu smsa, że nie jest się w stanie ze mną skomunikować, że odwołałam nasze piątkowe spotkanie, nie odbieram telefonu, nie odpowiadam na smsy i całe szczęście, że nie umówiła się ze mną na zdjęcie tego szwu, bo by z tym szwem została. Szefowa, z którą mam świetną relację przesłała mi tego smsa. Jak wspomniałam, z betonu nie jestem i cokolwiek mnie to wkurzyło. Gdybym zaraz po tej informacji zadzwoniła do pani, to bym była dla niej niemiła. Zamiast tego, zadzwoniłam do mojej szefowej, ulałam sobie jadu, zostałam pogłaskana, ustaliłyśmy wspólnie, że hormony w połogu są bezlitosne, a po tej rozmowie czułam się gotowa, by w pełni profesjonalnie pogadać z tamtą panią. Było sympatycznie. Pani zadała szereg merytorycznych pytań, uzyskała odpowiedzi. Umówiłyśmy się na przyszły tydzień, gdy będę już zdrowa. (...)
W nawiązaniu do opisanej wczoraj sytuacji - taka pointa: Dzwoni szefowa. W różnych bieżących sprawach. Między innymi mówi mi, że dostała od tamtej pani entuzjastycznego smsa po tym, jak sobie ze mną spokojnie porozmawiała i uzyskała odpowiedzi na wszelkie nurtujące ją pytania i wątpliwości.
Komentarz
Edit - a jeśli temu młodszemu tłumaczysz, kiedy zachowałaś się w swojej ocenie niewłaściwie, to jak to konkretnie wygląda?
Dociekam , bo lubię wiedzieć czemu ludzie myślą tak jak myślą, zwłaszcza jeśli ja myślę inaczej. Pytam o konkret, jak to w praktyce wygląda, kiedy wiesz że zawiniłaś czymś wobec dziecka, ale uważasz że nie należy przepraszać. Oczywiste nie musisz odpowiedzieć, jeśli to zbyt prywatne pytanie.
Oczywiście możliwe że to u mnie osobnicze, może mam maksymalne niedobory, jakieś zaburzenie wchłaniania albo inną przypadłość. Możliwe że mój układ nerwowy potrzebuje większych niż przeciętnie dawek magnezu i/lub słabo go przyswaja.
Z drugiej strony, sięgnęłam po Mg pierwszy raz ujrzawszy reklamę, w której stało że uspokaja rozedrgany nerwowo organizm. No i to był strzał w dziesiątkę.
Na mnie działa wyłącznie chellat z B6.
Koniec OT. Wybaczcie że się wtrąciłam.
Ten model zrobił mi coś takiego, że wypowiedzenie słowa "przepraszam" to było coś ponad moje siły, możliwości, dusiło mnie dosłownie. Musiałam się napracować niebotycznie, by się przełamać.
Stąd teraz przepraszam moje dzieci - niezależnie od wieku. Nawet maleńkie, jeśli czymś wobec nich zawinię, typu: zapomnę, zaniedbam, o nawrzeszczeniu nie wspominając... Moim zdaniem to uczciwe wobec nich, a nie widzę jakiegoś nadszarpnięcia autorytetu rodzicielskiego, który mogę budować inaczej. Ponadto dla mnie przepraszanie jest wyrazem dojrzałości i męstwa. No serio. I tego chcę uczyć dzieci także swoim marnym przykładem.
Zdarzała mi się narracja typu: przepraszam, że ZA BARDZO UNIOSŁAM SIĘ ZŁOŚCIĄ, ale zwróć uwagę, że ty się też denerwujesz, gdy kilka razy o coś mnie prosisz, a ja nie reaguję... Ale jakiś czas temu doszłam do wniosku, że raczej powinnam oddzielać sytuacje, żeby nie wzbudzać poczucia winy za MOJE błędy. I po prostu przepraszam za swoje niewłaściwe wyrażenie frustracji. A reszta to osobna kwestia.
Jako sukces postrzegam to, że starsza córka, która za skarby kiedyś nie chciała przepraszać, teraz robi to właściwie bez większego problemu, z wyraźną skruchą i żalem.
Dzwoni szefowa. W różnych bieżących sprawach. Między innymi mówi mi, że dostała od tamtej pani entuzjastycznego smsa po tym, jak sobie ze mną spokojnie porozmawiała i uzyskała odpowiedzi na wszelkie nurtujące ją pytania i wątpliwości.