Słuchałam odnośnie hejtu w sieci audycji, przecież to też przemoc, choć tam nie tylko o hejt chodziło: dorosły człowiek musi zauważyć dwie rzeczy przy ostrej krytyce: czy osoba która go krytykuje jest kompetentna w danej dziedzinie i czy życzy mu dobrze. Podobnie w życiu. Osoby które bardzo się przejmują porozumieniem bez przemocy bardzo łatwo też ich zadaniem ulegają zranieniu. Trudno z takimi ludźmi rozmawiać, bo generalnie trzeba się że wszystkim z nimi zgadzać.
Chyba chodzi w jaki sposób to wypowiada. Z miłością czy nie To widać bardzo. Albo chce się komuś zwrócić uwagę skrytykować czy też wnieść do jego życia zmianę.
Taka mnie refleksja naszła względem tego NVC, że pomysł dobry jest, ale wykonanie, zwykle kulawe. Dwa kierunki tej kulawości mi się nagle wyklarowały: 1. W relacji z dziećmi rezygnacja z wymagań i wychowania, bo przecież dziecka nie można do niczego zmuszać. Zmierza do patologii o charakterze "wychowania bezstresowego" 2. W relacjach ze wszystkimi, zaaplikowanie nabytej wiedzy przede wszystkim do siebie, w kontekście oczekiwań od wszystkich wokół, że teraz to powinni się liczyć z moimi emocjami i uczuciami, a ja mam narzędzia, żeby to od nich egzekwować. Zmierza do patologii pt. "robienie z siebie biednej niezrozumianej ofiary".
A teraz bardziej pozytywnie. Tak sobie pomyślałam, że ta cała wiedza (czy to NVC, czy rodzicielstwo bliskości, czy trening uważności) może być bardzo cenna, jeśli się ją przyjmie z pokorą i potraktuje jako narzędzia ułatwiające zrozumienie funkcjonowania własnego i innych ludzi. Tylko przy aplikacji tego wszystkiego w nasze relacje, trzeba dołożyć, proporcjonalnie do tej wiedzy, ze dwa razy więcej pokory i gotowości do wybaczania wszystkim tym, którzy nie są tak oświeceni, jak my
Oświecenie było trochę żartem. Chodzi mi o to, że często ludzie nabywając pewne kompetencje tracą wyrozumiałość dla ludzi, którzy nie stosują się do tych poznanych zasad. Tak, jakby nie wiedzieli, że nie koniecznie razem z nimi cały świat został uświadomiony. Zamiast odnosić się do innych z większym zrozumieniem i z większym zrozumieniem przyjmować swoje reakcje na różne zachowania innych, często oczekujemy, że to inni nagle będą się zachowywać z większą wyrozumiałością wobec nas tak, jakby to oni nabyli kompetencje, które my mamy.
Słuchałam odnośnie hejtu w sieci audycji, przecież to też przemoc, choć tam nie tylko o hejt chodziło: dorosły człowiek musi zauważyć dwie rzeczy przy ostrej krytyce: czy osoba która go krytykuje jest kompetentna w danej dziedzinie i czy życzy mu dobrze. Podobnie w życiu. Osoby które bardzo się przejmują porozumieniem bez przemocy bardzo łatwo też ich zadaniem ulegają zranieniu. Trudno z takimi ludźmi rozmawiać, bo generalnie trzeba się że wszystkim z nimi zgadzać.
Chyba chodzi w jaki sposób to wypowiada. Z miłością czy nie To widać bardzo. Albo chce się komuś zwrócić uwagę skrytykować czy też wnieść do jego życia zmianę.
No nie do końca. Jak mi trener na siłowni powie, że ch...o robię pompki i tak to se mogę nie napiszę co to jakoś mało mnie rani sposób jego wypowiedzi, bo właśnie wiem że jest kompetentny i chce dla mnie dobrze. Nikt mi zmiany do życia nie wprowadzi na zasadzie perswazji. To ja muszę dojrzeć do zmiany a nie że ktoś mi powie. Ja dzieciom często coś zlecam tonem rozkazującym. Inaczej ignorują. Plus muszą znać procedury. Tzn co to znaczy posprzątaj łazienkę. Odkryłam że najbardziej rozwalajacą wszelką efektywność rzeczą jest właśnie brak procedur. Bo wiele spraw każdy rozumie inaczej niż ja. I stąd rodzą się nieporozumienia, awantury itd.
Do trenera nie mam osobistego stosunku. Gdyby zaś mąż mi powiedział tak o obiedzie byłby mały problem. Moc słowa ma dużą wartość Unikam jak mogę wulgaryzmów. Nawet w stosunku do Pan w sklepie czy Pana na silowni
Dla mnie to jest oczywiste Że krytykuje z miłością. Oczywiste ale nie łatwe do wykonania. Często aby to wyplynelo potrzeba czasu a w sytuacjach krytycznych go nie ma. Ale jeśli mam wyrazić do kogoś sądy i widzę że wiele we mnie nadal złości i miłości brak to uważam że muszę poczekać Z dziećmi działa to tylko kiedy sytuacja nie jest naglaca
Dużo ważenia i roztropności w każdej wypowiedzi to chyba klucz do sukcesu. I myślę że w tym rozumie mnie Katarzyna
Tyle tylko, że za ważenie i roztropność możemy odpowiadać tylko po swojej stronie. A często jest tak, że wraz ze wzrostem świadomości sobie bardziej wybaczamy, a od innych oczekujemy, że będą uważni, roztropni, świadomi, akceptujący i co tam tylko jeszcze, żeby nam było bardziej komfortowo. W każdym razie ja się z taką tendencją stykam u siebie (staram się zwalczać) i u innych.
Tylko że to nie zawsze możliwe. Mój mąż używa różnych słów. Jak za dużo wulgaryzmów to mu po prostu mówię żeby tyle nie klął bo się skupiam na jego przeklinaniu a nie na tym co chce zakomunikować. Ja używam rzadko, ale zdarza mi się. Nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia, bo używam celowo. Mnie dużo czadem złości ale jakoś nie uważam tego za brak miłości. Raczej cierpliwość mi się kończy a nie miłość.
Tak sobie myślę, że z dziećmi warto rozmawiać w atmosferze życzliwości w momentach, gdy jest spokój i właściwa po temu chwila. Jeśli są właściwie przygotowane i przekonane o tym, że rodzic kocha, a tylko czasem, pod wpływem emocji może zadziałać w sposób głupi i raniący, to łatwiej będzie im zrozumieć i wybaczyć. Moje dzieci od maleńkości słyszą ode mnie, że kocham je tak samo bardzo, gdy zachowują się w sposób dla m nie przyjemny, jak i gdy są dla mnie dokuczliwe. Tylko ich dokuczliwe zachowania trudniej mi znosić. A czasem, szczególnie w przypadku dzieci starszych, bywają takie zachowania dla mnie źródłem niepokoju o przyszłość moich dzieci. Bywa więc, że reaguję emocjonalnie, bo jestem tylko człowiekiem i nie zawsze umiem sobie z moimi emocjami poradzić. Ale to w żaden sposób nie wpływa na moją miłość do dzieci.
Kiedyś w jakimś poradniku albo gazetce wyczytałam, że jak już masz czerwono przed oczami i masz ochotę zabić, udusić i zawieźć do okna życia swoje kochane dzieciątko, to powiedz sobie"przecież i tak je kochasz". Mi to bardzo pomagało i pomaga.
Wiadomo, najlepiej się nie doprowadzać do stanów wściekłości, ale bywa różnie.
Ja od swoich młodszych dzieci codziennie słyszę po kilkanaście, a nawet dziesiat razy, że mnie kochają. Oczywiście ja również im to mówię. Mówię też, że jeśli nawet postanowiliby mnie zabić, to i tak ich będę kochać Staram się ich wspierać, dużo rozmawiamy, myślę, że jestem bardziej kumpelą niż mamą. Nie krępują mnie żadne tematy, nawet o seksie. Niestety jestem bardzo nerwowa i jak wyprowadzają mnie z równowagi, nie słuchają gdy ich proszę o coś po stokroć, to żeby nie roznieść domu i nie stracić głosu, rzucam wszystko i wychodzę. Nie jestem z siebie dumna, że tak robię ale nie wytrzymuje. To nie jest częste ale jest.
Wczlraj kolejne spotkanie. Ojciec nie ma chyba wyłacznika bo p 22 30 juz się rozlaczylam ale to w jaki sppsb interpretuje i jaki ma spkoj na te tematy do mnie przemawia. Bardzo dobry czas
W otwartej nie napiszę, ale mi wczoraj psycholog zalecił zdecydowanie stanowcze działanie opatrując je komentarzem, że mówi w ten sposób, bo nie jestem sadystą. Tymczasem brak radykalnych konsekwencji utrwala zachowania nieakceptowalne u dziecka.
bo empatia i słuchanie potrzeb to jedno ale stawianie granic to drugie, czego często brakuje rodzicom idącym za NVC. I niestety trzeba być konsekwentnym i czasemi ( a może często ) takie stawianie granic nie jest przyjemne dla dziecka.
Wczoraj gadałam z dziewczyna która poszukuje dla swojej p 5 latki jakiejś szkoły demokratycznej , wolnosciowej, podążającej za dzieckiem. Naczytała się ksiązek. Mówiła, że np uczenie dziecka rysunku na zorganoziwanych zajęciach jest nie ok, bo sztuka nie wymaga nauki to jest coś co jest naturalne w nas. No sorry to po co studia plastyczne> I generalnie ed nie powinna polegać na uczeniu dziecka tylko dawaniu muwolności. Powiedziałam, że przez osmozę nie nauczy się matematyki jeśli ma zamiłowanie wyłącznie do rysunku.
Chyba się nie rozumiemy... To o czym piszecie absolutnie nie ma potwierdzenia w tym w czym uczestniczę Akurat sytuacja dotyczyla mnie i pacjentki i widzialam roznice w postepowaniu z przemoca i bez
ja zakładam, że teoria NVC jest dobra, tylko czemu tyle osób ją wykoślawia w praktyce? miałam fajne warsztaty z rozsądną babką , która mimo, że uczyła nas o komunikacji bez przemocy i wsłuchiwaniu się w potrzby, dośc stanowiczo mówiła o stosowaniu kar jako konsekwencji zachowań (nie zawsze mogą to być konsekwencje naturalne). Oraz o tym, że trzeba stawiać granice czasem twarde i że czasem coś trzeba załatwić autorytetem rodzica.
Z pierwszym sie zgadzam Aneczka czyki ze empatia i sluchanie potrzeb to jedno Z nasteonym zdanie juz nie koniecznie tzn czego czesto brakuje rodzicom idacym na NVC
Grupa badawcza zbyt mala... żr tak powiem
I co dziwne. Ja na razie absolutnie nie wchodze w moje relacje w wychowanie dzieci
Teraz przygladam się sobie i to mi daje duze zrozumienie ...siebie
Aneczka.... nie wiem czemu ja wykoslawia. Szczerze mowiac nad tym się nie zastanawiam Pisze Wam tu o moich odczuciach. Dalekich od fanatzymu. Idea bardzo mi sie podoba
A gdzie Wy stosujecie porozumienie bez przemocy? Tak realnie? To chodzi o kontakty miedzyludzkie, znajomi, osoby postronne? Serio pytam. Bo z mężem żyje się jakiś juz okres czasu, są wypracowane pewne metody, schematy, żona zna męża, mąż zna żonę i myślę, że to kwestia kompromisów. Ja np nie mówię o uczuciach w ogóle, mój mąż też rzadko. Rozumiemy się wpół słowa jakby i odpuszczamy w najgorszym momencie dla dobra nas, dzieci itd. Nie rozumiem idei... Może dlatego, że mój świat to dom i zero koleżanek, nie mam styczności z ludźmi często w realu i nie wiem jak zastosować zasadę o której piszecie. Co do wychowania to zgadzam się po całości z @Katarzyna. Kiedyś usłyszałam od mądrej osoby, żeby nie przepraszać dzieci. I był to dla mnie szok, z ktorym się długo męczyłam. Można przytulic, wytłumaczyć ale nie przepraszać bo to daje wyraz relacji jaka powinna być. Nie, nie chodzi o pychę rodzica wywyższanie się czy próbę sił. To porządkuje hierarchię w domu, porządek. Stosujemy to, dzieciom krzywda się nie dzieje, starsi tez nie mają traumy, do tej pory wiedzą, że rodzice mają ostatnie zdanie w domu.
Zgadzam się z Aneczka 08 Wiem też, że Agnicha to dobra matka, widać po owocach I czytam co piszecie i bardzo się z tym czuję malutka...od 27 lat wychowuję dzieci i myślę że to łaska Boża , że one jakoś wyszły na ludzi. Te, które wyszły w świat i sobie radzą. Czytam Was i układam w głowie, co piszecie. Cenne wskazówki dajecie, dziękuję
Zgadzam się z Aneczka 08 Wiem też, że Agnicha to dobra matka, widać po owocach I czytam co piszecie i bardzo się z tym czuję malutka...od 27 lat wychowuję dzieci i myślę że to łaska Boża , że one jakoś wyszły na ludzi. Te, które wyszły w świat i sobie radzą. Czytam Was i układam w głowie, co piszecie. Cenne wskazówki dajecie, dziękuję
Kochana Ty jesteś praktykiem, masz juz dorosłe dzieci częściowo, więc to ja się moge od Ciebie uczyc.
@Aneczka08 a jak oceniasz kiedy zawinisz? Tzn jaką masz granicę kiedy to jest słuszne a kiedy za bardzo i przepraszasz? Ja mogę przeprosić starsze dziecko dorosły-dorosły. Ale jak mam zbuntowanego nastolatka? Albo małe dziecko? Przyznam, że sama stawiałam sobie te pytania i doszłam do wniosku, że to ma sens bo ustawia rodzic- dziecko. Dziecko widzi, kiedy przegina i jest akcja- reakcja w emocjach rodzica. To nie jest wcale takie proste wszystko nazywać bo można przegiąć w druga stronę i ani się obejrzymy a dziecko to wykorzysta. To wciąż kontrowersyjna teza, wiem o tym.
Uczymy dziecko słowami, ale przede wszystkim czynami. Według mnie, kiedy sama przepraszasz, uczysz tego dziecko. Kiedy nie przepraszasz, możesz wyrobić przekonanie, że jako dorosły, nie musi przepraszać. Nie chodzi o przegięcie, ale o zwykłe- przepraszam, poniosło mnie. Właściwie trzeba we wszystkim trzymać umiar, rozpatrywać konkretną sytuację z konkretnym człowiekiem w konkretnych okolicznościach. Nie sądzę, żeby ogólniki mogły to jakoś rozwiązać.
@Aneczka08 zgadzam się Tak samo ranię dzieci jak i innych i nie przepraszanie ich to nie szanowanie dziecka jako osoby. Krzyk, niesprawiedliwe potraktowanie, złość Kiedy ja przepraszam i widzą, że nie jest mi obca słabość uczą się przepraszać również. Nie na siłę - bo muszę przeprosić - to też można wymusić na dziecku. A co do komunikacji bez przemocy Scena sprzed kilku dni Pacjentka w sposób bardzo złośliwy, z ironią skomentowała moje kompetencje Mogłam mieć kilka postaw 1. pomyśleć, że jest głupia i niewiele wie - przemoc (a nawet jej coś odpowiedzieć) 2. pomyśleć, że ja jestem jednak beznadziejna - również przemoc wobec siebie 3. zasygnalizować o moich emocjach 4. spojrzeć na potrzeby kobiety i zaakceptować to, że nie spełnię jej wszystkich potrzeb
zrobiłam swoje po czym - z całkowitą łagodnością powiedziałam, że nie do końca się zgadzam z tym ale rozumiem, że ona tak uważa. Że jednak skończyłam kilka szkół i mam 25 lat doświadczenia ale praca opiekunki jest równie ważna jak moja ale mamy różne kompetencje. I jest mi przykro kiedy ktoś podważa moje kompetencje a jej potrzeby rozumiem ale nie jestem w stanie ich wszystkich wypełnić. Ale robiłam swoje i nie dałam jej odczuć, że wpływa to na jakość opieki.
Nie trwało oczywiście to jako monolog tak długo - chcę Wam pokazać czym się kierowałam. To jest ten język miłości. Sama dziwiłam się, że nie wywołuje to we mnie jakiś ekstremalnych odczuć. Co innego z mężem jak się kłócimy - wtedy słowa są szybsze niż myśli.
Po dwóch dniach - dzisiaj pacjentka - przeprosiła mnie za swoje zachowanie - choć ja tego nie wymagałam.
Może po prostu zobaczyła, że agresja nie wywołała agresji )
Przepraszam męża, dość często. Mąż przeprasza mnie, nawet kwiatami się zdarzy to jest chyba świadectwo i czyn i przykład dla dzieci. Z drugiej strony nie wiem co musiałabym zrobic dziecku, żeby przeprosić. Jak słusznie krzyknę albo wymierzę karę ( np brak telefonu) to mam przepraszać?
Zgadzam się z Aneczka 08 Wiem też, że Agnicha to dobra matka, widać po owocach I czytam co piszecie i bardzo się z tym czuję malutka...od 27 lat wychowuję dzieci i myślę że to łaska Boża , że one jakoś wyszły na ludzi. Te, które wyszły w świat i sobie radzą. Czytam Was i układam w głowie, co piszecie. Cenne wskazówki dajecie, dziękuję
Ale mi posłodziłaś )) Moje owoce raczej małe jeszcze i pewnie przyszłość pokaże co się w nich kryje Ale na pewno wiem już teraz, że sama nic z siebie nie mogę
Komentarz
To widać bardzo. Albo chce się komuś zwrócić uwagę skrytykować czy też wnieść do jego życia zmianę.
1. W relacji z dziećmi rezygnacja z wymagań i wychowania, bo przecież dziecka nie można do niczego zmuszać. Zmierza do patologii o charakterze "wychowania bezstresowego"
2. W relacjach ze wszystkimi, zaaplikowanie nabytej wiedzy przede wszystkim do siebie, w kontekście oczekiwań od wszystkich wokół, że teraz to powinni się liczyć z moimi emocjami i uczuciami, a ja mam narzędzia, żeby to od nich egzekwować. Zmierza do patologii pt. "robienie z siebie biednej niezrozumianej ofiary".
A teraz bardziej pozytywnie. Tak sobie pomyślałam, że ta cała wiedza (czy to NVC, czy rodzicielstwo bliskości, czy trening uważności) może być bardzo cenna, jeśli się ją przyjmie z pokorą i potraktuje jako narzędzia ułatwiające zrozumienie funkcjonowania własnego i innych ludzi. Tylko przy aplikacji tego wszystkiego w nasze relacje, trzeba dołożyć, proporcjonalnie do tej wiedzy, ze dwa razy więcej pokory i gotowości do wybaczania wszystkim tym, którzy nie są tak oświeceni, jak my
Ale rzeczywiście. W skrócie to o czym rozmawialsymy
Nikt mi zmiany do życia nie wprowadzi na zasadzie perswazji. To ja muszę dojrzeć do zmiany a nie że ktoś mi powie.
Ja dzieciom często coś zlecam tonem rozkazującym. Inaczej ignorują. Plus muszą znać procedury. Tzn co to znaczy posprzątaj łazienkę.
Odkryłam że najbardziej rozwalajacą wszelką efektywność rzeczą jest właśnie brak procedur. Bo wiele spraw każdy rozumie inaczej niż ja.
I stąd rodzą się nieporozumienia, awantury itd.
Moc słowa ma dużą wartość
Unikam jak mogę wulgaryzmów. Nawet w stosunku do Pan w sklepie czy Pana na silowni
Że krytykuje z miłością. Oczywiste ale nie łatwe do wykonania. Często aby to wyplynelo potrzeba czasu a w sytuacjach krytycznych go nie ma.
Ale jeśli mam wyrazić do kogoś sądy i widzę że wiele we mnie nadal złości i miłości brak to uważam że muszę poczekać
Z dziećmi działa to tylko kiedy sytuacja nie jest naglaca
Dużo ważenia i roztropności w każdej wypowiedzi to chyba klucz do sukcesu. I myślę że w tym rozumie mnie Katarzyna
W każdym razie ja się z taką tendencją stykam u siebie (staram się zwalczać) i u innych.
Mi pomaga bardzo poznanie historii drugiego człowieka.
Wtedy dana sytuacja jest bardziej jasna.
łatwiej mi nie osądzać.
Mnie dużo czadem złości ale jakoś nie uważam tego za brak miłości. Raczej cierpliwość mi się kończy a nie miłość.
Moje dzieci od maleńkości słyszą ode mnie, że kocham je tak samo bardzo, gdy zachowują się w sposób dla m nie przyjemny, jak i gdy są dla mnie dokuczliwe. Tylko ich dokuczliwe zachowania trudniej mi znosić. A czasem, szczególnie w przypadku dzieci starszych, bywają takie zachowania dla mnie źródłem niepokoju o przyszłość moich dzieci. Bywa więc, że reaguję emocjonalnie, bo jestem tylko człowiekiem i nie zawsze umiem sobie z moimi emocjami poradzić. Ale to w żaden sposób nie wpływa na moją miłość do dzieci.
Wiadomo, najlepiej się nie doprowadzać do stanów wściekłości, ale bywa różnie.
Staram się ich wspierać, dużo rozmawiamy, myślę, że jestem bardziej kumpelą niż mamą. Nie krępują mnie żadne tematy, nawet o seksie. Niestety jestem bardzo nerwowa i jak wyprowadzają mnie z równowagi, nie słuchają gdy ich proszę o coś po stokroć, to żeby nie roznieść domu i nie stracić głosu, rzucam wszystko i wychodzę.
Nie jestem z siebie dumna, że tak robię ale nie wytrzymuje. To nie jest częste ale jest.
Bardzo dobry czas
Wczoraj gadałam z dziewczyna która poszukuje dla swojej p 5 latki jakiejś szkoły demokratycznej , wolnosciowej, podążającej za dzieckiem. Naczytała się ksiązek. Mówiła, że np uczenie dziecka rysunku na zorganoziwanych zajęciach jest nie ok, bo sztuka nie wymaga nauki to jest coś co jest naturalne w nas. No sorry to po co studia plastyczne> I generalnie ed nie powinna polegać na uczeniu dziecka tylko dawaniu muwolności. Powiedziałam, że przez osmozę nie nauczy się matematyki jeśli ma zamiłowanie wyłącznie do rysunku.
To o czym piszecie absolutnie nie ma potwierdzenia w tym w czym uczestniczę
Akurat sytuacja dotyczyla mnie i pacjentki i widzialam roznice w postepowaniu z przemoca i bez
miałam fajne warsztaty z rozsądną babką , która mimo, że uczyła nas o komunikacji bez przemocy i wsłuchiwaniu się w potrzby, dośc stanowiczo mówiła o stosowaniu kar jako konsekwencji zachowań (nie zawsze mogą to być konsekwencje naturalne). Oraz o tym, że trzeba stawiać granice czasem twarde i że czasem coś trzeba załatwić autorytetem rodzica.
Z nasteonym zdanie juz nie koniecznie tzn czego czesto brakuje rodzicom idacym na NVC
Grupa badawcza zbyt mala... żr tak powiem
I co dziwne. Ja na razie absolutnie nie wchodze w moje relacje w wychowanie dzieci
Teraz przygladam się sobie i to mi daje duze zrozumienie ...siebie
A że rodzic decyduje w wielu sprawach to jasne.
Wiem też, że Agnicha to dobra matka, widać po owocach
I czytam co piszecie i bardzo się z tym czuję malutka...od 27 lat wychowuję dzieci i myślę że to łaska Boża , że one jakoś wyszły na ludzi. Te, które wyszły w świat i sobie radzą.
Czytam Was i układam w głowie, co piszecie. Cenne wskazówki dajecie, dziękuję
Nie chodzi o przegięcie, ale o zwykłe- przepraszam, poniosło mnie.
Właściwie trzeba we wszystkim trzymać umiar, rozpatrywać konkretną sytuację z konkretnym człowiekiem w konkretnych okolicznościach. Nie sądzę, żeby ogólniki mogły to jakoś rozwiązać.
Tak samo ranię dzieci jak i innych i nie przepraszanie ich to nie szanowanie dziecka jako osoby.
Krzyk, niesprawiedliwe potraktowanie, złość
Kiedy ja przepraszam i widzą, że nie jest mi obca słabość uczą się przepraszać również. Nie na siłę - bo muszę przeprosić - to też można wymusić na dziecku.
A co do komunikacji bez przemocy
Scena sprzed kilku dni
Pacjentka w sposób bardzo złośliwy, z ironią skomentowała moje kompetencje
Mogłam mieć kilka postaw
1. pomyśleć, że jest głupia i niewiele wie - przemoc (a nawet jej coś odpowiedzieć)
2. pomyśleć, że ja jestem jednak beznadziejna - również przemoc wobec siebie
3. zasygnalizować o moich emocjach
4. spojrzeć na potrzeby kobiety i zaakceptować to, że nie spełnię jej wszystkich potrzeb
zrobiłam swoje po czym - z całkowitą łagodnością powiedziałam, że nie do końca się zgadzam z tym ale rozumiem, że ona tak uważa.
Że jednak skończyłam kilka szkół i mam 25 lat doświadczenia ale praca opiekunki jest równie ważna jak moja ale mamy różne kompetencje.
I jest mi przykro kiedy ktoś podważa moje kompetencje a jej potrzeby rozumiem ale nie jestem w stanie ich wszystkich wypełnić.
Ale robiłam swoje i nie dałam jej odczuć, że wpływa to na jakość opieki.
Nie trwało oczywiście to jako monolog tak długo - chcę Wam pokazać czym się kierowałam. To jest ten język miłości.
Sama dziwiłam się, że nie wywołuje to we mnie jakiś ekstremalnych odczuć. Co innego z mężem jak się kłócimy - wtedy słowa są szybsze niż myśli.
Po dwóch dniach - dzisiaj pacjentka - przeprosiła mnie za swoje zachowanie - choć ja tego nie wymagałam.
Może po prostu zobaczyła, że agresja nie wywołała agresji )
Moje owoce raczej małe jeszcze
i pewnie przyszłość pokaże co się w nich kryje
Ale na pewno wiem już teraz, że sama nic z siebie nie mogę