W sumie ja się skłaniam do wdrożenia założenia, że duża rodzina to rodzaj pracy na rzecz państwa, więc właściwie wsparcie finansowe nie jest od rzeczy. Napędzanie gospodarki to nie tylko płacenie własnych podatków, ale też wydatki w sektorze handlowym i usługowym, który później od mojego wkładu uiści proporcjonalnie większy podatek. A wykształcenie obywatela to też duży koszt. Razy cztery plus rodzi problem, zwłaszcza jak zarabia jedna osoba. Mierzi mnie ujmowanie pojęcia państwo, społeczeństwo w sztywne ramki zgadzających się lub nie cyferek. Kapitał ludzki to też wartość.
Moja solidarność społeczna dotyczy tych, którzy pracować nie mogą . Wspomaganie niepełnosprawnych jest żenująco małe! Nawet jak jest sporo dzieci, jeden z rodziców zwykle może pracować. I owszem, wspierać tak jak mówisz oczywiście, płacić za pracę dla swojej rodziny, za miłość do swoich dzieci, współmałżonka, rodziców- nie. I uzależniać ludzi od tego, czy te plusy dostaną od dobrego pana czy może jak nie będą grzeczni to nie. Już było słychać pomysły, że zabrać antyszczepionkowym.
Tak Juka, ale realia są takie że praca jednej osoby bardzo często nie zaspokaja potrzeb dużej rodziny. Rozmawiamy wyłącznie o sytuacji gdy choć jeden rodzic pracuje, to jasne.
No i właśnie polityka państwa zmierza w tym kierunku, żeby jeszcze mniej wystarczala. Gdyby gospodarka się kręciła sprawniej, zarabiało by się więcej, a jeśli dokłada się kolejne zasiłki przez zwiększanie obciążeń dla pracodawców to jakby wręcz odwrotnie. Z chęcią oddam swoje plusy, jeśli będą sensowne pomysły dla innych mimo że ja z nich nie skorzystam.
Nie zarabianie na życie jest zawsze demoralizujące, to są truizmy, nie o tym gadamy. Przecież np zerowy pit nie dotyczy nie pracujących. Mówimy o szukaniu rozwiązań sprawiedliwych dla społeczeństwa jako całości.
Zerowy PIT to b.dobre rozwiązanie, wspiera pracujących. Skandalem jest też zakaz pracy rodziców dzieci niepełnosprawnych, pobierających zasiłek. To nie są socjale tylko prawdziwe wsparcie.
Socjale doprowadzą do tego, co mają Niemcy, pełno ogłoszeń o pracy, olbrzymie braki kadrowe i masa ludzi na zasiłkach.
No i zerowy albo minimalny VAT na artykuły dla dzieci, zajęcia dodatkowe itp.
Może nie wypada na tym forum tak napisać, ale ja w zasadzie nie czuję, żeby w tym momencie moja rodzina przykładała się do zwiększenia pkb kraju w sposób bardziej znaczący niż znajome rodziny z 1 czy 2 dzieci. Jak pracowałam w korpo, wszystkie mamy miały dzieci w żłobkach, kupowały im nowe ciuchy, jeździli na baseny, obiadki na mieście, balety, ceramikę itp. Ja kupuję ciuchy na vinted, mają po rodzeństwie, prawie wyłącznie gotuję sama i zasilam gospodarkę co najwyżej wspierając sektor pieluch z lidla. A i tak jesteśmy w niezłej sytuacji finansowej. Z pustego i Salomon nie naleje, jeśli w rodzinie wielo pracuje 1 osoba to rodzina nie zapłaci wyższych podatków niż jeśli w małżeństwie pracują dwie osoby, choćby miały pół dziecka (o ile wydają swoje pensje). Dodatkowo z podatków tej 1 osoby opłacane są np. szkoły tych wszystkich dzieci czy lekarze na nfz (choćby same szczepienia i porody). W jakimś sensie dzieci to inwestycja w przyszłość - no ale właśnie, jak to ocenić? Przecież czyjeś 1 dziecko może wnieść w przyszłości więcej dla gospodarki niż moja czwórka, jeśli np. będzie na koszt państwa studiować a potem wyjedzie za granicę lub zostanie na utrzymaniu męża. No nie czuję klimatu, że teraz wszyscy mają się składać na mnie i moje dzieci, bo oddaję wielką przysługę dla narodu.
No wiem. Bardziej mi chodzi o pięćset. Moim zdaniem to nie jest zasiłek. Nie znam osobiście żadnej dużej rodziny (a trochę ich znam plus rodziny z forum) w której z powodu tego świadczenia podjęto by decyzję o zaprzestaniu pracy zawodowej. Przecież to nierealne. Natomiast jako wsparcie wniosło to we wszystkich znanych mi rodzinach dużo dobrego. Wcześniej nieosiągalnego, mimo pracy.
Ale @Juka weź mi wytłumacz, bo może ja nie widzę wszystkiego bo nie mogę zrozumiec (nie pisze ironicznie, ostatnio się nad tym zastanawiałam). Jeśli gospodarka będzie się kręcić i będziemy zarabiać więcej to co to zmieni jeśli ceny też wzrosną, bo przecież chleb kosztuje 3 zł bo rolnik weźmie za pszenicę tylko tyle i tyle, młynarz też i piekarz i kierowca, jeśli oni zarobią więcej to trzeba będzie podnieść cenę chleba, a jeśli ja podniesiemy to realną wartość naszej wypłaty znów spadnie
Ja znam różne rodziny, długo by gadać. Ale nie chodzi o moje i twoje osobiste biezące doświadczenie, tylko jak to będzie działać globalnie i długofalowe. Moim zdaniem tak, jak Elunia pisze w Niemczech.
@OlaOdPawla podręczniki, jedzenie, rozrywki, zajęcia dodatkowe, sporty, wakacje. Tak na szybko. Razy x. Im starsi tym więcej tego. Ty płacisz ktoś z tego opłaca zatrudnionych pracowników, ew. najem, instytucjom opłaty, podatek do wspólnej kiesy. Sam fakt że ktoś ma i daje pracę jest kluczowy chyba w państwie? Ty płacisz za wszystko razy kilka. Może na razie nie odczuwasz tego tak bardzo, jeśli dobrze kojarzę masz dość małe dzieci.
@OlaOdPawla podręczniki, jedzenie, rozrywki, zajęcia dodatkowe, sporty, wakacje. Tak na szybko. Razy x. Im starsi tym więcej tego. Ty płacisz ktoś z tego opłaca zatrudnionych pracowników, ew. najem, instytucjom opłaty, podatek do wspólnej kiesy. Sam fakt że ktoś ma i daje pracę jest kluczowy chyba w państwie? Ty płacisz za wszystko razy kilka. Może na razie nie odczuwasz tego tak bardzo, jeśli dobrze kojarzę masz dość małe dzieci.
No nie, jeśli zarabiasz 5k i wydajesz to na dzieci to nie zapłacisz więcej podatku niż ktoś, kto zarabia 2x5k i wydaje to wszystko na jedno dziecko lub po prostu na siebie. To jest jakaś wielka iluzja powtarzana przez wielodzietnych, którzy piszą, że muszą rano kupić 5 bochenków chleba a ich sąsiad tylko jeden, a nie dostrzegają, że ten sąsiad dziś w galerii kupił trzy pary butów, torebkę, poszedł na siłownię, kupił kawkę, wrócił teksówką, zamówił wakacje i ogólnie wydał dużo więcej, bo po prostu dużo więcej MA.
No nie zgadzam się, nie wydasz ponad jakiś limit na dziecko, bo to nie ma sensu, oszczędności, inwestycje, nie ma tak, że nie mam dzieci, to i tak wydam tyle samo na usługi, jedzenie, ubrania.
Mój szwagier nie ma dzieci, zarabiają więcej trochę niż te 2x5 ale dużo idzie w oszczędności (w złocie) no i plany są na inwestycje w nieruchomości choć na razie za mało oszczędzone
Wg mnie jest na pewno jeden typ wydatków , które osłabiają polską gospodarkę, ale nie wiem jak duży to jest procent. To wydatki na wszystkie jednorazowe tandety z Chin, typu ozdobne papierowe torebki na prezenty za 5zl, zabawki samopsujki , nadmiarowe ciuchy na raz, to wszystko na czym Chińczycy zrobili biznes, bo na rzeczach porządnych z dobrych materiałów wymagających dużej ilości pracy aż takiego narzutu nie było. Myślę, że bum na tandetę się kończy, jeszcze pokolenie dziadków kupuje setnego pluszaka dla enuczki ale sporo pieniędzy wyciekło jak krew w piach, trudno przestawić się ludziom że porządne rzeczy kosztują. Druga rzecz to słodycze, pozornie tanie, niby jest z tego dochód i ruch w interesie ale na dłuższą metę koszt społeczny będzie wyższy niż przychody.
No nie zgadzam się, nie wydasz ponad jakiś limit na dziecko, bo to nie ma sensu, oszczędności, inwestycje, nie ma tak, że nie mam dzieci, to i tak wydam tyle samo na usługi, jedzenie, ubrania.
A ja się zgadzam. Co za problem wydać te przykładowe 2x 5 tysięcy na dwie osoby? Oczywiście, że wtedy jak pisała Ola - korzysta się z wielu rzeczy, o których biedniejszy nawet nie ma pojęcia. Samochody, kosmetyczki, wakacje, nowe ubrania, inne mieszkania i architekci i wyposażenie, jedzenie, zajęcia dodatkowe...
Znam takich, co wiele więcej zarabiali, i wiele im nie zostawało, poza funduszem emerytalnym, bo mieli stałość i prognozowaną stałość dochodów, więc mogli sobie pozwolić na życie na wysokim poziomie. Same ich dwa psy karmione surową wołowiną, chodzące na wodną bieżnię, mające psich psychologów i wyprowadzaczy, nie mówiąc o leczeniu typu USG w Czechach, bo tam ponoć najlepsze.
Oni wydawali znacznie więcej niż moja rodzina, toteż podatków płacili siłą rzeczy więcej. Na emeryturze także będą tańsi dla państwa, bo nie będą prosić o dodatki mieszkaniowe czy posiłek dla seniora.
Nie ma limitu. U nas w mieście są szkoły z parotysięcznym czesnym. Wyobrażam sobie, że dzieci tam chodzące nie mają butów z CCC ani ubrań z olx. Nie żywią się także samodzielnie przygotowanym kurczakiem. Sądzę, że jeśli nie mają szofera, to już na pewno prędzej jeżdżą taxi niż MPK. Sorry, są spodnie po parę tysięcy.
Ale owszem, takie rodziny nie wydadzą ponad limit na dziecko. Tylko że ich limit jest pewnie conajmniej jedno zero wyżej.
Dokładnie o to mi chodzi, mam koleżankę, która uważa, że jest świetnym obywatelem, bo dużo zarabia, nic z państwa nie bierze, bez dzieci, i wszystko, co zarobi, to wydaje. I właśnie nie wie, jaką szafkę kupić, bo na ten sezon ma już 30 par butów.
To z takiej konsumpcji dobrobyt raczej nie powstanie. Może gdyby wszystkie te buty były produkowane u nas, ale podejrzewam , że tylko się import powiększył.
Różnica jest tylko w tym że rodziny wydają na zwykłe i potrzebne rzeczy. Właśnie na chleb i inne podstawowe produkty. Ja nie mam złudzeń że bogaty wyda więcej ale nie napędza to gospodarki bo ona nie składa się przede wszystkim z dóbr i usług luksusowych. Poza tym jeśli o chodzi o wkład do budżetu to jednak większość luksusowych usług to nie są polskie firmy. W sumie wyzerowanie dochodowego dla rodzin 4+ jest ok. Według mnie lepiej by było jednak obniżać podatek procentowo w związku z liczbą dzieci na utrzymaniu a nie sztywno trzymać się 4+. I owszem te pomysły odnośnie zerowego VAT na artykuły dziecięce, szkolne, zajęcia dodatkowe, baseny itd. Dodalabym dobrowolne zwolnienie z ZUS dla rodziców.4+ i kwestię dobrowolności ZUS dla przedsiębiorców. Ale na to moim zdaniem się nie zdobędą.
To z takiej konsumpcji dobrobyt raczej nie powstanie. Może gdyby wszystkie te buty były produkowane u nas, ale podejrzewam , że tylko się import powiększył.
No a biedniejsi kupują made in china albo z vinted i też dobrobyt nie powstaje. A usługi z których korzystają bogatsi, typu masaże, kosmetyczki, fitnessy, zumby, dietetycy, prywatne szkoły, kursy - to specjaliści polscy. Jak kupuję w pepco albo bułki z lidla to też jaki mój wkład w gospodarkę?
No bo to wszystko stoi na głowie. Powinniśmy wyjść z UE. I wywalić sklepy typu Lidl i Pepco z Polski. Albo zrobić tak jak w Szwajcarii że owszem mogą być ale 95% asortymentu ma być produkcji polskiej. Stąd w Szwajcarii jest tylko Lidl i Aldi. Reszcie się nie opłaca. Usługi nie budują gospodarki. Mam na myśli usługi typu kosmetyczki, edukacja, fitnessy. Gospodarkę buduje produkcja i rolnictwo, budowanie marki własnej i eksport produktów. Tego jest bardzo mało w polskich rękach a w warunkach unijnych nawet nie bardzo jest z tego przychód w Polsce
To jest prawda, po prostu chcemy żyć jak na zachodzie, a przydałoby się oszczędzać i inwestować, ale u nas to się źle kojarzy, ze Scroodgem , a jednak żeby zbierać to trzeba zasiewać . Akurat wielodzietni to taka grupa najbardziej zaciskająca pasa i inwestująca w dzieci, ale to nie jest ogólnie przyjęty styl życia. W ogóle trudno od ubogich, którzy nie mają oszczędności wymagać patriotyzmu gospodarczego, ale jest jeszcze grupa pomiędzy. Która dokonuje wyborów a nie tylko walczy o przeżycie. Moda mówi że ręczniki mają być dopasowane kolorystycznie do łazienki a nie, że dziurawe trzeba zaszyć, a za te 10 zł x ileś rzeczy kupić obligacje.
O to ja staram się kupowac kiedy tylko mogę to nasze produkty, pieczywo lokalna piekarnia, buty zadko kupuje ale moje w 99% polskie, mięso o wędliny w masarni, kasze, mąki w eko gospodarstwie, ciuchów mało kupuje ale jeśli budżet pozwala to tez nasze, w sumie takie codzienne rzeczy staram się jednak nasze polskie
Ok, ja tylko walczę z tezą, że nam trzeba dopłacać, bo to my budujemy polską gospodarkę. Buduje, kto buduje, po prostu. Buduje ten, kto nie kupuje w pepco tylko zamawia śliczne bodziaki szyte w Polsce za 50 dych, kto nie kupuje szynki w Lidlu tylko swojską, kto nie kupuje puerogów w biedrze tylko zamawia z knajpy.
Jestem przeciwna dopłacaniu. Tzn cieszę się z 500+ ale mam spore wątpliwości co do tej formy wsparcia na ten moment. Korzystam bo w tej chwili muszę. Gdybym miała wybór to zrezygnowałbym z tej formy wsparcia. Mimo wszystko jest to zasiłek. I mimo wszystko sprawia że jesteśmy pod kontrolą wszelakich urzędów. I w sumie nie przekonuje mnie że na bogatym zachodzie dodatki dla dzieci są na podobnym poziomie. Bo generuje to kontrolę nad wychowaniem dziecka w dość dużym stopniu. A my jednocześnie chcielibyśmy być niezależni i nagradzani.
My się cieszymy z 500 + ale nasze dzieci będą w przyszłości płakać. Jeszcze nigdy w historii drukowanie pustych pieniędzy nie przyniosło korzyści. A ten pit O to też ściema...
Ok, ja tylko walczę z tezą, że nam trzeba dopłacać, bo to my budujemy polską gospodarkę. Buduje, kto buduje, po prostu. Buduje ten, kto nie kupuje w pepco tylko zamawia śliczne bodziaki szyte w Polsce za 50 dych, kto nie kupuje szynki w Lidlu tylko swojską, kto nie kupuje puerogów w biedrze tylko zamawia z knajpy.
Myślę że nie doceniasz jak niezbędni są państwu przyszli obywatele. Ktoś będzie musiał spłacać te długi. Nawet jeśli akurat Twoje konkretne dzieci wszystkie wyemigrują to statystycznie rodziny wielo wkładają więcej. Bo przecież jedynak też może wyemigrowac lub nie pracować, myślę że śmiało można przypisać każdemu dziecku takie samo prawdopodobieństwo że w przyszłości będzie płacić podatki w Polsce niezależnie od wielkości jego rodziny pochodzenia. Nawet obstawiała bym że jedynakowi łatwiej będzie np wyjechać na studia za granicę i już nie wrócić. Każde dziecko to konkretny pakiet kapitału wysłany w przyszłość.
No brakuje mi takich polityków z jajami. Z wizją rozwoju Polski. Na razie mamy posłusznych populistów z każdej strony. Myślących na kadencję/ dwie do przodu.
Komentarz
Mówimy o szukaniu rozwiązań sprawiedliwych dla społeczeństwa jako całości.
Skandalem jest też zakaz pracy rodziców dzieci niepełnosprawnych, pobierających zasiłek.
To nie są socjale tylko prawdziwe wsparcie.
Socjale doprowadzą do tego, co mają Niemcy, pełno ogłoszeń o pracy, olbrzymie braki kadrowe i masa ludzi na zasiłkach.
No i zerowy albo minimalny VAT na artykuły dla dzieci, zajęcia dodatkowe itp.
Znam takich, co wiele więcej zarabiali, i wiele im nie zostawało, poza funduszem emerytalnym, bo mieli stałość i prognozowaną stałość dochodów, więc mogli sobie pozwolić na życie na wysokim poziomie.
Same ich dwa psy karmione surową wołowiną, chodzące na wodną bieżnię, mające psich psychologów i wyprowadzaczy, nie mówiąc o leczeniu typu USG w Czechach, bo tam ponoć najlepsze.
Oni wydawali znacznie więcej niż moja rodzina, toteż podatków płacili siłą rzeczy więcej. Na emeryturze także będą tańsi dla państwa, bo nie będą prosić o dodatki mieszkaniowe czy posiłek dla seniora.
Nie ma limitu. U nas w mieście są szkoły z parotysięcznym czesnym. Wyobrażam sobie, że dzieci tam chodzące nie mają butów z CCC ani ubrań z olx. Nie żywią się także samodzielnie przygotowanym kurczakiem. Sądzę, że jeśli nie mają szofera, to już na pewno prędzej jeżdżą taxi niż MPK. Sorry, są spodnie po parę tysięcy.
Ale owszem, takie rodziny nie wydadzą ponad limit na dziecko. Tylko że ich limit jest pewnie conajmniej jedno zero wyżej.
Poza tym jeśli o chodzi o wkład do budżetu to jednak większość luksusowych usług to nie są polskie firmy.
W sumie wyzerowanie dochodowego dla rodzin 4+ jest ok. Według mnie lepiej by było jednak obniżać podatek procentowo w związku z liczbą dzieci na utrzymaniu a nie sztywno trzymać się 4+.
I owszem te pomysły odnośnie zerowego VAT na artykuły dziecięce, szkolne, zajęcia dodatkowe, baseny itd.
Dodalabym dobrowolne zwolnienie z ZUS dla rodziców.4+ i kwestię dobrowolności ZUS dla przedsiębiorców.
Ale na to moim zdaniem się nie zdobędą.
Stąd w Szwajcarii jest tylko Lidl i Aldi. Reszcie się nie opłaca.
Usługi nie budują gospodarki. Mam na myśli usługi typu kosmetyczki, edukacja, fitnessy. Gospodarkę buduje produkcja i rolnictwo, budowanie marki własnej i eksport produktów. Tego jest bardzo mało w polskich rękach a w warunkach unijnych nawet nie bardzo jest z tego przychód w Polsce
Gdybym miała wybór to zrezygnowałbym z tej formy wsparcia. Mimo wszystko jest to zasiłek.
I mimo wszystko sprawia że jesteśmy pod kontrolą wszelakich urzędów.
I w sumie nie przekonuje mnie że na bogatym zachodzie dodatki dla dzieci są na podobnym poziomie. Bo generuje to kontrolę nad wychowaniem dziecka w dość dużym stopniu. A my jednocześnie chcielibyśmy być niezależni i nagradzani.
Jeszcze nigdy w historii drukowanie pustych pieniędzy nie przyniosło korzyści.
A ten pit O to też ściema...