@mamababcia ludziom się życie wywróciło do góry nogami, nic dziwnego, że tyle o tym mówią. Muszą temat jakoś przepracować. To, co się stało, wciąż jeszcze może być szansą dla ludzkości, mimo wszystkich problemów. Nasza rola jako chrześcijan polega na wskazywaniu, że strach przed śmiercią nie może dawać zielonego światła dla wszelkich bezeceństw. Mamy szansę coś innym pokazać – ale czy to zrobimy?
Pandemia ulokowana w sercach – w sumie dobrze powiedziane... tylko co poradzisz? Każdy odpowiada za siebie...
Nie musiy robić nie wiadomo czego, wystarczy, że tam gdzie jesteśmy ulokowani w życiu, będziemy trwać przy Bogu niewzruszenie – nic większego nie możemy dać innym. Nic bardziej nie przyciąga do wiary, niż na pozór niezrozumiałe trwanie innych przy niej. Przecież to wiesz, przeszłyśmy w pewnym sensie podobną drogę
W związku z powyższym i czując to bardzo mocno we mnie, mam ochotę powiększać Jego chwałę tu na Ziemi, nie zależy mi na własnej sławie czy na tym, żeby inni mieli o mnie dobre zdanie, bo to jest takie ulotne!
Nie szukam własnej chwały, ale właśnie chwały Bożej. Tylko tak często boję się, że nie przybliżam ludziom Boga, a wręcz przeciwnie. Niech wszystko idzie na chwałę Bożą, nawet ten mój analityczny umysł!
Bo jesteśmy słabi! Nie oczekuj od siebie doskonałości Ją ma tylko Bóg
Wiem, a te słowa, kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony, bardzo mnie stawiają do pionu w trudnościach i wątpliwościach.
Problem tkwi prawdopodobnie właśnie w tym, że próbowałam iść naśladując tych, którzy od początku byli w wierze (od chrztu w dzieciństwie) i kiedy mi nie pasowało coś, zastanawiałam się, czy ja jestem nienormalna. Teraz m trochę przeszło, ale ciągle mi brak pewności siebie. Tylko już nie u ludzi szukam odpowiedzi.
Chyba rozumiem @mamababcia . Myślę że jeśli chodzi o kwestie okołopandemiczne to te silne emocje są nieuniknione, a co za tym idzie, różny ich wyraz. Sama biję się w pierś jeśli moje wpisy w tym temacie są dla Ciebie gorszące. Rozumiem. Tylko, myślę że to są kwestie tak ważne i mocne (czytając to co napisałaś widzę, że to rozumiesz) i dotykające życia wszystkich ludzi, że trudno pozostać obojętnym. I teraz, czy Ty pytasz - co z tym robić? Po prostu żyć w tych zastanych okolicznościach i robić swoje jako chrześcijanin? Głosić Chrystusa , żyć dobrze, modlić się i kochać innych? Odpowiedź brzmi: tak! Tak właśnie. Moim zdaniem, to się nie wyklucza z tym że dochodzi i będzie dochodzić do np ostrej wymiany zdań z kimś. Miłość to nie głaskanie po główce. I miłości się nie da narzucić. Ona musi zostać przyjęta. I często jest tak że zmienia ludzkie serce. A czasami nie. Pan Jezus powiedział uczniom że jeśli gdzieś nie zostaną przyjęci, mają strząsnąć proch z sandałów i odejść. Zostawić. Tak czasami jest.
Tylko być przy drugim w tym czasie W czasie ciepienia i śmierci Nic nie trzeba nikomu udowadniać Mpwić i Milosci To samo widać w czalowieku jesli robi to z serca I dac sobie czas i trochę marginesu że od nas tak naprawdę bez Ingerencji Boga nic nie zalezy
Swieta Tereska mpsila ze jej wiary starcza tylko na dzis jutro to daleka przyszlosc I na dzis mi tez starcza tego dzisiaj Nawet nie na dzis Na teraz
Myślę że te pytania które stawiasz zadaje sobie teraz wielu chrześcijan. Jak przeżyć ten czas. Co oznacza wypełnienie woli Bożej. Jak do końca dawać świadectwo i nikogo nie stracić, kogo nam Pan daje. Nikogo nie zgorszyć. Rozumiem.
Myślę też sobie... Każda sytuacja jest inna. Jednemu potrzebna jest delikatna cieprliwość żeby przejrzał. A innego obudzi świadectwo czyjejś niezłomności. Różnie.
@mamababcia dzięki wpisom innych osób lepiej zrozumiałam, o co Ci chodzi
Przepraszam, jeśli moje wpisy były trochę od czapy
Chyba jak pisze @Polly, jedyna droga jest zawsze taka sama: miłość. Czuć miłość do Boga i do innych ludzi mimo wszystko, nawet kiedy mają inne zdanie, kiedy nas ranią, kiedy panuje taki wielki chaos społeczny. Bóg jest jakoś nad tym wszystkim i nie jest zaskoczony.
Myślę też, że powinniśmy – właśnie dla większej chwały Boga – mniej szukać i dążyć do dobra lokalnie, a martwić się o cały świat. A na nim wciąż tyle plam nienawróconych. Część biskupów właśnie uruchomiła akcję różańcową zupełnie niezwiązaną z pandemią – o nawrócenie reszty świata, szczególnie Rosji, bo o niej mowa w objawieniach fatimskich.
Myślę, że to ważne inicjatywy i że nasz wkład w nie może być bezcenny.
Chyba znowu trochę obok tematu, a może nie. Realnie nie mamy wpływu na wielką politykę, ale jak najbardziej możemy modlić się o pewne rzeczy, rozmawiać z innymi w szczególnu sposób – nie osądzając ich, ale nie ukrywając naszego punktu widzenia. To pociąga i przyciąga.
Mam wielu ateistów wokół siebie, nie uciekają od nas choć widzą naszą wiarę. Miałam nawet muzułmanina na Wigilii ostatnio
Tylu ludzi potrzebuje nawrócenia, roboty w winnicy Pańskiej pełno, jeno robotników mało Okazji do działania nie brak i to nie są wbrew pozorom małe rzeczy. Każde dobre słowo, gest, brak osądu wobec bliźniego – i już działasz na chwałę Bożą, jeśli to Jemu to wszystko ofiarowujesz.
@mamababcia Teresa z Avila - doktor Kościoła też miała różne rozkminy (jej akurat dotyczyły modlitwy) po swoim nawróceniu, nawet pisała o tym że poszła do jakiegoś wybitnego księdza i ja dobił bo on z nią jak z osobą ogarnięta duchowo a ona na początku drogi byla . I ona akurat pisała że czasem dusza pragnie wzrastać i doświadczać większej miłości na którą nie jest gotowa i która jest łaską i tak naprawdę nie można się dobijać że nam coś nie wychodzi, dzielić włosa na 5 tylko robić swoje starać się, a efekty i tak będą zależeć od Pana
Ja często tylko tyle potrafię – pragnąć. Działanie nie zawsze wychodzi. To bardzo frustruje i człowiek widzi jak pod mikrospkopem tę swoją niedoskonałość...
Ale ona chyba też jest szansą? By być bliżej Boga.
Niektórzy mówią o Bogu, niektórzy Nim żyją. Ja chciałabym tak żyć i próbuję teorię poznać.
Ja próbuje przekonać męża do wspólnej modlitwy za nas i dzieci. Nie może się przemóc bo dla niego modlitwa i wiara jest czymś tylko osobistym. Zazdroszczę rodzinom dla których wiara w domach jest taka „otwarta”.
My do tego dochodziliśmy przez burze z piorunami. Tylko, że my w ogóle poznawaliśmy wiarę od zera. Domowy Kościół dużo nam dał w tym względzie, bo to było zobowiązanie. Teraz to jest naturalne, ale często kiedyś droga przez mękę.
@September u mnie mąż z podobnym podejściem, ale jakoś tak wyszło że mu powiedziałam że to takie moje marzenie i tak bardzo bym chciała i o dziwo zgodził się.
@September posłuchaj sobie Teobańkologii na yt tam jest o 20.30 codziennie na żywo modlitwa różańcowa, b. fajny ks prowadzi i fajne rozważania takie życiowe. Modli się na żywo ok 40 tyś osób. Można na żywo, można sobie odtworzyć potem. Akurat w tym tygodniu zachęcał by kogoś nowego przyprowadzić na tę modlitwę. Nie trzeba od razu całego różańca, ja sobie rano przy robocie odtwarzam wstep i jedną, dwie dziesiątki. Pierwsza jest często śpiewana (piękna!) więc może posłuchaj sobie wcześniej żebyś wiedziała czego Wam trzeba. Dzieci też Ks Teodor zaprasza i mówi, że można im (tym młodszym) dać np kartkę żeby sobie rysowały w trakcie i tak to przeżywały.
Zobacz może sama coś archiwalnego to będziesz wiedzieć.
Drugi pomysł , wspólna modlitwa w aucie jak gdzieś razem jedziecie, może to by pomogło przełamać lody.
Tragicznie chyba nie ma, bo modlimy się razem przed podróżą w aucie. W świąteczne obiady przy stole. Ale to całą rodziną. Raz mu puściłam Pawlukiewicza bo lubię słuchać. Nawet mu się spodobało. To taki typ faceta twardo stąpającego po ziemi. Nie chce być nachalna. Wczoraj mu napomknęłam, że chciałabym żebyśmy razem się modlili, ale może potrzebuje czasu. Dzięki za Wasze podpowiedzi.
Ks Teodor z teobańkologii trochę się na Pawlukiewiczu wzoruje. I śmiesznie było bo mi się te różańce jakieś śmieszne wydawały, w sensie po co mam przez internet jak moge sama. I je omijałam, az kiedyś wracając ze spowiedzi puściałam i kurcze pomysłałąm sobie chyba mi to ks Piotra przypomina trochę. A kolejnego dnia wysłuchałam jakiegoś wywiadu z ks Teodorem gdzie właśnie mówił jak ważny dla niego był xPiotr itp. Szok to był dla mnie.
Ks Teodor z teobańkologii trochę się na Pawlukiewiczu wzoruje. I śmiesznie było bo mi się te różańce jakieś śmieszne wydawały, w sensie po co mam przez internet jak moge sama. I je omijałam, az kiedyś wracając ze spowiedzi puściałam i kurcze pomysłałąm sobie chyba mi to ks Piotra przypomina trochę. A kolejnego dnia wysłuchałam jakiegoś wywiadu z ks Teodorem gdzie właśnie mówił jak ważny dla niego był xPiotr itp. Szok to był dla mnie.
Tęsknisz, nie?
Nie znałam osobiście, ale znów codziennie słucham i tęsknię, dziękuję Bogu, że zostawil po sobie tyle słów. Jak mam skolatane serce, szukam spokoju, to kazanie ksiądza Pawlukiewicz działa terapeutycznie.
Oj tęsknię.... I wzruszam się do łez za każda wizyta na cmentarzu jak z dziećmi mówimy koronkę przy jego grobie. Ciągle go widzę jak ostatni raz u nas był, już podawaliśmy mu kurtkę i poprosiliśmy by nas pobłogosławił.... Jak nam puszczał jakąś swoją muzykę z YT. Albo jakiś śmieszny filmik (całkiem niekoscielny ).
Tak jeszcze apropos ks.Piotra: jakoś tak w lutym natrafiłam na nagrania z festynu jego kolegi, też księdza - ks.Bogusia Wszyscy poszli spać( pokoje na piętrze) a ja zostałam jeszcze w kuchni, bo piekłam bułki drożdżowe. Dla umilenia sobie czasu zaczęłam słuchać tego na słuchawkach. Drzwi do kuchni zamknęłam oczywiscie. Najpierw jedna część potem druga. Śmiałam się przy tym serdecznie! W pewnym momencie drzwi się otwierają, wchodzi mąż: czyś ty zwariowała?!?! Słychać cię nawet przez strop! Musisz się tak śmiać?! No musiałam....bo to był ksiądz Boguś
Komentarz
Pandemia ulokowana w sercach – w sumie dobrze powiedziane... tylko co poradzisz? Każdy odpowiada za siebie...
Nie musiy robić nie wiadomo czego, wystarczy, że tam gdzie jesteśmy ulokowani w życiu, będziemy trwać przy Bogu niewzruszenie – nic większego nie możemy dać innym. Nic bardziej nie przyciąga do wiary, niż na pozór niezrozumiałe trwanie innych przy niej. Przecież to wiesz, przeszłyśmy w pewnym sensie podobną drogę
Nie jesteś po prostu bardzo surowa wobec siebie?
Problem tkwi prawdopodobnie właśnie w tym, że próbowałam iść naśladując tych, którzy od początku byli w wierze (od chrztu w dzieciństwie) i kiedy mi nie pasowało coś, zastanawiałam się, czy ja jestem nienormalna. Teraz m trochę przeszło, ale ciągle mi brak pewności siebie. Tylko już nie u ludzi szukam odpowiedzi.
Myślę że jeśli chodzi o kwestie okołopandemiczne to te silne emocje są nieuniknione, a co za tym idzie, różny ich wyraz. Sama biję się w pierś jeśli moje wpisy w tym temacie są dla Ciebie gorszące. Rozumiem. Tylko, myślę że to są kwestie tak ważne i mocne (czytając to co napisałaś widzę, że to rozumiesz) i dotykające życia wszystkich ludzi, że trudno pozostać obojętnym.
I teraz, czy Ty pytasz - co z tym robić? Po prostu żyć w tych zastanych okolicznościach i robić swoje jako chrześcijanin? Głosić Chrystusa , żyć dobrze, modlić się i kochać innych?
Odpowiedź brzmi: tak! Tak właśnie.
Moim zdaniem, to się nie wyklucza z tym że dochodzi i będzie dochodzić do np ostrej wymiany zdań z kimś. Miłość to nie głaskanie po główce. I miłości się nie da narzucić. Ona musi zostać przyjęta. I często jest tak że zmienia ludzkie serce. A czasami nie. Pan Jezus powiedział uczniom że jeśli gdzieś nie zostaną przyjęci, mają strząsnąć proch z sandałów i odejść. Zostawić. Tak czasami jest.
W czasie ciepienia i śmierci
Nic nie trzeba nikomu udowadniać
Mpwić i Milosci
To samo widać w czalowieku jesli robi to z serca
I dac sobie czas i trochę marginesu że od nas tak naprawdę bez Ingerencji Boga nic nie zalezy
Swieta Tereska mpsila ze jej wiary starcza tylko na dzis
jutro to daleka przyszlosc
I na dzis mi tez starcza tego dzisiaj
Nawet nie na dzis
Na teraz
Uwierz mi, @Shrekowa, że o tym akurat wiem aż za dobrze. I ani nie głaszczę, ani nie zalecam głaskania
Jak przeżyć ten czas.
Co oznacza wypełnienie woli Bożej.
Jak do końca dawać świadectwo i nikogo nie stracić, kogo nam Pan daje. Nikogo nie zgorszyć.
Rozumiem.
Myślę też sobie...
Każda sytuacja jest inna.
Jednemu potrzebna jest delikatna cieprliwość żeby przejrzał.
A innego obudzi świadectwo czyjejś niezłomności.
Różnie.
Przepraszam, jeśli moje wpisy były trochę od czapy
Chyba jak pisze @Polly, jedyna droga jest zawsze taka sama: miłość. Czuć miłość do Boga i do innych ludzi mimo wszystko, nawet kiedy mają inne zdanie, kiedy nas ranią, kiedy panuje taki wielki chaos społeczny. Bóg jest jakoś nad tym wszystkim i nie jest zaskoczony.
Myślę też, że powinniśmy – właśnie dla większej chwały Boga – mniej szukać i dążyć do dobra lokalnie, a martwić się o cały świat. A na nim wciąż tyle plam nienawróconych.
Część biskupów właśnie uruchomiła akcję różańcową zupełnie niezwiązaną z pandemią – o nawrócenie reszty świata, szczególnie Rosji, bo o niej mowa w objawieniach fatimskich.
Myślę, że to ważne inicjatywy i że nasz wkład w nie może być bezcenny.
Chyba znowu trochę obok tematu, a może nie. Realnie nie mamy wpływu na wielką politykę, ale jak najbardziej możemy modlić się o pewne rzeczy, rozmawiać z innymi w szczególnu sposób – nie osądzając ich, ale nie ukrywając naszego punktu widzenia. To pociąga i przyciąga.
Mam wielu ateistów wokół siebie, nie uciekają od nas choć widzą naszą wiarę. Miałam nawet muzułmanina na Wigilii ostatnio
Tylu ludzi potrzebuje nawrócenia, roboty w winnicy Pańskiej pełno, jeno robotników mało Okazji do działania nie brak i to nie są wbrew pozorom małe rzeczy. Każde dobre słowo, gest, brak osądu wobec bliźniego – i już działasz na chwałę Bożą, jeśli to Jemu to wszystko ofiarowujesz.
Beton religijny
Ja chciałabym tak żyć i próbuję teorię poznać.
Robmy swoje...po prostu robmy swoje
Dlatego mysle zem beton
Ale ona chyba też jest szansą? By być bliżej Boga.
Bo modlitwa wieczorna z dziećmi to co innego.
Zobacz może sama coś archiwalnego to będziesz wiedzieć.
Drugi pomysł , wspólna modlitwa w aucie jak gdzieś razem jedziecie, może to by pomogło przełamać lody.
wygooglaj Teobańkologia youtube
Raz mu puściłam Pawlukiewicza bo lubię słuchać. Nawet mu się spodobało. To taki typ faceta twardo stąpającego po ziemi. Nie chce być nachalna. Wczoraj mu napomknęłam, że chciałabym żebyśmy razem się modlili, ale może potrzebuje czasu.
Dzięki za Wasze podpowiedzi.
Nie znałam osobiście, ale znów codziennie słucham i tęsknię, dziękuję Bogu, że zostawil po sobie tyle słów. Jak mam skolatane serce, szukam spokoju, to kazanie ksiądza Pawlukiewicz działa terapeutycznie.
Jak nam puszczał jakąś swoją muzykę z YT. Albo jakiś śmieszny filmik (całkiem niekoscielny ).
No musiałam....bo to był ksiądz Boguś