Dylematy życia dla Boga

Mam problem.
Od początku Wielkiego Postu chodzi za mną chwała Boża. Już myślałam, że gdzieś się ukryła, a dziś znowu cytat:
"Jeśli pragniecie widzieć mą chwałę w świętym Kościele, winniście więc począć miłość i wolę znoszenia cierpienia z prawdziwą cierpliwością. Po tym poznam, że on i ty (to się odnosi do św. Katarzyny ze Sieny i księdza), i inni słudzy moi szukacie chwały mej naprawdę. "
Bardzo mnie męczą wszelkie dyskusje pandemiczne, bo temat się pusto rozwleka i nic z tego nie wynika. Tymczasem mam wrażenie, że tu nie chodzi o to, co jest, ale jak to przyjąć, żeby Bóg mógł odebrać z tego chwałę.
I tu mam problem. Nie wiem do końca, jak żyć, by tę chwałę Bogu oddać.
Kiedy Pan Jezus objawił się w chwale na Górze Tabor, było to widoczne, a więc oczywiste. Jak to przenieść na życie takiego szaraczka jak ja?
«1345

Komentarz

  • Mądre pytanie postawiłaś. Chętnie poczytam odpowiedzi.
    Ja to w sumie tak prosto widzę, jeśli znam Boże przykazania i próbuje się do nich stosować to wystarczy...
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • edytowano maja 2021
    Hym nie wiem o czym Ty myślisz konkretnie ale pamiętam z książki Rękopis z czyśćca że czyny są bardzo ważna i że warto każdą nawet najmniejszą pracę oddawać na większą chwałę Bożą (tzn ja rozumiem tak że przed każdą praca w polu bo wtedy mi się przypomina mówię do Boga że robię to w intencji dusz czyśćcowych i na większą Twoja Boże chwałę)
  • To musi jakoś mieć odzwierciedlenie w życiu. Ważne jest też, jaka jest intencja- wypełnienie prawa dla prawa, czy miłość.
    Tak myślę, ale nie wiem.
  • mamababcia powiedział(a):


    I tu mam problem. Nie wiem do końca, jak żyć, by tę chwałę Bogu oddać.
    Kiedy Pan Jezus objawił się w chwale na Górze Tabor, było to widoczne, a więc oczywiste. Jak to przenieść na życie takiego szaraczka jak ja?

    Ja przepraszam, ale naprawdę trochę nie rozumiem pytania. Przytoczyłaś cytat:

    "Jeśli pragniecie widzieć mą chwałę w świętym Kościele, winniście więc począć miłość i wolę znoszenia cierpienia z prawdziwą cierpliwością."

    No więc o co chodzi? Poproszę o łopatologiczne wytłumaczenie, bo serio, nie łapię pytania.
    Podziękował(a) 2mamababcia NC500
  • @mamababcia tzn jak dla prawa? Przecież takiego prawa nikt nam nie narzuca, robimy to co sami chcemy. Milosc to też akt woli a nie jakieś mistyczne przeżycie. Mnie ksiądz na spowiedzi często beszta że ja sobie ciągle zakładam że muszę coś czuć, otóż nic nie trzeba czuć, trzeba wybierać świadomie codziennie od nowa
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • @TecumSeh , ja tej miłości nie widzę, nie czuję, może jej nie mam.

    @Agmar , ci, co ukrzyżowali Pana Jezusa też przestrzegali prawa.
  • Znoszenie cierpienia z miłością, po cichu o mały włos się dla mnie źle nie skończyło. Ja często rozumiem coś wprost, literalnie, wiara jest dla mnie ciągle nowością, uczę się nią żyć, czasem błądząc. Szukam i wiem, że muszę znaleźć sposób dla mnie właściwy.
  • @mamababcia czepnę się. Na (kilku w sumie) procesach Pana Jezusa złamano wszystkie możliwe zasady prawa Starego Testamentu i prawa rzymskiego. Pan Jezus bronił się po mistrzowsku, nic Mu nie udowodnili.
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • mamababcia powiedział(a):

    @TecumSeh , ja tej miłości nie widzę, nie czuję, może jej nie mam.

    A co rozumiesz przez tę miłość?
    Bo tego czuć nie trzeba, nawet lepiej nie czuć, by z uczuciem nie pomylić.
    Matka Teresa nic nie czuła przez 60 lat. Nie sądzę by ktokolwiek mógł powiedzieć że tej miłośc nie miała.
    mamababcia powiedział(a):

    Znoszenie cierpienia z miłością, po cichu o mały włos się dla mnie źle nie skończyło.

    Bo to zależy o co chodzi.
    Jak ktoś Cię dajmy na to zwyzywał bez powodu, można to znieść jakoś. Można go nawet upomnieć, ale bez spiny - nie posłucha, jego sprawa.
    Ale jak ktoś Cię oskarżył o coś, czego nie zrobiłaś, to obowiązkiem jest się bronić - nie ma żadnego obowiązku znosić takich rzeczy (w sensie nie reagować).

    J 18, 22-23
    "Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» 23 Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?»"
    Podziękował(a) 2mamababcia Rogalikowa
  • Zgoda, ale do mistrzostwa się dorasta. Tego reagowania trzeba się nauczyć. Trzeba czasem zobaczyć swoją słabość, żeby z niej wyjść.

    Mówi się, że trzeba tak żyć, żeby ludzie patrząc na ciebie zobaczyli Boga. Chciałabym.
  • Wiem, @TecumSeh , że miłość nie kiełbasa, nie trzeba jej czuć ;) , ale miłość powinna być dla innych widoczna.
  • mamababcia powiedział(a):

    Wiem, @TecumSeh , że miłość nie kiełbasa, nie trzeba jej czuć ;) , ale miłość powinna być dla innych widoczna.

    Hm.. dyskutowałbym.
    Niech lewa ręka nie wie co czyni prawa i tak dalej.
    Ci co robią na pokaz, już odebrali swoją nagrodę.

    Nie wiem co rozumiesz dokładnie pod pojęciem "widoczna" - bo ja znając niektórych forumowiczów widzę ich miłość jak na dłoni, ale nie widzę by czynili cokolwiek by ta miłość była specjalnie widoczna.

    To jak odbierają Cię inni nie do końca od Ciebie zależy, i nie wiem czy faktycznie to to, nad czym warto się skupiać. Mnie jest bliskie podejście, propagowane przez co najmniej kilku świętych, by przede wszystkim robić co należy, a nie martwić się specjalnie o to jak to wygląda.
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • @mamababcia nie rozumiem, nie jesteś pewna swoich intencji i boisz się że robisz coś bo tak trzeba tak mówią jakieś tam normy i że może z tego wyjść zło zamiast dobra?

    Podziękował(a) 1mamababcia
  • @TecumSeh , ich miłość jest więc widoczna.

    @Agmar , o to jest konkret z tym oddawaniem czci Bogu swoją każdą pracą.
    Pisałyśmy równo i nie widziałam twojego postu.
    Oprócz czynów ważne są intencje. O intencji mówiłam do @September .
  • Prawo porządkuje życie. Wierząc, że prawo jest słuszne wypełniam je z miłością. Czy zawsze musi być intencja do czynu?

    Kurcze chciałabym umieć bardziej wyrażać swoje myśli, za bardzo nie potrafię. Zwłaszcza jeśli chodzi o odczucia związane z wiarą. Dlatego poprzestanę w tym wątku na czytaniu waszych wypowiedzi.
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • mamababcia powiedział(a):

    @TecumSeh , ich miłość jest więc widoczna.

    Dla mnie. Może dla innych nie?
    I czy faktycznie powinni się tym martwić?
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • Jeśli masz czyste serce, widzisz to.
  • edytowano maja 2021
    Nie mam zbyt dobrego zdania o swoim sercu, ale nie w tym rzecz.
    Pamiętam na jakimś rachunku sumienia pytanie: "czy inni patrząc na ciebie poznają że jesteś dzieckiem Boga".

    A potem sobie przypomniałem rozmaite zdarzenia w życiu, jak autentyczne dzieci Boga były postrzegane przez rozmaitych (w tym autentycznie wierzących!) ludzi.
    Podjadę hardkorem - jak był postrzegany Jezus, szczególnie na koniec swojej działalności.
    A bliżej - jak był postrzegany św Josemaria w Kościele (!). I jest przez wielu do dziś. Nie tylko on zresztą.
    Także mam dużą rezerwę do takiego widzenia sprawy.

    Więc na powyższe pytanie z rachunku odpowiadam "trzeba spytać innych" ;)
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • Masz rację, trzeba patrzeć, kto cię ocenia.
    Uczniowie nie zmienili o Nim zdania. Tu nie chodzi o psychologię tłumu, ale o zwykłe życie.
  • edytowano maja 2021
    Uczniowie też zmienili o Nim zdanie.
    "a myśmy się spodziewali że miał wyzwolić lud Izraela".
    A tu zabity, i klops.
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • Nie zmienili zdania co do tego, że był Bożym człowiekiem, ale co do spodziewanej misji
  • @mamababcia, znasz Dzieje duszy św. Teresy od Dzieciątka Jezus?
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • Od początku mojego poznawania Boga zawsze miałam problem z tym, żeby ludzie przeze mnie nie odeszli od Boga, nie stracili wiary. To chyba wynikało z mojego niskiego poczucia własnej wartości, ale nie tylko.
    I to myślenie już może nie jest tak intensywne, ale coś z moim życiem dla Boga jest nie tak, skoro On się o to upomina.
  • Tak, @Rien. I to niczego nie zmieni w mojej sytuacji, bo winda do nieba św. Teresy nie jest moją windą. Poszukiwałam w innych świętych drogi do Boga, aż zrozumiałam, że muszę znaleźć swoją.
  • Hm, a Pan Jezus powiedział: jeśli się nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie...
    Raczej mi chodzi o duchowość dziecięctwa Bożego niż o literalne rozumienie "windy do nieba".

    I mam takie wewnętrzne przekonanie, że nie chodzi o życie dla Boga, raczej o życie w Bogu. W głębokiej zażyłości z Nim.
    "Dla" Boga - tak, jakbyś mogła Mu coś dodać, dać, czymś ubogacić.

    Chwałą Boga jest... człowiek ŻYJĄCY. Raczej o życie wewnętrzne chodzi, w Bogu, nie dla swojej większej czy mniejszej satysfakcji, że co DLA Niego robię.
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • mamababcia powiedział(a):

    Od początku mojego poznawania Boga zawsze miałam problem z tym, żeby ludzie przeze mnie nie odeszli od Boga, nie stracili wiary. To chyba wynikało z mojego niskiego poczucia własnej wartości, ale nie tylko.
    I to myślenie już może nie jest tak intensywne, ale coś z moim życiem dla Boga jest nie tak, skoro On się o to upomina.

    Ja bym powiedziała, że jesteś dla mnie dużym świadectwem wiary, cierpliwości i modlitwy tu na forum.
  • Żyć dla Boga dla własnej satysfakcji? Przepraszam, to brzmi dziwnie. Nie o satysfakcję chodzi. Chodzi o życie w Bogu i dla Boga. Nie będę się silić na słowa, bo mi akurat trudno to zwerbalizować.
    Nic Mu nie dam, bo nic nie mam, ale na Jego miłość mogę odpowiedzieć (lub nie). I tak rozumiem życie dla Boga.
  • @mamababcia też nie jestem pewna czy dobrze rozumiem pytanie i Twje wątpliwości.

    Nie do końca rozumiesz, co to znaczy żyć czy robić coś na chwałę Bożą?

    Mi jest bardzo bliskie hasło Ad Maiorem Dei Gloriam, bardzo je „czuję”.

    Ponieważ ja i tak jestem tylko pyłkiem, który zaraz zniknie, nie widzę sensu szukania chwały dla siebie, po co?

    Tak nawet czysto pragmatycznie patrząc – nic, co nie jest wieczne, nie jest warte prawdziwego zachodu.

    Tylko Bóg jest prawdziwie dobry, prawdziwie piękny, prawdziwie nieskończony i tylko On umie naprawdę kochać.

    W związku z powyższym i czując to bardzo mocno we mnie, mam ochotę powiększać Jego chwałę tu na Ziemi, nie zależy mi na własnej sławie czy na tym, żeby inni mieli o mnie dobre zdanie, bo to jest takie ulotne!

    Więc cokolwiek robię, chciałabym, żeby ostatecznie jakoś ludzi to przybliżało do Absolutu. Mam taką wolę, tego pragnę – że jeśli coś pójdzie mi dobrze, coś mi wyjdzie – Ad Maiorem Dei Gloriam! Nie mam potreby przypisywania zasług sobie, jeśli mam jakieś zdolności i zalety, przecież i tak dostałam je od Boga – więc to Jemu chwała i cześć się należą.

    A że jesteśmy narzędziami niedoskonałymi, to wychodzi to często koślawo i inaczej niż to widzimy na poziomie czystej woli.

    Czyli: kocham moje dzieci i widzę w nich dar Boży, ale ponieważ jestem słaba, to się na nie często drę – no mało w tym czasem miłości widać pewnie z zęwntrz i działania na chwałę Bożą.

    Ale idealni nie jesteśmy i nie będziemy. Moje grzechy oczywiście mnóstwo psują.

    Ale wola działania na chwałę Bożą jest, bo tylko On jest Panem.

    Jeśli to czujesz w swoim sercu, to pomimo wszelkich potknięć inni też to poczują, obcując z Tobą. A potknięcia były, są i będą, bo jesteśmy cienkie Bolki ;)
    Podziękował(a) 1mamababcia
  • Dziękuję, @Aneczka08.
    To jest jedynie odpowiedź na to, co dostałam od Boga.

    Jak mówiła @September, trudno się o wierze mówi. Ja tylko próbuję uporządkować pewne sprawy w sobie.

    Tak bardzo mnie boli, że teraz, gdy naprawdę postrzegamy, że świat opanowuje jakieś zło, ludzie wierzący zamiast szukać Boga, pokazywać Go, u Niego szukać pomocy, kłócą się, narzekają, szukają winy w innych, zamiast się zmobilizować w czynieniu dobra.
    Sama nie jestem lepsza, ale to tym bardziej mnie boli. Gdzie nie wejdę, dyskusje o tym, co rząd zrobiła, czego nie zrobił, co ktoś inny zrobił, czego nie zrobił, a powinien. Ta pandemia już nie w głowach naszych siedzi, ale w sercach często się zaczyna lokować.
    Bardzo mnie to męczy, a tu jeszcze kolejny raz wezwanie mnie do życia dla Bożej chwały. Próbuję to jakoś nazwać, oswoić, żeby czegoś nie przegapić. I tak długo odsuwałam to na bok.
    Dobra. Dziękuję za odpowiedzi. Chętnie innych posłucham/poczytam.
    Podziękował(a) 1Nigella
  • W związku z powyższym i czując to bardzo mocno we mnie, mam ochotę powiększać Jego chwałę tu na Ziemi, nie zależy mi na własnej sławie czy na tym, żeby inni mieli o mnie dobre zdanie, bo to jest takie ulotne!

    Nie szukam własnej chwały, ale właśnie chwały Bożej. Tylko tak często boję się, że nie przybliżam ludziom Boga, a wręcz przeciwnie. Niech wszystko idzie na chwałę Bożą, nawet ten mój analityczny umysł!

Zostaw komentarz

PogrubionyKursywaPrzekreślenieLista numerowanaLista nieuporządkowana
Wyrównaj do lewejWyśrodkujWyrównaj do prawejPrzełącz widok HTMLPrzełącz pełna stronaPrzełącz światła
Upuść obraz/plik
Możesz wykorzystywać prosty HTML w swoim poście.