Dalej powracam trochę do pytania jak i czy nasza nieśmiertelna duszą przejawia się w naszum ucieleśnionym umyśle? Czy może jak ludzie doświadczają "różnych stanów" na modlitwie jest to właśnie znak, że ten czynnik niematerialny działa w ciele. Ja należę do osób które, raczej "nie slyszą wewnętrzych głosów" które by nie pochodziły z własnych ułomnych myśli. Choć zdarza się odczuwać czasem różne przyjemne nastroje
Ale czy głosy czy język w ogóle wskazują na duszę? Język jest umiejętnością typowa ludzką i do tego kulturową. Wymaga ciała - aparatu mowy, mózgu z ośrodkiem Broki oraz odpowiedniego treningu w konkretnym okienku czasowym - jeśli dziecko nie będzie stymulowane językowo do wieku ok 4 lat, to już się nigdy nie nauczy języka.
To nie do końca prawda, nauczy się tylko nie będzie naturalnie z niego korzystać, ale jako wyuczoną umijętność. Są przypadki osób zaimplantowanych w starszym wieku, którzy wogóle nie wcześniej słyszeli.
Język to tylko kod do komunikacji. Osoby głuchonieme np też tworzą abatrakcyjne pojęcia, słowa ale za pomocą znaków i obrazów. Pewnie ten język jest nieco uboższy niż ten werbalny i trudniej dyskutować o jakiś niuansach filozoficzno teologicznych jak próbujemy to teraz. Chyba, że nauczą się i opanują słowa pisane i sprawnie tym językiem pisanym się posługiwać. Właściwie nawet teraz pisząc o tak abstrakcyjnych rzeczach trzeba ustalić wspólny kod, zdefiniować kategorie i znaczenia używanych pojęć by się dobrze zrozumieć. Zwłaszcza w filozofii. Np okazuje się różnie można interpretować słowa duch rozumność itp. Bardzo cenie glos humanistów w takich dyskusjach ale i ścisłowców. Proszę cię @NC500 nie przepłosz stąd @AnnoDomini bo bardzo ciekawe jest to co tu pisze.
@Anawim Ale czy głosy czy język w ogóle wskazują na duszę? Język jest umiejętnością typowa ludzką i do tego kulturową. Wymaga ciała - aparatu mowy, mózgu z ośrodkiem Broki oraz odpowiedniego treningu w konkretnym okienku czasowym - jeśli dziecko nie będzie stymulowane językowo do wieku ok 4 lat, to już się nigdy nie nauczy języka.
Bóg czy aniołowie nie są użytkownikami języka-nie mają mózgów czy ust by mówić:)
Jak ktoś słyszy głosy na modlitwie to przecież to musi jakoś mozg generować te wrażenia. No chyba ze wierzymy ze Bóg wprowadza cudownie powietrze w drgania
Różnica między językiem a głosami jest taka jak między pracodawcą a włamywaczem. Obaj mają coś wspólnego z naszymi pieniędzmi, ale jakby w innym aspekcie
Język jest umiejętnością (...) kulturową. Wymaga ciała.
Kultura wymaga duszy. Butlonosy mają język a nie maja kultury, raczej kontrkulturę. A więc można umieć mówić i być barbarzyńcą, dzikusem.
The Dark Side of Dolphins You Don't Want To Know
The Dark Side Of Dolphins' Sex Lives | REACTION
Jak ktoś słyszy głosy na modlitwie to przecież to musi jakoś mozg generować te wrażenia.
Takiej osobie gorąco radziłbym unikania modlitwy. Jak komuś ukazuje się Bóg, aniołowie czy święci, to są to wydarzenia niezmiernie rzadkie i wtedy się je dokładnie bada. Jeżeli te zwidy są generowane przez mózg, to tym gorzej dla wizjonera.
O nie nie. Jezyk to zdecydowanie więcej, mamu zbyt wielu jezykoznawcow i teoretykow czy filozofów jezyka, ze mowienie ze to tylko kod to zbyt daleko idace uproszczenie.
Ludzie głęboko uduchowieni i religijni często tak mówią że "doświadczają" Boga, Transcendencji czy używając też innych określeń na ile ich język jest zdolny wyrazić. Oczywiście to nie jest dowód że obiektywnie tak jest tylko dowód na to, że tak właśnie odczuwają i nikt im takiego doświadczenia nie może zaprzeczyć.
Tak samo mówią ludzie pijący ajahuascę. Wielu z nich twierdzi, że widzieli transcendencję, Boga. Ba, wielu z nich doświadcza np natychmiastowego wyjscia z narkomanii czy depresji. A ajahuasca to „tylko” ziolowa substancja psychoaktywna.
Gdybym chciała brnąć w pobożną interpretacje to bym powiedziała, że Bóg posłużył się ajahuascą by wreszcie doświadczyli Transcendencji albo wyszli z depresji... Ale serio można wyjść z narkomani po ceremonii Ajahuasci? To przecież początek znacznie większych kłopotów z umysłem i z samym zdrowiem psychicznym. To musi pozostawić ślad
Ale powracając do języka to jest on przeciaż swojego rodzaju kodem. Zgadza się, że bywa czymś więcej zwłaszcza ten werbalny. To dzięki niemu powstała kultura , cywilizacje i możliwość przekazywania wiedzy następnym pokoleniom. Ale są też różne języki np. programowania bardziej specyficzne
I też się prosi, gdy już mowa o języku i Transendencji by zacytować początek Ewangeli wg. św.Jana gdzie "Logos" jest tą Inteligencja, Początkiem Wszystkiego, samym Bogiem. Tak, wpływ greckiej filozofii.
To dzięki słowom i językowi możemy budować w naszych cielesnych umysłach życie duchowe. Sobie filozofować. Również słowa potrafią w nas wywołać czasem emocje i "różne stany". Słowo samo w sobie jest też czymś niematerialnym choć wytwarzanym w materialnym mózgu przez materialny aparat mowy lub materialną piszącą rękę i docelowo odbieranym przez materialne zmysły.
Jak piszę z dużej litery to jest to prawie synonim Boga. Bez dużej litery to coś niematerialnego co może nas przenikać, jakaś niepojeta, tajemnicza siła wyższa którą z Bogiem chcemy utożsamiać.
Bardzo ciekawa dyskusja i czytam z uwagą i przyjemnością. Pragnę też zauważyć że @NC500 mz bardzo starannie tutaj formułujesz myśli. Fajnie czytać.
Ja mam czasem inną rozkminę, może ktoś ma ciekawe przemyślenia. Wierzymy że dusza ludzka jest nieśmiertelna czyli istnieje na wieczność. Zastanawiam się jak się ma miłosierdzie Boże do wiecznej męki piekielnej jego stworzeń. Oczywiście,jest to wybór danej osoby. Jednak wyobrażam sobie, że trudno jest Miłości pogodzić się z tym faktem. Czy może być tak, że Miłosierdzie może się przejawić w unicestwieniu duszy, która poszła na potępienie? Czy Bóg może unicestwić duszę ludzką, skoro jest ona śmiertelna? Przecież Bóg może wszystko? Czy też na swoje podobieństwo stworzył osoby ludzkie z cząstką nieśmiertelności i NIE MOŻE tego zrobić? W Apokalipsie sw Jana jest mowa o tym że po wypuszczeniu szatana (będzie najpierw spętany na tysiąc lat i będzie to złoty wiek ludzkości bez pokus diabelskich) i całej akcji jaka jest opisana, szatan zostanie wrzucony do jeziora ognia i będzie to ŚMIERĆ DRUGA. Będzie to miało miejsce po zmartwychwstaniu umarłych, a w jeziorze ognia będzie m.in. fałszywy prorok, czyli nie tylko upadłe anioły ale i osoby ludzkie. Mam cichą nadzieję że ta śmierć druga po prostu oznacza unicestwienie. Pewnie to jakiś błąd teologiczny... nie wiem. Może ktoś coś napisze.
Tak, to błąd. Wg KRK dusza ludzka jest nieśmiertelna, nie następuje jej unicestwienie.
Natomiast na miłość Boga do stworzenia trzeba patrzeć całościowo - tzn największym przejawem miłości Boga do człowieka jest zgoda Boga na to, że człowiek może Go miłość odrzucić. W związku z tym Bóg decydując się stworzyć czas, przestrzeń i materię wiedział (jako byt wszechpotężny i wszechwiedzący) co się wydarzy i co mogłoby się wydarzyć "gdyby...".
Bogu nic nie jest trudno.
"szatan zostanie wrzucony do jeziora ognia i będzie to ŚMIERĆ DRUGA." --- Nie wiem skąd wzięłaś ten fragment.
Ap 20, 10: A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków.
Chociaż, sam opis jest bajeczny i symboliczny raczej, bo ciężko mówić o "dniu i nocy" gdy przeminie materia i czas jakie znamy...
A Śmierć i Otchłań wrzucono do jeziora ognia. To jest śmierć druga - jezioro ognia. Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia, został wrzucony do jeziora ognia.
Czyli wieczny stan tzw piekła. Śmierć druga - w odróżnieniu do śmierci pierwszej - fizycznej śmierci materialnego ziemskiego ciała.
Ale śmierć to śmierć. Czemu użyto tego słowa? Opis wrzucenia do jeziora ognia dotyczy pewnego końca czasów, jest czymś innym, nowym w stosunku do tego co było.
Bo starasz się zrozumieć coś co jest poza czasem i przestrzenią. Piekło jest poza czasem. Niebo jest poza czasem. Czyściec - ha, i teraz co? Jest poza czasem? Trwa w czasie, bo przestanie istnieć gdy skończy się czas? Czy zaczął istnieć wtedy gdy zaczął się czas? Ba, wyznawcy Boga przez wieki nawet nie wiedzieli o jego istnieniu...
Niebo i piekło nie są miejscem, a bajkowe opisy ognia i siarki w piekle, nie są opisem realnych warunków w nim panujących. Niebo jest stanem bycia z Bogiem, a piekło jest stanem bycia bez Boga.
Rozprawiamy tu teraz już o tak abstrakcyjnych sprawach o których, nawet ludzkimi umysłami trudno pojąć tak, że trzeba już uważać jakich słow używamy próbując to wszystko opisać bo ich znaczenia są już płynne. Jestem słaba w tak wyrafinowaną teologię więc nie będę w tym temacie wypowiadać, choć chętnie poczytam co mają inni do napisania o tym wszystkim co ma dziać się w nieznanej jeszcze dla nas Wieczności. Polegamy jedynie na bogatych prorockich opisach, które można nawet szeroko interpretować. By się nie pogubić trzymamy się oczywiście tego co zinterpretowali już ojcowie Kościoła i zostało oficjalnie przez Kościół uznane. A jednak próbując to swym małym ułomnym umysłem pojąć rozumiem na pewno to, że żyjemy i poruszamy się teraz w wymiarze fizycznym. Nasz umysł również ma cechy fizyczne choc jest też takim fizycznym narzędziem do operowania niefizycznymi pojęciami. Gdy umrzemy, nasze nieśmiertelne dusze ( tu jeszcze musimy zdefiniować czy za życia dusze się przejawiają w tej naszej cielesności) opuszczają ten fizyczny i materialny wymiar do niematerialnej Wieczności. Fizyczność tego świata, jak wyznajemy w Kościele katolickim, ma się kiedyś skończyć i powstać nową rzeczywistość do której przeniosą się wszystkie zbawione dusze ze zmartwychwstałymi jakby na nowo "zmaterializowanymi" ciałami? Może ta nową rzeczywistość nie będzie jakaś makroskopowo fizyczna a bardziej fotonowa, świetlista? Fotony i kwanty należą do fizyki. A może to będzie kontynuowana właśnie ta Wieczność, która już teraz współistnieje z naszym fizycznym światem? Mnóstwo pytań.
To też jest ciekawe, czym będzie ostatecznie ciała zmartwychwstanie może to będzie inny stan którego my nie jesteśmy ogarnąć , tak jak niewidomy od urodzenia nie zrozumie czym są kolory.
Pewien skrawek zmartwychwstania mamy w przypadku Jezusa - ranny, ale nie cierpiący, niegłodny, ale mogący jeść i pić, mający wymiar fizyczny-materialny-dotykalny, ale nie ograniczony materią (przechodzący przez drzwi)...
Mam nieodparte wrażenie, że im bardziej myślę o tym jaki jest Bóg, tym bardziej mam wrażenie, że potęga Biblii, tradycji, przepisów, dogmatów, Kościoła to jest jak spojrzeć na małą cząstkę kropli wody i definiować na tej podstawie czym jest ocean.
Mnie jest bliskie to porównanie , poznania Boga do poznania kolorów przez niewidomego, od urodzenia. Jak ktoś jest czujny, uważny, wierzy że kolory istnieją i ufa komuś kto mu o nich opowiada to nauczy się przez dotyk rozrózniać barwy jasne i ciemne , może nawet je nazywać , ale będzie to bardzo dalekie od rzeczywistego poznania i nazywania kolorów. Myślę, że jesteśmy takimi ślepcami a Pismo Święte jest tym co nam opisuje te kolory stosując jakieś nam znane analogie.
To nie do końca prawda, nauczy się tylko nie będzie naturalnie z niego korzystać, ale jako wyuczoną umijętność. Są przypadki osób zaimplantowanych w starszym wieku, którzy wogóle nie wcześniej słyszeli.
Ale byli językowo stymulowani, byli uczeni czytać i wymawiać głoski bez słyszenia. Faktycznie sprawdziłem szczegóły i moja teza jest za ostra - są argumenty za istnieniem takiego okienka czasowego, ale są też argumenty przeciwne. Mało materiału badawczego - tutaj chodzi o tzw. dzikie dzieci lub skrajnie zaniedbane.
@NC500 Kultura nie wymaga duszy tylko tzw. zapadki kulturowej. Czyli silnego u ludzi mechanizmu powtarzania po innych i zdolności przekazania tego powtarzania kolejnym pokoleniom.
Instynkt przetrwania jest uzasadnieniem do działania, nie napisałam, że jedynie zachowania korzystne dla jednostki. Jednak poświęcenie dla jednostki chorej i niezdolnej do przeżycia, to już co innego, albo co wymaga odemnie wysokiej transcendencji nie odzywanie się gdy mam rację np w sytuacji konfliktowej w domu.
Ja to opisuje w kilku zdaniach, zapewne upraszczam. Victor Frankl jest dla mnie autorytetem ale nie był nieomylny, jednak polecam poczytać " Lekarz i Dusza" " Bóg ukryty" , " Homo Patiens" i "Wola Sensu".
Polecam takiego autora Fransa de Waala który tropi zaczątki morslnosci u zwierząt. Człowieka wyróżnia językowy namysł nad własnym działaniem, dlatego może korygować to działanie. Świadomość wartości, którymi się kieruje. Kiedy pszczoła umiera za rój zapewne nie ma takiej świadomości. Ale to też nie jest tak, że należy przeceniać dowolność tego wybierania. Osoba poświęcająca się dla chorego zwykle nie jest w stanie ot tak porzucić chorą osobę, wyznawany system wartości jest zakorzeniony w niej czy w kulturze (ostracyzm). Choćby statystyczne różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami pokazują że chodzi tutaj coś mocno osadzonego w biologii a nie sferze duchowej.
Ale przecież jakoś Bóg "przemówił" do człowieka za pomocą zrozumiałego dla niego języka. Tak jako chrześcijanie wierzymy przecież. Biblia (...)
Skoro Bóg jest Wszechmocny to mógłby nawet tak pokierować strumieniem myśli w neuronach w mózgu by pomyśleli to co mają pomyśleć i zobaczyli w wyobraźni to co mają zobaczyć. Ludzie czasem nazywają to natchnieniem. Mnie osobiście trudno tak interpretować własne myśli i na pewno nie czuję się "wybrańcem" słyszącym głos Boga.
No dajesz to przemówił w nawias. Przecież to jest metafora - jak Bóg powiedział niech stanie się światłość to przecież nie miał aparatu mowy i nie było ośrodka dla rozchodzenia się fal dźwiękowych.
Jeśli ktoś sądzi że słyszy głos Boga (którego ktoś obok nie slyszy) to po prostu coś jego mozg produkuje. I to może być nawet uznane przez Kościół, co przecież nie jest potwierdzeniem że Bóg z siebie głos wydobył:) lub nawet że komuś cudownie neurony postymulowal.
Mnie fascynuje to rozumienie duszy jako takiego człowieczka tylko beż ciała. Ta dusza widziała jak jest w niebie czy piekle (jakby tam miały być fotony naszego materialnego swiata), słyszała aniołów śpiewających Chwała (jakby mieli usta i żyli wśród powietrza) czy jęki potępionych.
Instynkt przetrwania jest uzasadnieniem do działania, nie napisałam, że jedynie zachowania korzystne dla jednostki. Jednak poświęcenie dla jednostki chorej i niezdolnej do przeżycia, to już co innego, albo co wymaga odemnie wysokiej transcendencji nie odzywanie się gdy mam rację np w sytuacji konfliktowej w domu.
Ja to opisuje w kilku zdaniach, zapewne upraszczam. Victor Frankl jest dla mnie autorytetem ale nie był nieomylny, jednak polecam poczytać " Lekarz i Dusza" " Bóg ukryty" , " Homo Patiens" i "Wola Sensu".
Polecam takiego autora Fransa de Waala który tropi zaczątki morslnosci u zwierząt. Człowieka wyróżnia językowy namysł nad własnym działaniem, dlatego może korygować to działanie. Świadomość wartości, którymi się kieruje. Kiedy pszczoła umiera za rój zapewne nie ma takiej świadomości. Ale to też nie jest tak, że należy przeceniać dowolność tego wybierania. Osoba poświęcająca się dla chorego zwykle nie jest w stanie ot tak porzucić chorą osobę, wyznawany system wartości jest zakorzeniony w niej czy w kulturze (ostracyzm). Choćby statystyczne różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami pokazują że chodzi tutaj coś mocno osadzonego w biologii a nie sferze duchowej.
Pomijając już cały kontekst filozoficzny nie zgadzam się z tobą, opierając się tylko na obserwacji życia i doświadczeniu własnym.
Ale przecież jakoś Bóg "przemówił" do człowieka za pomocą zrozumiałego dla niego języka. Tak jako chrześcijanie wierzymy przecież. Biblia (...)
Skoro Bóg jest Wszechmocny to mógłby nawet tak pokierować strumieniem myśli w neuronach w mózgu by pomyśleli to co mają pomyśleć i zobaczyli w wyobraźni to co mają zobaczyć. Ludzie czasem nazywają to natchnieniem. Mnie osobiście trudno tak interpretować własne myśli i na pewno nie czuję się "wybrańcem" słyszącym głos Boga.
No dajesz to przemówił w nawias. Przecież to jest metafora - jak Bóg powiedział niech stanie się światłość to przecież nie miał aparatu mowy i nie było ośrodka dla rozchodzenia się fal dźwiękowych.
Zgadzam się z tym.
Jeśli ktoś sądzi że słyszy głos Boga (którego ktoś obok nie slyszy) to po prostu coś jego mozg produkuje. I to może być nawet uznane przez Kościół, co przecież nie jest potwierdzeniem że Bóg z siebie głos wydobył:) lub nawet że komuś cudownie neurony postymulowal.
Czyli dobrze rozumiem, że uważasz gdy jest uznawane przez Kościół jakieś objawienie i wg Kościoła miało ono charakter nadprzyrodzony to pochodzi to zawsze z bogatej wyobraźni wizjonerów? Wiadomo, nie ma obowiązku w takie objawienia wierzyć ale czy nie dopuszczasz myśli, że Bóg mógłby chcieć wybranym "cudownie postymulować neurony" by coś ludzkości przekazać?
Mnie fascynuje to rozumienie duszy jako takiego człowieczka tylko beż ciała. Ta dusza widziała jak jest w niebie czy piekle (jakby tam miały być fotony naszego materialnego swiata), słyszała aniołów śpiewających Chwała (jakby mieli usta i żyli wśród powietrza) czy jęki potępionych.
Ale ta wiedza, czy rozumienie o tej duszy człowieczka bez ciała pochodzi chyba też z wyobraźni ( postymulowanej przez Boga lub nie) wizjonerów nierzadko uznanych przez Kościół świętymi.
Piekło i Niebo nie są wieczne, nie po zmartwychwstaniu, nic mnie nie obchodzi co było w książeczkach do pierwszej Komunii. Ciało jest zegarem, po jego udoskonaleniu czas przestanie istnieć. Męki i szczęście są mierzone intensywnością, kalendarz na nic się nie przyda. Jeszcze raz: nawet Bóg nie jest wieczny, nie obchodzi mnie Magisterium, Bóg jest bardzo prostym Bytem, czas dotyczy starzenia się, śmierci cieplnej Wszechświata, w odniesieniu do nieruchomego niezmiennego Boga ma sens jeśli patrzymy na Boga wcielonego przed Zmartwychwstaniem, albo jeśli rozpatrujemy Boga poprzez związki z nami, żyjącymi w czasie. Zmartwychwstanie zatrzyma ten zegar jakim jest świat, a właściwie to go dopiero na dobre rozkręci, bo prawdziwe szczęście jest nieutracalne, to stabilizacja. A jednak w Niebie będziemy coraz bardziej zbliżać się do Boga, szczęście będzie rosło, będziemy w ciągłym ruchu, jest to oczywista sprzeczność i bardzo dobrze
Nie, Bóg nie może unicestwić diabłów i potępieńców. Bóg najpierw myśli potem robi, diabeł: najpierw robi a potem... też nie myśli Bóg prędzej by się zgodził się na apokatastaze, czyli zbawił wszystkich, tyle i tylko tyle może, ale i tak przeszli by przez męki. Maryja cierpiała bez sensu, tu jest ogromne pole do popisu, wykraczamy w odmęty herezji.
lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze szczęśliwy kto się do Matki uciecze
Bóg może wykorzystać tajemnicę Mater Dolorosa, ale nie ryzykował bym, nie mamy ani jednej wzmianki, obietnicy w temacie, zresztą czyściec do piekła podobny, jak ktoś lubi mocne wrażenia to droga wolna, ja postoje.
Pomijając już cały kontekst filozoficzny nie zgadzam się z tobą, opierając się tylko na obserwacji życia i doświadczeniu własnym.
A jakie masz obserwacje? W sumie ja nie mam zbyt dużo i może to jest urban legend że mężczyźni są statystycznie mniej skłonni poświęcić się dla chorego dziecka.
Jeśli jednak takie różnice występują, to dla mnie jest to argument by nie traktować takich wyborów jako jakiegoś specyficznego przejawu dzialania duszy. Bo trzeba byłoby przyjąć że dusze kobiece są inne niż męskie
Komentarz
Właściwie nawet teraz pisząc o tak abstrakcyjnych rzeczach trzeba ustalić wspólny kod, zdefiniować kategorie i znaczenia używanych pojęć by się dobrze zrozumieć. Zwłaszcza w filozofii. Np okazuje się różnie można interpretować słowa duch rozumność itp.
Bardzo cenie glos humanistów w takich dyskusjach ale i ścisłowców. Proszę cię @NC500 nie przepłosz stąd @AnnoDomini bo bardzo ciekawe jest to co tu pisze.
Ale czy głosy czy język w ogóle wskazują na duszę?
Język jest umiejętnością typowa ludzką i do tego kulturową. Wymaga ciała - aparatu mowy, mózgu z ośrodkiem Broki oraz odpowiedniego treningu w konkretnym okienku czasowym - jeśli dziecko nie będzie stymulowane językowo do wieku ok 4 lat, to już się nigdy nie nauczy języka.
Bóg czy aniołowie nie są użytkownikami języka-nie mają mózgów czy ust by mówić:)
Jak ktoś słyszy głosy na modlitwie to przecież to musi jakoś mozg generować te wrażenia. No chyba ze wierzymy ze Bóg wprowadza cudownie powietrze w drgania
Kultura wymaga duszy. Butlonosy mają język a nie maja kultury, raczej kontrkulturę. A więc można umieć mówić i być barbarzyńcą, dzikusem.
The Dark Side of Dolphins You Don't Want To Know
The Dark Side Of Dolphins' Sex Lives | REACTION
Ale serio można wyjść z narkomani po ceremonii Ajahuasci? To przecież początek znacznie większych kłopotów z umysłem i z samym zdrowiem psychicznym. To musi pozostawić ślad
Tak, wpływ greckiej filozofii.
To dzięki słowom i językowi możemy budować w naszych cielesnych umysłach życie duchowe. Sobie filozofować. Również słowa potrafią w nas wywołać czasem emocje i "różne stany". Słowo samo w sobie jest też czymś niematerialnym choć wytwarzanym w materialnym mózgu przez materialny aparat mowy lub materialną piszącą rękę i docelowo odbieranym przez materialne zmysły.
Ja mam czasem inną rozkminę, może ktoś ma ciekawe przemyślenia. Wierzymy że dusza ludzka jest nieśmiertelna czyli istnieje na wieczność. Zastanawiam się jak się ma miłosierdzie Boże do wiecznej męki piekielnej jego stworzeń. Oczywiście,jest to wybór danej osoby. Jednak wyobrażam sobie, że trudno jest Miłości pogodzić się z tym faktem. Czy może być tak, że Miłosierdzie może się przejawić w unicestwieniu duszy, która poszła na potępienie? Czy Bóg może unicestwić duszę ludzką, skoro jest ona śmiertelna? Przecież Bóg może wszystko? Czy też na swoje podobieństwo stworzył osoby ludzkie z cząstką nieśmiertelności i NIE MOŻE tego zrobić?
W Apokalipsie sw Jana jest mowa o tym że po wypuszczeniu szatana (będzie najpierw spętany na tysiąc lat i będzie to złoty wiek ludzkości bez pokus diabelskich) i całej akcji jaka jest opisana, szatan zostanie wrzucony do jeziora ognia i będzie to ŚMIERĆ DRUGA. Będzie to miało miejsce po zmartwychwstaniu umarłych, a w jeziorze ognia będzie m.in. fałszywy prorok, czyli nie tylko upadłe anioły ale i osoby ludzkie.
Mam cichą nadzieję że ta śmierć druga po prostu oznacza unicestwienie.
Pewnie to jakiś błąd teologiczny... nie wiem. Może ktoś coś napisze.
Natomiast na miłość Boga do stworzenia trzeba patrzeć całościowo - tzn największym przejawem miłości Boga do człowieka jest zgoda Boga na to, że człowiek może Go miłość odrzucić. W związku z tym Bóg decydując się stworzyć czas, przestrzeń i materię wiedział (jako byt wszechpotężny i wszechwiedzący) co się wydarzy i co mogłoby się wydarzyć "gdyby...".
Bogu nic nie jest trudno.
"szatan zostanie wrzucony do jeziora ognia i będzie to ŚMIERĆ DRUGA."
---
Nie wiem skąd wzięłaś ten fragment.
Ap 20, 10:
A diabła, który ich zwodzi,
wrzucono do jeziora ognia i siarki,
tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok.
I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków.
Chociaż, sam opis jest bajeczny i symboliczny raczej, bo ciężko mówić o "dniu i nocy" gdy przeminie materia i czas jakie znamy...
A Śmierć i Otchłań wrzucono do jeziora ognia.
To jest śmierć druga - jezioro ognia.
Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia,
został wrzucony do jeziora ognia.
Czyli wieczny stan tzw piekła. Śmierć druga - w odróżnieniu do śmierci pierwszej - fizycznej śmierci materialnego ziemskiego ciała.
Opis wrzucenia do jeziora ognia dotyczy pewnego końca czasów, jest czymś innym, nowym w stosunku do tego co było.
Niebo i piekło nie są miejscem, a bajkowe opisy ognia i siarki w piekle, nie są opisem realnych warunków w nim panujących. Niebo jest stanem bycia z Bogiem, a piekło jest stanem bycia bez Boga.
A jednak próbując to swym małym ułomnym umysłem pojąć rozumiem na pewno to, że żyjemy i poruszamy się teraz w wymiarze fizycznym. Nasz umysł również ma cechy fizyczne choc jest też takim fizycznym narzędziem do operowania niefizycznymi pojęciami. Gdy umrzemy, nasze nieśmiertelne dusze ( tu jeszcze musimy zdefiniować czy za życia dusze się przejawiają w tej naszej cielesności) opuszczają ten fizyczny i materialny wymiar do niematerialnej Wieczności.
Fizyczność tego świata, jak wyznajemy w Kościele katolickim, ma się kiedyś skończyć i powstać nową rzeczywistość do której przeniosą się wszystkie zbawione dusze ze zmartwychwstałymi jakby na nowo "zmaterializowanymi" ciałami? Może ta nową rzeczywistość nie będzie jakaś makroskopowo fizyczna a bardziej fotonowa, świetlista? Fotony i kwanty należą do fizyki. A może to będzie kontynuowana właśnie ta Wieczność, która już teraz współistnieje z naszym fizycznym światem? Mnóstwo pytań.
Mam nieodparte wrażenie, że im bardziej myślę o tym jaki jest Bóg, tym bardziej mam wrażenie, że potęga Biblii, tradycji, przepisów, dogmatów, Kościoła to jest jak spojrzeć na małą cząstkę kropli wody i definiować na tej podstawie czym jest ocean.
Jak ktoś jest czujny, uważny, wierzy że kolory istnieją i ufa komuś kto mu o nich opowiada to nauczy się przez dotyk rozrózniać barwy jasne i ciemne , może nawet je nazywać , ale będzie to bardzo dalekie od rzeczywistego poznania i nazywania kolorów.
Myślę, że jesteśmy takimi ślepcami a Pismo Święte jest tym co nam opisuje te kolory stosując jakieś nam znane analogie.
Faktycznie sprawdziłem szczegóły i moja teza jest za ostra - są argumenty za istnieniem takiego okienka czasowego, ale są też argumenty przeciwne. Mało materiału badawczego - tutaj chodzi o tzw. dzikie dzieci lub skrajnie zaniedbane.
Kultura nie wymaga duszy tylko tzw. zapadki kulturowej. Czyli silnego u ludzi mechanizmu powtarzania po innych i zdolności przekazania tego powtarzania kolejnym pokoleniom.
Człowieka wyróżnia językowy namysł nad własnym działaniem, dlatego może korygować to działanie. Świadomość wartości, którymi się kieruje. Kiedy pszczoła umiera za rój zapewne nie ma takiej świadomości.
Ale to też nie jest tak, że należy przeceniać dowolność tego wybierania. Osoba poświęcająca się dla chorego zwykle nie jest w stanie ot tak porzucić chorą osobę, wyznawany system wartości jest zakorzeniony w niej czy w kulturze (ostracyzm). Choćby statystyczne różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami pokazują że chodzi tutaj coś mocno osadzonego w biologii a nie sferze duchowej.
Jeśli ktoś sądzi że słyszy głos Boga (którego ktoś obok nie slyszy) to po prostu coś jego mozg produkuje. I to może być nawet uznane przez Kościół, co przecież nie jest potwierdzeniem że Bóg z siebie głos wydobył:) lub nawet że komuś cudownie neurony postymulowal.
Mnie fascynuje to rozumienie duszy jako takiego człowieczka tylko beż ciała. Ta dusza widziała jak jest w niebie czy piekle (jakby tam miały być fotony naszego materialnego swiata), słyszała aniołów śpiewających Chwała (jakby mieli usta i żyli wśród powietrza) czy jęki potępionych.
Nie, Bóg nie może unicestwić diabłów i potępieńców. Bóg najpierw myśli potem robi, diabeł: najpierw robi a potem... też nie myśli Bóg prędzej by się zgodził się na apokatastaze, czyli zbawił wszystkich, tyle i tylko tyle może, ale i tak przeszli by przez męki. Maryja cierpiała bez sensu, tu jest ogromne pole do popisu, wykraczamy w odmęty herezji.
lecz kiedy Ojciec rozgniewany siecze szczęśliwy kto się do Matki uciecze
Bóg może wykorzystać tajemnicę Mater Dolorosa, ale nie ryzykował bym, nie mamy ani jednej wzmianki, obietnicy w temacie, zresztą czyściec do piekła podobny, jak ktoś lubi mocne wrażenia to droga wolna, ja postoje.
Jeśli jednak takie różnice występują, to dla mnie jest to argument by nie traktować takich wyborów jako jakiegoś specyficznego przejawu dzialania duszy. Bo trzeba byłoby przyjąć że dusze kobiece są inne niż męskie