No i z tym czytaniem po raz kolejny tej samej, ulubionej książki też pomaga, nawet zdarza mi się, że wybieram sobie fragmenty przy których wiem, że się popłaczę, żeby spuścić trochę emocji. I filmy mam co to je w kółko oglądam. Coś znanego, bezpiecznego, o czym wiem, kiedy i jak zareaguję.
No nie. To jednak internet. Nigdy nie wiesz kto czyta to co piszesz i jak to kiedyś wykorzysta. W poważniejszych problemach może bardzo zaszkodzić przez rady,które utrwalą trwanie w jakiejś patologii zamiast wyprowadzenia z niej. Do prawdziwej terapii trzeba relacji osobowej,autentycznej, twarzą w twarz, na żywo. Z człowiekiem o dużej samoświadomości,z wiedzą i praktyką. Niezależny,tz.właśnie obcy,bo rodzina,przyjaciele mogą i mają prawo emocjonalnie nie unieść niektórych problemów.
Wiesz jak to jest, jak się spaghetti myślowe uruchomi
Znajdź haczyk do wyjścia, jak w "Incepcji"
Ja np. (tylko się nie śmiać ) jak mi się uruchamia myślenie "co to będzie" zaczynam w myślach szczegółowo planować remont i umeblowanie dowolnego znanego mi mieszkania. Tylko musi to być koniecznie coś "nierealnego," bo jakbym zaczęła planować własne to wraca "a co będzie jak...?" albo "kasy mało, a dziecko buty potrzebuje" itp.
A widzisz, mam podobnie Mnożę liczby dwucyfrowe w pamięci Pomaga też na lęk czy strach
I podobnie jak @EluniaSylwia Trwam póki zatrzaskuję za sobą kolejne drzwi Jak zacznę rozkminiać i analizować choćby kawałek przeszłości, zaczynam się rozsypywać... Chociaż pewnie żaden terapeuta by tego nie pochwalił...
No jasne @olgal Mi chodzi o wyrzucenie z siebie tego co nas trapi, męczy... Nie muszę z.wszystkim lecieć do terapeuty. Terapeutka może nie mieć dzieci i nie zrozumie matki wielodzietnej. Natomiast tutaj już tak.
@pawelk Budapeszt na dwa kolejne weekendy lutego poniżej stówki w dwie strony. Do wód pójdziesz, wina dobrego popijesz i jakoś doczołgasz się do wiosny, a wiosną wiosną wszystko może się zdarzyć
To jest zupełnie inna sprawa. Terapeuta myślę że ma trudność do przyznania się do tego, że sam ma.problem ze sobą. Że pomoga innym, a.nie potrafi sobie pomóc.
No co ty, z obcym człowiekiem o prywatnych sprawach gadać
Paweł w chorobach ciała lekarz ogląda chore miejsce i stawia diagnozę,leki, cięcia,wycięcia chorych miejsc. I to jest ok,prawda? Nie znam się np. na chirurgii,specjalista się bardziej zna i nabył umiejętności,ma narzędzia, ufam,że jest w stanie pomóc i często pomaga.
W chorobach psychiki podobnie, raczej nie jesteśmy w stanie sami sobie pomóc. Też dlatego,że jesteśmy za bardzo "w środku" i z tej perspektywy niewiele widać. Trzeba lustra,w którym zobaczymy problemy z dalszej perspektywy i jakby do tego służy ten obcy człowiek. Dobry specjalista ma "narzędzia" żeby wydobyć na wierzch i pomóc zobaczyć przyczyny,znaleźć narzędzia,które też są w nas,by te rany zaleczyć. Ten obcy człowiek to właśnie może być plus,bo to co mówisz tam zostaje. To jest warsztat,gdzie wszystko rozkręcasz,czyścisz brud w większości tam zostaje...
Wiem, że masz rację, ale chyba się tego boję. Do tego dochodzi moja cholerna nieśmiałość. Natomiast więc, czego potrzebuję, by odżyć psychiczne. Może kiedyś się uda
Nieśmiały facet co odwiedza w sensie formalnym obce osoby poznane w internecie? Ja Ci nie wierzę
No widzisz. To zewnętrzne postrzeganie. Lata pracy i przełamywania się. Tylko co innego wpaść, wypić kawę, porozmawiać o luźnych tematach, pobojczyc. A co innego otworzyć się, ja mam nawet problem, żeby wziąć telefon i zadzwonić i wywnętrznić się.
No i z tym czytaniem po raz kolejny tej samej, ulubionej książki też pomaga, nawet zdarza mi się, że wybieram sobie fragmenty przy których wiem, że się popłaczę, żeby spuścić trochę emocji. I filmy mam co to je w kółko oglądam. Coś znanego, bezpiecznego, o czym wiem, kiedy i jak zareaguję.
Zarąbisty pomysł. Jak nie będzie brała depresja puszczam znachora
To jest zupełnie inna sprawa. Terapeuta myślę że ma trudność do przyznania się do tego, że sam ma.problem ze sobą. Że pomoga innym, a.nie potrafi sobie pomóc.
No co ty, z obcym człowiekiem o prywatnych sprawach gadać
Paweł w chorobach ciała lekarz ogląda chore miejsce i stawia diagnozę,leki, cięcia,wycięcia chorych miejsc. I to jest ok,prawda? Nie znam się np. na chirurgii,specjalista się bardziej zna i nabył umiejętności,ma narzędzia, ufam,że jest w stanie pomóc i często pomaga.
W chorobach psychiki podobnie, raczej nie jesteśmy w stanie sami sobie pomóc. Też dlatego,że jesteśmy za bardzo "w środku" i z tej perspektywy niewiele widać. Trzeba lustra,w którym zobaczymy problemy z dalszej perspektywy i jakby do tego służy ten obcy człowiek. Dobry specjalista ma "narzędzia" żeby wydobyć na wierzch i pomóc zobaczyć przyczyny,znaleźć narzędzia,które też są w nas,by te rany zaleczyć. Ten obcy człowiek to właśnie może być plus,bo to co mówisz tam zostaje. To jest warsztat,gdzie wszystko rozkręcasz,czyścisz brud w większości tam zostaje...
Wiem, że masz rację, ale chyba się tego boję. Do tego dochodzi moja cholerna nieśmiałość. Natomiast więc, czego potrzebuję, by odżyć psychiczne. Może kiedyś się uda
Nieśmiały facet co odwiedza w sensie formalnym obce osoby poznane w internecie? Ja Ci nie wierzę
No widzisz. To zewnętrzne postrzeganie. Lata pracy i przełamywania się. Tylko co innego wpaść, wypić kawę, porozmawiać o luźnych tematach, pobojczyc. A co innego otworzyć się, ja mam nawet problem, żeby wziąć telefon i zadzwonić i wywnętrznić się.
To dla mnie taki wypad do obcych ludzi byłby dużo trudniejszy niż np pogadać sobie z psychologiem czy innym lekarzem, ale ja w sumie jak znajdę dobrego słuchacza to gadam i gadam i gadam...
Ja tak miewam. Teraz rzadziej, ale latem już nie mogłam wytrzymać sama ze sobą. Zaczęłam warsztaty -12 kroków rozwoju duchowego i dużo mi to daje. Czasem jak w lustrze widzę siebie w problemach innych. Zaczęło się z opóźnieniem, więc to wciąż początek, ale jestem zadowolona i na pewno nie zrezygnuję.
To jest zupełnie inna sprawa. Terapeuta myślę że ma trudność do przyznania się do tego, że sam ma.problem ze sobą. Że pomoga innym, a.nie potrafi sobie pomóc.
Terapeuta w ogólności czy kogoś konkretnego masz na myśli ?
To jest zupełnie inna sprawa. Terapeuta myślę że ma trudność do przyznania się do tego, że sam ma.problem ze sobą. Że pomoga innym, a.nie potrafi sobie pomóc.
Terapeuta w ogólności czy kogoś konkretnego masz na myśli ?
No ogólnie. Przecież nie znam żadnego terapeuty, który może mieć ewentualne problemy.
Aha, ok. W ogólności, to ciekawy wniosek, zastanawiam się czym poparty. Ja osobiście znam dużo, ale takich ze słabym wglądem w siebie chyba tyle samo co w innych zawodach.
@agatak , jak działa to dobry Wszystkim neurotyzujacym którzy się boja, że terapeuta im duszę ukradnie polecam książkę "Umysł ponad nastrojem" , tylko tę część dla klienta nie dla terapeuty
Moja siostra , z nędznym i niewzruszonym suplementami poziomem D3, dostała od lekarza na receptę dawkę 100tys.raz w tygodniu. Ja brałam uderzeniowo kilka tygodni po 50 tys, teraz codziennie po 10 tys. I magnez w postaci cytrynianu. Skończyły się wreszcie nocne pobudki o 3 nad ranem i świdrujący natłok myśli, że oszaleć można było. Ratowałam się różańcem, ale nie zawsze pomagało. Słońce u mnie działa jak balsam. Jak tylko mogę wystawiam twarz do słońca i próbuję doświetlić mój mózg Gdzieś czytałam, że powinno się nawet zdejmować okulary, żeby nie blokować dostępu promieni słonecznych do oka i siatkówki, bo to też jest jedna ze "ścieżek " do mózgu. W dzień potrafię o wiele łatwiej rozwiązywać mniejsze i większe problemy. W nocy urastają one do gatunku nierozwiązywalnych i dobijających.
Przeżywałam kiedyś taki nerwowo- depresyjny czas. Żyłam w tak strasznym napięciu i nie potrafiłam się od tego uwolnić, że któregoś dnia w swojej bezsilności poprosiłam,żeby mnie odwieziono do psychiatryka, bo byłam u kresu wytrzymałości nerwowej. Po prostu doszłam do ściany. Ale najpierw mnie przyjął mój znajomy, lekarz. Posłuchał, pomyślał i zanim mnie gdziekolwiek skierował kazał kupić witaminę ...B . Wyszłam od niego wkurzona i rozczarowana. Ja tu umieram, wariuje, a ten mi z witaminkami wyskakuje. Ku mojemu zaskoczeniu pomogły, i to bardzo. Teraz wiem, że witaminy i żywienie mają niesamowity wpływ na nasze samopoczucie. I że w wielu przypadkach nie było by potrzebne leczenie farmakologiczne gdyby wcześniej zwrócono uwagę na deficyty witaminowe i odżywcze.
Meliski oraz wyjście na świeże powietrze. A w okresie kiedy ciepło, rower. Pedały zawsze mnie ratują w wielkim nerwie, im szybciej jadę tym mniejszy nerw.
Komentarz
W poważniejszych problemach może bardzo zaszkodzić przez rady,które utrwalą trwanie w jakiejś patologii zamiast wyprowadzenia z niej.
Do prawdziwej terapii trzeba relacji osobowej,autentycznej, twarzą w twarz, na żywo. Z człowiekiem o dużej samoświadomości,z wiedzą i praktyką.
Niezależny,tz.właśnie obcy,bo rodzina,przyjaciele mogą i mają prawo emocjonalnie nie unieść niektórych problemów.
Mnożę liczby dwucyfrowe w pamięci
Pomaga też na lęk czy strach
Trwam póki zatrzaskuję za sobą kolejne drzwi
Jak zacznę rozkminiać i analizować choćby kawałek przeszłości, zaczynam się rozsypywać...
Chociaż pewnie żaden terapeuta by tego nie pochwalił...
Mi chodzi o wyrzucenie z siebie tego co nas trapi, męczy...
Nie muszę z.wszystkim lecieć do terapeuty.
Terapeutka może nie mieć dzieci i nie zrozumie matki wielodzietnej. Natomiast tutaj już tak.
Do wód pójdziesz, wina dobrego popijesz i jakoś doczołgasz się do wiosny, a wiosną wiosną wszystko może się zdarzyć
Terapeuta myślę że ma trudność do przyznania się do tego, że sam ma.problem ze sobą. Że pomoga innym, a.nie potrafi sobie pomóc.
Tylko co innego wpaść, wypić kawę, porozmawiać o luźnych tematach, pobojczyc.
A co innego otworzyć się, ja mam nawet problem, żeby wziąć telefon i zadzwonić i wywnętrznić się.
Chyba każdy, niezależnie od zawodu.
Jak nie będzie brała depresja puszczam znachora
Wszystkim neurotyzujacym którzy się boja, że terapeuta im duszę ukradnie polecam książkę "Umysł ponad nastrojem" , tylko tę część dla klienta nie dla terapeuty
Ja brałam uderzeniowo kilka tygodni po 50 tys, teraz codziennie po 10 tys. I magnez w postaci cytrynianu.
Skończyły się wreszcie nocne pobudki o 3 nad ranem i świdrujący natłok myśli, że oszaleć można było. Ratowałam się różańcem, ale nie zawsze pomagało.
Słońce u mnie działa jak balsam.
Jak tylko mogę wystawiam twarz do słońca i próbuję doświetlić mój mózg
Gdzieś czytałam, że powinno się nawet zdejmować okulary, żeby nie blokować dostępu promieni słonecznych do oka i siatkówki, bo to też jest jedna ze "ścieżek " do mózgu.
W dzień potrafię o wiele łatwiej rozwiązywać mniejsze i większe problemy.
W nocy urastają one do gatunku nierozwiązywalnych i dobijających.
mój 4 latek bierze więcej i to nie jest dawka uderzeniowa dla niego . Dla Ciebie to jest dawka homeopatyczna
Ale najpierw mnie przyjął mój znajomy, lekarz. Posłuchał, pomyślał i zanim mnie gdziekolwiek skierował kazał kupić witaminę ...B . Wyszłam od niego wkurzona i rozczarowana. Ja tu umieram, wariuje, a ten mi z witaminkami wyskakuje.
Ku mojemu zaskoczeniu pomogły, i to bardzo.
Teraz wiem, że witaminy i żywienie mają niesamowity wpływ na nasze samopoczucie. I że w wielu przypadkach nie było by potrzebne leczenie farmakologiczne gdyby wcześniej zwrócono uwagę na deficyty witaminowe i odżywcze.
Nie doczytałam o rowerze i myślę o kim Ty tak piszesz.....