W zeszłym roku Żonie się bardzo spodobał krzak białej róży, kupiła, posadziła w ogródku. No dobra - ja posadziłem:) Wykopałem dołek zasypałem ziemią do róż, i wsadziłem w tą ziemię krzaczek. Pięknie rósł, kwitł, i wszystko super - ale potem kwiaty opadły i zaczęła się plamistość. Przyszła zima, podsypałem ziemią krzak żeby nie zamarzł, przykryłem korą - a po zimie ta plamistość zajęła wszystkie liście, wygląda to strasznie.
W bezpośrednim sąsiedztwie po drugiej stronie płota rosną tuje sąsiadki. To przeszkadza w czymś? I jak tą plamistość teraz zwalczyć, macie pomysły?
Na ogrodnictwie nie znam się kompletnie. Całe życie w bloku, moja Żona również. Z trudem odróżniam wierzbę od sosny, ale ten krzak to na pewno róża, tak mówiła pani ogrodniczka, i była nawet podpisana (róża, nie ogrodniczka).
Nie, u pomidora nie ma z tym takiego problemu. Kwiaty pomidora są samopylne, więc nie trzeba się martwić o czystość odmianową. Pomidorlandia sprzedaje pozyskane u siebie nasiona ze swoich owoców. W gruncie zapyla je wiatr lub potrząsanie, w tunelu - najlepiej w godzinach południowych potrząsać krzaczkiem. Na różach się nie znam, ale z tego, co podczytywałam na forach roślinnych, to może to być czarna plamistość. Ja nie jestem zwolenniczką uprawy roslin, które są podatne na choroby grzybowe i które trzeba ciągle pryskać. Róże mają tysiące odmian, warto poszukac takich, które są odporne na takie choroby. Na pewno można jest znaleźć wśród tzw róż historycznych.
Ok, ale to wygląda strasznie. Nawet już wiem dlaczego - Żona gdzieś wyczytała na jakimś forum ogrodniczym żeby... nic z tym nie robić. No to nie robiła, aż ja po zimie spytałem dlaczego to cholerstwo tak wygląda, i że strasznie szpeci nasz "ogród". Żona, że ponoć środki nie działają, i że to samo przejdzie - tak pisali. No nie wierzę.
Róże najlepiej wybierać odporne na czarną plamistość. Polecam Polyversum WP, naturalny środek na grzyby. U nas pomogło, teraz , zaraz jak miną mrozy będziemy psikać , potem w sezonie i przed zimą .
W środę przycielam sekatorem tak konkretnie moja róże. A tu pogoda się skiepscila, będę musiała ja okrywać na noc, żeby nie zmarzła. To odmiana Chopin, też łapie te plamistość niestety.
W środę przycielam sekatorem tak konkretnie moja róże. A tu pogoda się skiepscila, będę musiała ja okrywać na noc, żeby nie zmarzła. To odmiana Chopin, też łapie te plamistość niestety.
Ja tez miałam chętkę, ale pamiętałam żelazną zasadę ze przycina się roże jak już kwitną forsycje. U nas jeszcze nie kwitną.
Róża powinna rosnąć na słonecznym miejscu, jeśli ta róża rośnie w cieniu, można spróbować ją przesadzić teraz na inne stanowisko. Jeśli rośnie na słońcu i mimo to ma czarną plamistość w znacznym stopniu to jest po prostu podatna i lepiej ją wykopać i kupić odmianę odporną. Odmiany róż z biegiem lat tracą odporność na grzyby i dlatego powstają nowe odmiany. Geny podatności na choroby grzybowe przyszły z żółtymi różami z Chin, ale ponieważ pierwsze krzyżówki hodowano pod angielskimi miastami , gdzie powietrze było przesycone siarką, nie było widać tej wrażliwości. Przeczytałam to na blogu "róże moja pasja".
A ja mam jakieś róże no name z odzysku i jedna jadalna , jak pryskam w lecie pomidory miedzianem to i róże profilaktycznie i narazie spokój choć dwa lata temu zaczęło się cos robić. Na mszyce wstążeczki też zdziałały cuda więc wszystko wygląda ok. a polećcie jakąś róże mocno pachnąca, bo ja kocham zapachy, wzroku nie musi tak cieszyć jak zmysłu węchu. Sąsiadka ma lilije koło mojego plotu, pachnie obłędnie jak kwitnie ale odmiany nie zna
Ja mam taką białą, niezniszczalną różę. Wstyd ale w ogóle o nią nie dbam, przytnę albo i nie, (choć ostatnio częściej bo wyłazi za przejazd, ale czasem to jest luty a czasem maj czy sierpień ) Nie pryskam niczym. Kwitnie ciągle, a ostatnie ( choć fakt, marne) kwiaty miała nawet już po przymrozkach w grudniu.
@Bea dzięki ale nadal nie wiem, po co się je tym psika? Tzn. pewnie mogę poszukać w necie, ale zawsze to miło dowiedzieć się bezpośrednio od osoby tym psikającej Ty wiesz po co się to robi?
zasadniczo miejscowo podaje azot tym roślinom, które mają znaczący niedobór albo bardzo szybko rosną. Ostatnio RSM bardzo modny w dużych plantacjach, gdzie podaż z ziemi niekoniecznie idzie tam, gdzie powinna. Opsikując stężonym nawozem umieszczamy nawozy tam, gdzie chcemy z pominięciem słabszych chwastów (są niżej, więc oprysk ich nie dosięga) Po co drzewka? Nie mam pojęcia. U młodszych pewnie ma to sens ale czy w dłuższej perspektywie nie ściąga to mszyc np? Nie wypowiadam się. Za to obserwuję ostatnimi latami znaczący wzrost niefrasobliwego i często nieuzasadnionego użytkowania nawozów i środków ochrony roślin. Efekt często odwrotny od zamierzonego, bowiem zbędna lub niewczas ingerencja zaburza naturalną symbiozę.
RSM stosujemy na rzepak. Ostatnio rozważałam na truskawki, ale w efekcie to ich oststni rok w tym miejscu, więc nie będę stosowała. Rzepaku w zeszłym roku nie sialiśmy. Mocznik sypię pod ziemniaki (mocno żarłoczne) jeśli nie mam dostępu do naturalnego nawozu. W zeszłym roku sadziłam na końskim g..e. Urosły mniejsze, ale się mniej psuły. Obserwuję, że im więcej azotu, tym trudniej przechować roślinę w dłuższym okresie i trudnych warunkach. Dynie i cukinie podlewamy roztworem mocznika czasem, ale to też jak nam się chce i jest czas. Szybciej posadzić na pryzmie kompostowej. Ale to tylko moje obserwacje
@Jadwiga po co opryskuje się drzewa mocznikiem? I jakie? Owocowe?
Pryska się drzewa owocowe mocznikiem przeciwko parchowi. Generalnie główny oprysk robi się jesienią, kiedy jeszcze część liści jest na drzewach. Wiosną jest dodatkowy oprysk, gdy tego porażenia parchem jest sporo. Wiosną pryska się drzewa i liście leżące pod drzewem. Więcej wiadomości tu: https://poradnikogrodniczy.pl/opryski-drzew-owocowych-mocznikiem.php
Komentarz
Wykopałem dołek zasypałem ziemią do róż, i wsadziłem w tą ziemię krzaczek.
Pięknie rósł, kwitł, i wszystko super - ale potem kwiaty opadły i zaczęła się plamistość.
Przyszła zima, podsypałem ziemią krzak żeby nie zamarzł, przykryłem korą - a po zimie ta plamistość zajęła wszystkie liście, wygląda to strasznie.
W bezpośrednim sąsiedztwie po drugiej stronie płota rosną tuje sąsiadki. To przeszkadza w czymś?
I jak tą plamistość teraz zwalczyć, macie pomysły?
Na ogrodnictwie nie znam się kompletnie. Całe życie w bloku, moja Żona również. Z trudem odróżniam wierzbę od sosny, ale ten krzak to na pewno róża, tak mówiła pani ogrodniczka, i była nawet podpisana (róża, nie ogrodniczka).
Na różach się nie znam, ale z tego, co podczytywałam na forach roślinnych, to może to być czarna plamistość. Ja nie jestem zwolenniczką uprawy roslin, które są podatne na choroby grzybowe i które trzeba ciągle pryskać. Róże mają tysiące odmian, warto poszukac takich, które są odporne na takie choroby. Na pewno można jest znaleźć wśród tzw róż historycznych.
Nawet już wiem dlaczego - Żona gdzieś wyczytała na jakimś forum ogrodniczym żeby... nic z tym nie robić.
No to nie robiła, aż ja po zimie spytałem dlaczego to cholerstwo tak wygląda, i że strasznie szpeci nasz "ogród". Żona, że ponoć środki nie działają, i że to samo przejdzie - tak pisali. No nie wierzę.
Wrzucę zdjęcie wieczorem albo jutro.
a polećcie jakąś róże mocno pachnąca, bo ja kocham zapachy, wzroku nie musi tak cieszyć jak zmysłu węchu.
Sąsiadka ma lilije koło mojego plotu, pachnie obłędnie jak kwitnie ale odmiany nie zna
Nie pryskam niczym.
Kwitnie ciągle, a ostatnie ( choć fakt, marne) kwiaty miała nawet już po przymrozkach w grudniu.
Ostatnio RSM bardzo modny w dużych plantacjach, gdzie podaż z ziemi niekoniecznie idzie tam, gdzie powinna. Opsikując stężonym nawozem umieszczamy nawozy tam, gdzie chcemy z pominięciem słabszych chwastów (są niżej, więc oprysk ich nie dosięga)
Po co drzewka? Nie mam pojęcia. U młodszych pewnie ma to sens ale czy w dłuższej perspektywie nie ściąga to mszyc np?
Nie wypowiadam się.
Za to obserwuję ostatnimi latami znaczący wzrost niefrasobliwego i często nieuzasadnionego użytkowania nawozów i środków ochrony roślin.
Efekt często odwrotny od zamierzonego, bowiem zbędna lub niewczas ingerencja zaburza naturalną symbiozę.
Rzepaku w zeszłym roku nie sialiśmy.
Mocznik sypię pod ziemniaki (mocno żarłoczne) jeśli nie mam dostępu do naturalnego nawozu. W zeszłym roku sadziłam na końskim g..e. Urosły mniejsze, ale się mniej psuły.
Obserwuję, że im więcej azotu, tym trudniej przechować roślinę w dłuższym okresie i trudnych warunkach.
Dynie i cukinie podlewamy roztworem mocznika czasem, ale to też jak nam się chce i jest czas. Szybciej posadzić na pryzmie kompostowej.
Ale to tylko moje obserwacje
Za kw. Głównie fioletowe
Po niedzieli będę przenosić klomb
Więcej wiadomości tu:
https://poradnikogrodniczy.pl/opryski-drzew-owocowych-mocznikiem.php