@Malgorzata "Twój Styl" się zmieniał, jego pierwsze lata to nieco inna treść. Myslę też, że duże znaczenie może mieć to, co kto już miał nawkładane do głowy. A czasopisma teraz to jeden ściek, nie ma porównania do tego jak zaczynały.
Tylko wiecie...jak masz jedno, góra dwoje takie cudowne i naj...na całym świecie...to nie jest takie proste by zaraz po maturze przestać ot tak "o nie dbać" przez porządkowanie mu życia itd. Zazwyczaj z chorej miłości rodzice włażą w tyłek i chcą przez dziecię spełniać swoje niezrealizowane plany życiowe.
@Ojejuna , dobrze, że uczysz samodzielności. Niedawno widziałam siedmiolatka (zdrowego), któremu mama (chora) ubierała skarpetki. I musiałam się powstrzymać, żeby złośliwie nie skomentować.
Ja lubię małe, ale może inaczej postrzegam bo lata lecą. Józio z Maciusiem nasze przytulanki, tulą się, całują. Miłe to, Słodkie . Potem już tego nie ma...klepnę po ramieniu i już weź mama... Ale co do picia towarzyskiego pełna zgoda to już inny wymiar więzi. Świetne, że oni chcą się spotykać razem i gadać, śmiać się, dramy rozkminiać. W sumie nastolatki tylko jakieś takie
Tam było w artykule coś sporo samotnych rodziców. No i'm akurat się nie dziwię, że mogą częściej niż inni żałować rodzicielstwa. Trochę ich rozumiem. Nie to, za sama żałuję że mam dzieci - nie żałuję niczego. Jednak jestem w stanie zrozumieć to uczucie przygniatania wielkim ciężarem, jak się zostało samemu z kilkorgiem dzieci. A jeszcze, jak zaczną wychodzić różne choroby i nieprawidłowości, ech... Odpowiedzialność za dzieci bywa kamienna, kiedy nie ma jej z kim dzielić.
A ja tam dbam o mojego pełnoletniego usamodzielnionego syna. I nie widzę w tym nic zdrożnego. Jest mi bliski, kocham go, to o niego dbam. Co nie oznacza, że wtryniam się w jego życie, gdy sobie tego nie życzy.
Dziś do południa byłam co ósmym rodzicem. Teraz wybyli z domu, więc już jestem pozostałymi siedmioma. I tak to się kręci.
No właśnie mam wrażenie że to jest najważniejsze kiedy się danego rodzica zapyta czy żałuję. Ja zawsze żałuję między 3:00 a 7:00 - później dochodzę do siebie i kocham moje dzieci calym sercem. Ale jak by ktoś żądz zrobił donie o 6 rano to ja nie wiem co bym powiedziała....
Mając trójkę dorosłych dzieci i jednego nastolatka niczego nie żałuję, czasem tylko (z nastolatkiem) czuję się kiepską matką. Po drodze miałam różne chwile, ale chyba nigdy nie pomyślałam, że wolałabym żeby któregoś z nich nie było. Kocham moje dzieci i myślę, że nic lepszego, poza ich ojcem, mi się w życiu nie przydarzyło.
Tam było w artykule coś sporo samotnych rodziców. No i'm akurat się nie dziwię, że mogą częściej niż inni żałować rodzicielstwa. Trochę ich rozumiem.
Też rozumiem, ale dla równowagi dodajmy ile małżeństw, albo nawet par, czy osób samotnych żałuje że w ogóle nie ma dzieci. A o tym się mówi jakby zdecydowanie mniej, jeśli w ogóle, przynajmniej w mediach gównego ścieku.
I nie tylko mówię o tych co chcieli a nie mogą, ale też o tych co im się wydawało że nie chcą, a potem, kiedy czas minął, jednak zaczęli żałować.
@TecumSeh pisząc powyższe nie miałam na myśli, że takie artykuły są potrzebne. Wyraziłam się już wszesniej , że to rak. Tendencja jest wyraźna, aby skłócać i obrzydzać ludziom to co dobre.
@Katarzyna wszystko rozbija się o to, co ktoś rozumie pod hasłem dbania o dorosłe dzieci. Ja tam uważam, że o swoje dbam. Wielu moich bliźnich uważa że przeciwnie.
@TecumSeh pisząc powyższe nie miałam na myśli, że takie artykuły są potrzebne.
Ale ja wiem o tym - absolutnie to nie była uwaga do Ciebie, tylko generalna, do której mnie Twój wpis zainspirował.
Gdyby funkcjonariusze frontu ideologicznego dla jaj chyba zwani dziennikarzami mieli choćby pozory ochoty pisania rzetelnie o temacie, to aż się prosi o tak drobnym fakcie wspomnieć - że problem istnieje również (albo wręcz przede wszystkim) odwrotny od opisanego.
Ale gdzie tam - przecież wszyscy wiemy że o zupełnie co innego chodzi.
Moja mama mieszka z w jednym domu z moim bratem i jego rodziną. Dom dwukondygnacyjny, każdy ma swoje mieszkanie i osobne wejście. Nigdy nie weszła nie proszona na górę, nigdy nie pyta o ich plany na życie, wakacje, szkoły dzieci, co ciekawego ugotowali - rozmawia i wykazuje zainteresowanie tylko jesli sami podejmują temat. A i tak moja bratowa uważa, że moja mama się wtrąca ... a szacunek mojego brata wobec mamy uważa za nie odciętą pępowinę Przykre to strasznie i sama się zastanawiam jaką mam być matką i teściową dla moich dorosłych dzieci i ich przyszłych małżonków , żeby nie być posądzoną o przesadną dbałość z jednej strony i brak zainteresowania z drugiej ...
Moja mama mieszka z w jednym domu z moim bratem i jego rodziną. Dom dwukondygnacyjny, każdy ma swoje mieszkanie i osobne wejście. Nigdy nie weszła nie proszona na górę, nigdy nie pyta o ich plany na życie, wakacje, szkoły dzieci, co ciekawego ugotowali - rozmawia i wykazuje zainteresowanie tylko jesli sami podejmują temat. A i tak moja bratowa uważa, że moja mama się wtrąca ... a szacunek mojego brata wobec mamy uważa za nie odciętą pępowinę Przykre to strasznie i sama się zastanawiam jaką mam być matką i teściową dla moich dorosłych dzieci i ich przyszłych małżonków , żeby nie być posądzoną o przesadną dbałość z jednej strony i brak zainteresowania z drugiej ...
Proponuję samej rozważyć co właściwe (albo poradzić się kogoś zaufanego jeśli masz wątpliwości), i nie przejmować się opiniami innych, które mogą być niesprawiedliwe i nieuprawnione - jak wyżej.
Próba dogodzenia wszystkim i tak jest skazana na niepowodzenie.
No właśnie, a jak ( i czy) reagować gdy dziecko chce się związać ( w naszej ocenie) z kimś nieodpowiednim ? Mam na myśli nałogi, brak szacunku ( miłości) z drugiej strony i swego rodzaju zaślepienie naszego dziecka, lenistwo, cwaniactwo życiowe ....
@gahana - a jak dziecko jest dorosłe i samodzielne, to jak możesz zareagować? Można tylko z życzliwością porozmawiać o swoich obawach, jak z dorosłym, samodzielnym człowiekiem. A dalej, to już decyzja dziecka, co zrobi. Ja mam ten komfort, że mój dorosły syn lubi znać moje zdanie na różne ważne życiowo tematy. Decyduje sam, bo to jego życie. I całe szczęście, że decyduje sam. Cieszy mnie jednak, że docenia moje doświadczenie i przed podjęciem decyzji lubi wysłuchać mojego zdania. Nie obawiam się też mu doradzać, bo wiem, że potraktuje to jedynie jak dobrą radę życzliwej osoby. Nie czuje się przymuszony, żeby z tej rady korzystać, a ja się na niego nie zamierzam obrażać, jeśli nie skorzysta.
Żałują mocno. Żałują, że nie mieli, Ze nie mogli mieć, Ze mieli dwójkę, Albo się nie zdecydowali na więcej, Albo się już nie udało...
I.z tym żalem zostają. Coraz częściej, jaki, ze poruszam się z 4 dzieci prawie zawsze, jeszcze niedawno najstarszy chodził swoimi ścieżkami, ale wrocil, to często słyszę różne komentarze, mile, niemile, pelne zachwytu, a czasem pełne zalu. Najczęściej zachwyt i dobre słowo przemieszane jest z żalem takiej osoby.
Jakiś czas temu odwiedził nas chrzestny mojego męża. Zawsze dążył do tego, żeby jego firma się prężnie rozwijała i tylko kasa była na pierwszym miejscu. Pamiętam, że z żoną nie mieli szacunku do chleba i byli tacy przemadrzali. Mają tylko jednego syna. Teraz ten syn choruje i może umrzeć. Firma im splajtowała. Żona wyjechała za granicę do pracy. I tak mówi do nas. "Jak ja wam zazdroszczę tych dzieci. Że macie ich tak dużo. W domu jest smiech, jest radość. Jesteście razem. A ja, zostałem sam. Syna moge stracić. Dlaczego zdecydowałem się tylko na jedno dziecko.. Pędziłem za czymś, co tak naprawdę było bez znaczenia. Jest mi bardzo przykro. Aż nie chce mi się od was wychodzić. Tak tu miło, wesoło..."
Nie mam perspektywy teściowej ani matki dorosłego dziecka czy nawet nastolatka. Ale mam perspektywę bycia młodym rodzicem wspomożonym od czasu do czasu. Tak nam się życie ułożyło, że gdyby nie pomoc nie dokończyłabym studiów. Mam czworo dzieci, malutkich, a do obrony został mi 1 semestr (studia przerwane, ciąża, praca napisana do połowy). Umiem spuścić z tonu i poprosić o pomoc, chociaż czasem walczę ze swoją dumą. Rodzice i teściowie czują się dalej potrzebni, są blisko wnuków, z nami mogą pogadać i lubią z nami pogaduchy, a i czasem sami o pomoc proszą. O zakupy, o naprawę. Myślę że od dbania i pomagania do psucia i wykorzystywania droga daleka.
Wiecie, problem jest też jak rodzice i pomagają i się wtrącają. Teściowa z jednej strony pomaga nam od czasu do czasu, np. zajmie się dziećmi przez kilka godzin, jak już nie uda nam się czegoś ogarnąć inaczej, a z drugiej ma różne pomysły od pały, które próbuje nam narzucać. To jest ten typ, że rozwiązania są dwa: jej i złe, więc pozostanie przy swoim (i zdrowym rozsądku) to okazanie niewdzięczności i ryzyko utraty jednej z naprawdę niewielu możliwości zostawienia z kimś dzieci.
P. S. Z moimi rodzicami sprawa jest czysta, matka się wtrąca ale dziećmi zająć nie ma czasu więc nie mam zahamowań
Śpią. Już nie jestem co ósmym rodzicem. Czuję się wrednie, bo mam ochotę ich wysłać w kosmos i w CISZY i spokoju robić swoje, zamiast z radością pokazywać im uroki przyrody polskiej oraz zabytki kultury.
Komentarz
Nie to, za sama żałuję że mam dzieci - nie żałuję niczego. Jednak jestem w stanie zrozumieć to uczucie przygniatania wielkim ciężarem, jak się zostało samemu z kilkorgiem dzieci. A jeszcze, jak zaczną wychodzić różne choroby i nieprawidłowości, ech... Odpowiedzialność za dzieci bywa kamienna, kiedy nie ma jej z kim dzielić.
Kocham moje dzieci i myślę, że nic lepszego, poza ich ojcem, mi się w życiu nie przydarzyło.
A o tym się mówi jakby zdecydowanie mniej, jeśli w ogóle, przynajmniej w mediach gównego ścieku.
I nie tylko mówię o tych co chcieli a nie mogą, ale też o tych co im się wydawało że nie chcą, a potem, kiedy czas minął, jednak zaczęli żałować.
@Katarzyna wszystko rozbija się o to, co ktoś rozumie pod hasłem dbania o dorosłe dzieci.
Ja tam uważam, że o swoje dbam.
Wielu moich bliźnich uważa że przeciwnie.
Gdyby funkcjonariusze frontu ideologicznego dla jaj chyba zwani dziennikarzami mieli choćby pozory ochoty pisania rzetelnie o temacie, to aż się prosi o tak drobnym fakcie wspomnieć - że problem istnieje również (albo wręcz przede wszystkim) odwrotny od opisanego.
Ale gdzie tam - przecież wszyscy wiemy że o zupełnie co innego chodzi.
Przykre to strasznie i sama się zastanawiam jaką mam być matką i teściową dla moich dorosłych dzieci i ich przyszłych małżonków , żeby nie być posądzoną o przesadną dbałość z jednej strony i brak zainteresowania z drugiej ...
Próba dogodzenia wszystkim i tak jest skazana na niepowodzenie.
Mam na myśli nałogi, brak szacunku ( miłości) z drugiej strony i swego rodzaju zaślepienie naszego dziecka, lenistwo, cwaniactwo życiowe ....
Ja mam ten komfort, że mój dorosły syn lubi znać moje zdanie na różne ważne życiowo tematy. Decyduje sam, bo to jego życie. I całe szczęście, że decyduje sam. Cieszy mnie jednak, że docenia moje doświadczenie i przed podjęciem decyzji lubi wysłuchać mojego zdania. Nie obawiam się też mu doradzać, bo wiem, że potraktuje to jedynie jak dobrą radę życzliwej osoby. Nie czuje się przymuszony, żeby z tej rady korzystać, a ja się na niego nie zamierzam obrażać, jeśli nie skorzysta.
A właśnie, to też mogę polecić @Rusałce.
Żałują, że nie mieli,
Ze nie mogli mieć,
Ze mieli dwójkę,
Albo się nie zdecydowali na więcej,
Albo się już nie udało...
I.z tym żalem zostają.
Coraz częściej, jaki, ze poruszam się z 4 dzieci prawie zawsze, jeszcze niedawno najstarszy chodził swoimi ścieżkami, ale wrocil, to często słyszę różne komentarze, mile, niemile, pelne zachwytu, a czasem pełne zalu.
Najczęściej zachwyt i dobre słowo przemieszane jest z żalem takiej osoby.
Zawsze dążył do tego, żeby jego firma się prężnie rozwijała i tylko kasa była na pierwszym miejscu. Pamiętam, że z żoną nie mieli szacunku do chleba i byli tacy przemadrzali. Mają tylko jednego syna.
Teraz ten syn choruje i może umrzeć. Firma im splajtowała. Żona wyjechała za granicę do pracy.
I tak mówi do nas.
"Jak ja wam zazdroszczę tych dzieci. Że macie ich tak dużo. W domu jest smiech, jest radość. Jesteście razem. A ja, zostałem sam. Syna moge stracić. Dlaczego zdecydowałem się tylko na jedno dziecko..
Pędziłem za czymś, co tak naprawdę było bez znaczenia. Jest mi bardzo przykro.
Aż nie chce mi się od was wychodzić. Tak tu miło, wesoło..."
Co mogę powiedzieć, żal tego człowieka.
P. S. Z moimi rodzicami sprawa jest czysta, matka się wtrąca ale dziećmi zająć nie ma czasu więc nie mam zahamowań