Zasadniczo to, że ma się czasami dość, to jest normalne, ale nie w tym rzecz.
Jakieś 13 lat temu to dopiero zauważyłem, jak zacząłem planować małżeństwo, rodzinę, itp, wcześniej mi to umykało jakoś.
No i co widzę: newsweek, już lisowy krzyczy tytułem: traumy porodowe! co za rzeź przeżywają kobiety na porodówkach!
Chylińska w jakiejś vivie czy czymśtam (przedrukowane przez onety i inne media gównego ścieku): urodziłam, cycki bolą, mały troll odbiera mi życie, rozklapicha (serio tak pisała) luźna, seksu zero - a mi kurwa mówili jakie słodkie to macierzyństwo!
Jakaś artystka kabaretowa - syf, dramat, nieprzespane noce. Ale ciąża ma swoje plusy - plus siedem kilo, których nijak nie da się zrzucić.
rozmaite pisma kobiece (siostra przynosiła do domu "twój styl") - po urodzeniu dziecka (zwykle jednego) - wali się małżeństwo, w pracy dramat i przestaje się awansować, o seksie można zapomnieć, wydłużają się cycki i zostaje brzuch i rozstępy.
Poważnie - wszystko, dosłownie wszystko wokół krzyczało: dzieci to największy dramat jaki się może zdarzyć w życiu, które w zasadzie od tego momentu się kończy.
Aha i jeszcze pomiędzy tym co wyżej artykuliki poparte badaniami Instytutu Danych z Dupy - co 3 dziecko wychowuje facet, który nie jest jego ojcem, mimo że jest święcie przekonany, że jest nim.
Słowem - dziecko oznacza koniec czasu wolnego, problemy w pracy, żona zbrzydnie, przejdzie traumę porodową, seksu żadnego, małżeństwo się rozwali, żona zajmie się dzieckiem, a męza będzie miała w dupie. A i tak dziecko, młody ojcze, bardzo możliwe że nie jest twoje.
O czymś zapomniałem? Aha, no jakże! Będziesz przy porodzie, to zablokujesz się seksualnie i przy żonie już ci nie stanie - sorry bracie.
A i o jeszcze jednym - kasa. Wychowanie dziecka (jednego!) do 18 roku życia kosztuje 200 tys. Pamiętam dokładnie kwotę - ubrania, książki do szkoły, zabawki, wycieczki, potrzeby nastolatka, itp. Kwota podana grubo ponad dekadę temu, kiedy się zarabiało o połowę mniej, albo gorzej.
Gdzieś tam, ale naprawdę rzadko, rzadko jak cholera, przewijały się artykuły o pozytywach, ale tak żeby z nimi nie przesadzić. I wielu ludzi w to wierzy.
Myśmy zostali rodzicami jeszcze na studiach. Nie zdążyliśmy zarobić kasy, nie zdążyliśmy się przyzwyczaić do podróży, wygód. Ja nie zdążyłam z karierą. Z perspektywy czasu widzę po znajomych, że to był najlepszy moment. Ciężko z tego wszystkiego zrezygnować, sporo znam ludzi w moim wieku, którym dziecko najzwyczajniej przeszkadza, bo wymaga wyzbycia się egoizmu. Nam wmówiono, że siedzenie w domu, to lenistwo, że musimy być niezależne, piękne, wysportowane i seksowne w każdej minucie swego życia. Ja się nie dziwię, że ludzie, którzy nie wierzą w Boga się na to złapali. Łatwiej jest żyć wygodnie niż w jakimkolwiek trudzie. Zawsze można kupić pieska.
Ooo tak, „Twój Styl” prał mózgi równo, na wieeelu poziomach, i w sposób trudny do odkręcenia, bo takie „elegąckie” i wysmakowane pismo przecież, dla kobiet świadomych swojej wartości. Jasne, zdarzały się niezłe artykuły, jak wszędzie, ale ogólnie – niezła krecia robota.
Tak się składa, że zawsze wracam do pracy po każdym dziecku. I tak jak na poczatku wiązało się to z pewnym bólem i wewnętrznym sprzeciwem, to teraz staram się widzieć pozytywy. Jednym z nich jest dobry przykład dla korpo koleżeństwa, średnia wieku ponad 30, na ogół stanu wolnego za to z kotkami. Nikt mi nie dowierza, ile mam dzieci i lat. Większość z nich nie zna żadnej wielodzietnej matki, mają tylko pewien obraz w głowie. Ja im go blyskawicznie burzę.
Zauważyłam, że to koleżeństwo lubi się do mnie przykleić. Niemal obce osoby zwierzają się ze swoich cichych pragnień o rodzinie, dzieciach. Nagle widzą, że mieć dzieci się da i to w dobrym stylu. Można być przy tym aktywnym, zadbanym i uśmiechniętym.
Ja tam chciałam że żeby córka najpierw maturę zdała. A ona i tak zrobiła, co chciała- ja tylko wyraziłam swoje zdanie, nie dawałam rozkazów
Wiele forumki rodziło dzieci w czasie studiów - pamiętam że jedna z nich troje - to może dlatego przestrzegały swoje córki, bo wiedziały jak to jest trudno pogodzić.
Generalnie nie jest nic złego w tym, że człowiek chce dla swoich dzieci lepiej, niż sam miał. Dopóki to są tylko rozmowy, to nie widzę w tym nic złego.
Ooo tak, „Twój Styl” prał mózgi równo, na wieeelu poziomach, i w sposób trudny do odkręcenia, bo takie „elegąckie” i wysmakowane pismo przecież, dla kobiet świadomych swojej wartości. Jasne, zdarzały się niezłe artykuły, jak wszędzie, ale ogólnie – niezła krecia robota.
No i mi tak wypruł , że skończyłam jako matka w domu i w ogóle nie żałuję.
Tobie nie wypruł, innym wypruł. Przekaz był tam jasny i czytelny, w każdym razie. Podobnie jak w innych mediach gównego ścieku.
Obecnie , patrząc na Instagram , jest moda na dziecko/ dzieci . Młode modelki zagraniczne mają dziecko .
Obecnie tak - wiele się zmieniło. Nawet w reklamach są rodziny z trójką dzieci. Dziś problemem nie jest taka propaganda (bo internet i social media odkłamują ją - to jest akurat ich pozytyw), dziś problemem są rozwody, plaga samotności, signle z wyboru oraz z braku wyboru, i coraz powszechniejsza ateizacja.
Myśmy zostali rodzicami jeszcze na studiach. Nie zdążyliśmy zarobić kasy, nie zdążyliśmy się przyzwyczaić do podróży, wygód. Ja nie zdążyłam z karierą. Z perspektywy czasu widzę po znajomych, że to był najlepszy moment. Ciężko z tego wszystkiego zrezygnować, sporo znam ludzi w moim wieku, którym dziecko najzwyczajniej przeszkadza, bo wymaga wyzbycia się egoizmu. Nam wmówiono, że siedzenie w domu, to lenistwo, że musimy być niezależne, piękne, wysportowane i seksowne w każdej minucie swego życia. Ja się nie dziwię, że ludzie, którzy nie wierzą w Boga się na to złapali. Łatwiej jest żyć wygodnie niż w jakimkolwiek trudzie. Zawsze można kupić pieska.
No dobra , a swoje córki wystawisz na ten trud ?? Czy wolałabyś mniej go w ich życiu. Obstawiam drugie . Czyli , że niech najpierw się nażyją i urządzą A na dzieci zdążą i przyjdzie czas
Moja właśnie zdała maturę i będę babcią w sierpniu. Jak chce żeby jej pomóc w studiach to może wrócić do nas póki nie pracuję. Bardzo mi się podoba że tak się usamodzielniła. Skoro ja zostaję księgową teraz to i specjalistą od kadr i płac to ona też może sama coś zrobić. Uważam że poza studiami mocna specjalistycznymi np chirurgia to wszystko da się ogarnąć w przeciągu życia. W sumie tylko chcenie jest najważniejsze. No ale ja zawsze byłam postrzegana jako ktoś mega głupi i mający wywalone na swoje dzieci. A moje dzieci cieszą się że ich nie zmuszam do realizacji moich ambicji.
@Malgorzata zrobią co będą chciały. Nie uważam, żeby trud w życiu, to było coś złego. Co nie zmienia faktu, że mamy oboje z mężem nadzieję, że będziemy w stanie im pomóc w tym trudzie. Raczej nie usłysza ode mnie, że na dzieci jeszcze przyjdzie czas i że to może poczekać, że ważniejsze jest mieszkanie, kariera, czy rozrywki.
Moja córka nie jest typem naukowca, nawet jej nie będę zachęcać do studiów, chyba że plastycznych i pokrewnym jak architektura krajobrazu bo może mieć do tego uzdolnienia. Chciałabym żeby dziecko miała po ślubie, i szczęśliwe małżeństwo z ojcem dziecka, bo inaczej sporo problemów powstaje dodatkowo, a macierzyństwo i małżeństwo same w sobie są wyzwaniem. Albo przyznanej szczęśliwe małżeństwo, jak się nie da tego co wyżej wymienione.
K bardzo bała się reakcji naszej że jest w ciąży. A myśmy się po prostu tak ucieszyli że się poryczala ze szczęścia co prawda wie że bez ślubu nie pochwalamy. Ale się nie wpieprzam w sprawy dorosłych ludzi a ona genialnie radzi sobie sama.
@Malgorzata ale weź pod uwagę, że Ty wyjątkowo silna wewnętrznie i odporna na naciski jednostka jesteś Wiele kobiet dało się złapać na promowane w Twoim Stylu wartości i pod nie ułożyło sobie życie. Część żałuje bardzo.
@Odrobinka to bardzo fajnie, że tak przywitaliscie wnuka. Każde dziecko powinno być przyjmowane z radością, nawet gdy obiektywnie czas na nie nie był wymarzony.
@Odrobinka ja też jestem tak postrzegana, i to przez dalszą rodzinę, nie tylko przez obcych. Że mam wywalone na dzieci. To, że małe uczę samodzielności, a do dużych się nie wtrącam ( chociaż moje zdanie znają ). To jest dowód na to że dzieci nie kocham, narobiłam ich tyle że nie zdołałam z nimi głębokich więzi nawiązać... Jakiś czas temu zięć postawił się swojej mamie, że ja im się nie wtrącam do małżeńskich spraw, a ona ciągle...i usłyszał że ona o nich dba, a ja mam wylane na swoje dzieci.
Komentarz
Jakieś 13 lat temu to dopiero zauważyłem, jak zacząłem planować małżeństwo, rodzinę, itp, wcześniej mi to umykało jakoś.
No i co widzę: newsweek, już lisowy krzyczy tytułem: traumy porodowe! co za rzeź przeżywają kobiety na porodówkach!
Chylińska w jakiejś vivie czy czymśtam (przedrukowane przez onety i inne media gównego ścieku): urodziłam, cycki bolą, mały troll odbiera mi życie, rozklapicha (serio tak pisała) luźna, seksu zero - a mi kurwa mówili jakie słodkie to macierzyństwo!
Jakaś artystka kabaretowa - syf, dramat, nieprzespane noce. Ale ciąża ma swoje plusy - plus siedem kilo, których nijak nie da się zrzucić.
rozmaite pisma kobiece (siostra przynosiła do domu "twój styl") - po urodzeniu dziecka (zwykle jednego) - wali się małżeństwo, w pracy dramat i przestaje się awansować, o seksie można zapomnieć, wydłużają się cycki i zostaje brzuch i rozstępy.
Poważnie - wszystko, dosłownie wszystko wokół krzyczało: dzieci to największy dramat jaki się może zdarzyć w życiu, które w zasadzie od tego momentu się kończy.
Aha i jeszcze pomiędzy tym co wyżej artykuliki poparte badaniami Instytutu Danych z Dupy - co 3 dziecko wychowuje facet, który nie jest jego ojcem, mimo że jest święcie przekonany, że jest nim.
Słowem - dziecko oznacza koniec czasu wolnego, problemy w pracy, żona zbrzydnie, przejdzie traumę porodową, seksu żadnego, małżeństwo się rozwali, żona zajmie się dzieckiem, a męza będzie miała w dupie. A i tak dziecko, młody ojcze, bardzo możliwe że nie jest twoje.
O czymś zapomniałem? Aha, no jakże! Będziesz przy porodzie, to zablokujesz się seksualnie i przy żonie już ci nie stanie - sorry bracie.
A i o jeszcze jednym - kasa. Wychowanie dziecka (jednego!) do 18 roku życia kosztuje 200 tys. Pamiętam dokładnie kwotę - ubrania, książki do szkoły, zabawki, wycieczki, potrzeby nastolatka, itp. Kwota podana grubo ponad dekadę temu, kiedy się zarabiało o połowę mniej, albo gorzej.
Gdzieś tam, ale naprawdę rzadko, rzadko jak cholera, przewijały się artykuły o pozytywach, ale tak żeby z nimi nie przesadzić. I wielu ludzi w to wierzy.
Szok i niedowierzanie
Z perspektywy czasu widzę po znajomych, że to był najlepszy moment. Ciężko z tego wszystkiego zrezygnować, sporo znam ludzi w moim wieku, którym dziecko najzwyczajniej przeszkadza, bo wymaga wyzbycia się egoizmu. Nam wmówiono, że siedzenie w domu, to lenistwo, że musimy być niezależne, piękne, wysportowane i seksowne w każdej minucie swego życia.
Ja się nie dziwię, że ludzie, którzy nie wierzą w Boga się na to złapali. Łatwiej jest żyć wygodnie niż w jakimkolwiek trudzie. Zawsze można kupić pieska.
A ona i tak zrobiła, co chciała- ja tylko wyraziłam swoje zdanie, nie dawałam rozkazów
Wiele forumki rodziło dzieci w czasie studiów - pamiętam że jedna z nich troje - to może dlatego przestrzegały swoje córki, bo wiedziały jak to jest trudno pogodzić.
Generalnie nie jest nic złego w tym, że człowiek chce dla swoich dzieci lepiej, niż sam miał. Dopóki to są tylko rozmowy, to nie widzę w tym nic złego.
Podobnie jak w innych mediach gównego ścieku. Obecnie tak - wiele się zmieniło. Nawet w reklamach są rodziny z trójką dzieci.
Dziś problemem nie jest taka propaganda (bo internet i social media odkłamują ją - to jest akurat ich pozytyw), dziś problemem są rozwody, plaga samotności, signle z wyboru oraz z braku wyboru, i coraz powszechniejsza ateizacja.
No ale ja zawsze byłam postrzegana jako ktoś mega głupi i mający wywalone na swoje dzieci.
A moje dzieci cieszą się że ich nie zmuszam do realizacji moich ambicji.
Co nie zmienia faktu, że mamy oboje z mężem nadzieję, że będziemy w stanie im pomóc w tym trudzie. Raczej nie usłysza ode mnie, że na dzieci jeszcze przyjdzie czas i że to może poczekać, że ważniejsze jest mieszkanie, kariera, czy rozrywki.
inaczej sporo problemów powstaje dodatkowo, a macierzyństwo i małżeństwo same w sobie są wyzwaniem. Albo przyznanej szczęśliwe małżeństwo, jak się nie da tego co wyżej wymienione.
Że mam wywalone na dzieci.
To, że małe uczę samodzielności, a do dużych się nie wtrącam ( chociaż moje zdanie znają ). To jest dowód na to że dzieci nie kocham, narobiłam ich tyle że nie zdołałam z nimi głębokich więzi nawiązać...
Jakiś czas temu zięć postawił się swojej mamie, że ja im się nie wtrącam do małżeńskich spraw, a ona ciągle...i usłyszał że ona o nich dba, a ja mam wylane na swoje dzieci.