Dziękuję Kochani za październik Od jutra zaczynamy bardzo bliski dla tej naszej róży miesiąc. Pięknym świętem otwieramy listopad, szczególny czas modlitwy za zmarłych. I wygląda tak:
I tu sprawdzimy jak tam miewa się nasza różyczka Dziękuję tym, co już są, a o potwierdzenie poproszę jeszcze: @Skatarzyna , @MagdaB , @Agnicha , @kuria_domowa Hop hop jesteście dziewczyny z nami?
Rozpiska chwilę wcześniej bo raz, że Sylwester dwa jeśli nic się nie zmieniło to mamy wolne miejsce do zagospodarowania - może ktoś się namyśli i od stycznia do nas dołączy na miejsce @Agnichy. Chyba że @Agnicha zmieniła zdanie i jednak zostanie? Daj znać @Agnicha proszę jaka ostatecznie decyzja.
Dziękuję za grudzień Zaczynamy nowy rok. Styczeń (póki co) wygląda tak:
@AgataZi ja już potwierdziłam na wielodzietnych na luty do róży za dusze w czyścu cierpiące, ale chętnie od przyszłego miesiąca bym się tu "przeniosła". Dam znać.
@Weronika85 jeśli tak zdecydujesz to my Cię tu z otwartymi ramionami witamy. I czekamy. Ja to bym nawet Cię wyściskała z radości tak się cieszę . Jeśli chcesz to wpiszę Cię już teraz z informacją, że włączysz się od marca.
Tak czekając aż @Agmar i @MagdaB się tu pokażą historię z ostatniej prawie chwili Wam opowiem, otóż:
W środę mąż wziął wolne, bo stwierdził, że niebezpiecznie ubywa opału i trzeba na działkę pojechać przywieźć co nieco. Korzystając z nienajgorszej pogody odstawiłam dzieci do placówek i pojechaliśmy. Chrustu nazbierali, drew nacieli, na przyczepkę załadowali.
O ile wjechało się bez problemu o tyle wyjazd trudniejszym się okazał...
Trzeba jechać polną drogą, a w zasadzie trawiastym ugorkiem, lekko pochyłym, innej możliwości nie ma. Mąż orzekł, że nie jest źle. I tam to wjechał. Gorzej z powrotem. Nasz leciwy Espace, na równie leciwych oponach, z solidnie dociążoną przyczepką nie podołał pod górkę. No i zaboksował, wyrył koleiny, przerobił ugorek na błotnistą paćkę w strategicznym miejscu. I nic dalej. Tyle, że cofnąć się jeszcze udało. Ale bez szans na wyjechanie.
Żywego ducha nie ma, szukać kogoś z traktorem też słabo, bo nie znamy nikogo, zabudowań raczej mało i domki jak jak już to jak z prospektu, nie rokujące, że właściciele mogliby mieć akurat pod ręką ciągnik.
Za to niebezpiecznie gonił nas czas żeby zdążyć wrócić i odebrać ze szkoły N. i pojechać z bolącym od kilku dni zębem na wyproszoną wizytę do dentysty.
Mąż wymyślił, że spróbuje jeszcze raz się rozpędzić i podjechać, a ja mam pchać. Miałam się popukać w czoło, ale już tak byłam zdesperowana, że na pomysł przystałam. Dwa pola dalej jest cmentarz więc tylko westchnęłam "dusze czyśćcowe, jak Wy nie pomożecie , to nie ma szans. Proszę, pomóżcie" No więc ustawiłam się za tą przyczepką i czekam. Czaicie - ja gabaryt taki se mam pchać duży samochód, z dużą, wyładowaną drewnem przyczepką. Pod górę, po mokrej trawie i błocie. Ha ha i jeszcze raz ha. Ale co tam, skupiam się i zamierzam przyłożyć do zadania.
Jak się zaczął rozpędzać to trzeba było mnie widzieć jak w tych gumofilcach naginalam. O matko! No ale przecież mówię "nie puszczę bo przed górką nie dogonię". Lecę. Całą uwagę skupiam, żeby ustać, a nie wlec się za nim na brzuchu. No komedia, mówię Wam.
Przy górce trochę zwolnił, to dałam radę nadążyć, ale żebym ja to ustrojstwo probowała pchać to dużo na wyrost powiedziane.
I kurcze, wyjechał!
Leci do mnie cały szczęśliwy jak ja to zrobiłam, bo normalnie czuł, że pcham i że może gazem regulować, żeby nie cisnąć bo by się znowu zarył.
Nic mu rzecz jasna nie odpowiedziałam, bo oddechu długo szukałam.
Tylko w stronę cmentarza pomachałam w podziękowaniu i obiecałam, że ich tu do róży wszystkich zabieram. Także tłoczno tu trochę się zrobiło.
Pół drogi się nie mógł nadziwić, że się udało. I jak ja to zrobiłam. No to mu mówię -jak już się wysapałam i moglam mówić - "weź myśl trochę, jak ja mogłabym to zrobić?! Ty duszom czyśćcowym podziękuj!"
No to tak przygoda nam się przydarzyła.
Może dałoby się jakoś to wytłumaczyć, może umiejętności męża, wzmocnione przekonaniem, że pomagam. Może chociaż blokowałam, żeby się ta przyczepka nie cofała. Może po prostu fart.
Ale dla mnie ważne i piękne doświadczenie duchowe. Poczułam taką realna więź z tymi duszami, namacalną prawie i serdeczną bliskość. Jeśli można tak powiedzieć. Do tej pory to była raczej taka trochę mroczna, trochę groźna, trochę formalna prawda wiary, ważna, ale nie przeżyta i daleka. Modlitwa bo ważna i trzeba. Teraz to co innego. W świetle wiary to oczywiste, że dusze są, pomagają, dla mnie od tamtej przygody bardzo bliskie. Jak do swoich teraz na ten cmentarz będę jechać, a bywam bo dziadków tam mam.
No to pogadałam, a teraz podbijać proszę rozpiskę dziewczyny . Wy dwie i będzie komplet.
Komentarz
Jeszcze tylko:
@Malwina, @MagdaB , @Ewa, @Agnicha i będzie komplet...
Od jutra zaczynamy bardzo bliski dla tej naszej róży miesiąc.
Pięknym świętem otwieramy listopad, szczególny czas modlitwy za zmarłych.
I wygląda tak:
Część radosna:
1. @Ganna4
2. @Agmar
3. @Skatarzyna
4. @Malwina
5. @MagdaB
Część światła:
1. D. (od @Shrekowa )
2. A. (od @Shrekowa )
3. El, córka @Rejczel
4. Em, córka @Rejczel
5. @Rejczel
Część bolesna:
1. A, syn @Rejczel
2. @olgal
3. @Aneczka08
4. Kasia K. (od @Aneczka08 )
5. @Ewa
Część chwalebna:
1. @AgataZi
2. @tatinek
3. @Agnicha
4. @kuria_domowa
5. @Shrekowa
Modlitwy początkowe w tym miesiącu wypadają dla @Ganna4.
Proszę, dajcie znać pod rozpiską, że trwacie.
Dziękuję
Dziękuję tym, co już są, a o potwierdzenie poproszę jeszcze:
@Skatarzyna , @MagdaB , @Agnicha , @kuria_domowa
Hop hop jesteście dziewczyny z nami?
Od jutra zaczynamy grudzień.
I wygląda tak:
Część radosna:
1. @Shrekowa
2. @Ganna4
3. @Agmar
4. @Skatarzyna
5. @Malwina
Część światła:
1. @MagdaB
2. D. (od @Shrekowa )
3. A. (od @Shrekowa )
4. El, córka @Rejczel
5. Em, córka @Rejczel
Część bolesna:
1. @Rejczel
2. A, syn @Rejczel
3. @olgal
4. @Aneczka08
5. Kasia K. (od @Aneczka08 )
Część chwalebna:
1. @Ewa
2. @AgataZi
3. @tatinek
4. @Agnicha
5. @kuria_domowa
Modlitwy początkowe w tym miesiącu wypadają dla @Shrekowa.
Proszę, dajcie znać pod rozpiską, że trwacie.
Dziękuję
@Malwina , @MagdaB , @Agnicha - jesteście z nami nadal?
Chyba że @Agnicha zmieniła zdanie i jednak zostanie? Daj znać @Agnicha proszę jaka ostatecznie decyzja.
Dziękuję za grudzień
Zaczynamy nowy rok.
Styczeń (póki co) wygląda tak:
Część radosna:
1. @kuria_domowa
2. @Shrekowa
3. @Ganna4
4. @Agmar
5. @Skatarzyna
Część światła:
1. @Malwina
2. @MagdaB
3. D. (od @Shrekowa )
4. A. (od @Shrekowa )
5. El, córka @Rejczel
Część bolesna:
1. Em, córka @Rejczel
2. @Rejczel
3. A, syn @Rejczel
4. @olgal
5. @Aneczka08
Część chwalebna:
1. Kasia K. (od @Aneczka08 )
2. @Ewa
3. @AgataZi
4. @tatinek
5. ? @Agnicha ?
Modlitwy początkowe w tym miesiącu wypadają dla @kuria_domowa.
Proszę, dajcie znać pod rozpiską, że trwacie.
Dziękuję
Jeszcze tylko @MagdaB , @olgal , no i @Agnicha - podtrzymujesz decyzję o rezygnacji?
Mam tu w realu swoje roze i raczej juz się autuję z netu
I jedno wolne - ktoś coś?
A od jutra
LUTY 2023:
Część radosna:
1.
2. @kuria_domowa
3. @Shrekowa
4. @Ganna4
5. @Agmar
Część światła:
1. @Skatarzyna
2. @Malwina
3. @MagdaB
4. D. (od @Shrekowa )
5. A. (od @Shrekowa )
Część bolesna:
1. El, córka @Rejczel
2. Em, córka @Rejczel
3. @Rejczel
4. A, syn @Rejczel
5. @olgal
Część chwalebna:
1. @Aneczka08
2. Kasia K. (od @Aneczka08 )
3. @Ewa
4. @AgataZi
5. @tatinek
Mamy wolną 1 radosną. Może ktoś dołączy do naszej róży? Bardzo by nas to ucieszyło - gorąco zapraszamy.
Jeśli nikt, to będę odmawiała i modlitwy początkowe też. Chociaż bardzo bym chciała, żeby ktoś inny mógłby i chciał. Ktoś coś?
Proszę, dajcie znać pod rozpiską, że trwacie.
Dziękuję
Chodźcie, chodźcie, jeden klik i nie będę po nicach wołać.
Ja to bym nawet Cię wyściskała z radości tak się cieszę
Jeśli chcesz to wpiszę Cię już teraz z informacją, że włączysz się od marca.
LUTY 2023:
Część radosna:
1. Zarezerwowane dla @Weronika85
2. @kuria_domowa
3. @Shrekowa
4. @Ganna4
5. @Agmar
Część światła:
1. @Skatarzyna
2. @Malwina
3. @MagdaB
4. D. (od @Shrekowa )
5. A. (od @Shrekowa )
Część bolesna:
1. El, córka @Rejczel
2. Em, córka @Rejczel
3. @Rejczel
4. A, syn @Rejczel
5. @olgal
Część chwalebna:
1. @Aneczka08
2. Kasia K. (od @Aneczka08 )
3. @Ewa
4. @AgataZi
5. @tatinek
Już teraz bardzo cieszy, że róża znów będzie w komplecie.
Dziękuję
historię z ostatniej prawie chwili Wam opowiem, otóż:
W środę mąż wziął wolne, bo stwierdził, że niebezpiecznie ubywa opału i trzeba na działkę pojechać przywieźć co nieco.
Korzystając z nienajgorszej pogody
odstawiłam dzieci do placówek i pojechaliśmy.
Chrustu nazbierali, drew nacieli, na przyczepkę załadowali.
O ile wjechało się bez problemu o tyle wyjazd trudniejszym się okazał...
Trzeba jechać polną drogą, a w zasadzie trawiastym ugorkiem, lekko pochyłym, innej możliwości nie ma.
Mąż orzekł, że nie jest źle. I tam to wjechał. Gorzej z powrotem.
Nasz leciwy Espace, na równie leciwych oponach, z solidnie dociążoną przyczepką nie podołał pod górkę.
No i zaboksował, wyrył koleiny, przerobił ugorek na błotnistą paćkę w strategicznym miejscu.
I nic dalej. Tyle, że cofnąć się jeszcze udało.
Ale bez szans na wyjechanie.
Żywego ducha nie ma, szukać kogoś z traktorem też słabo, bo nie znamy nikogo, zabudowań raczej mało i domki jak jak już to jak z prospektu, nie rokujące, że właściciele mogliby mieć akurat pod ręką ciągnik.
Za to niebezpiecznie gonił nas czas żeby zdążyć wrócić i odebrać ze szkoły N. i pojechać z bolącym od kilku dni zębem na wyproszoną wizytę do dentysty.
Mąż wymyślił, że spróbuje jeszcze raz się rozpędzić i podjechać, a ja mam pchać.
Miałam się popukać w czoło, ale już tak byłam zdesperowana, że na pomysł przystałam.
Dwa pola dalej jest cmentarz więc tylko westchnęłam "dusze czyśćcowe, jak Wy nie pomożecie , to nie ma szans. Proszę, pomóżcie"
No więc ustawiłam się za tą przyczepką i czekam.
Czaicie - ja gabaryt taki se mam pchać duży samochód, z dużą, wyładowaną drewnem przyczepką. Pod górę, po mokrej trawie i błocie.
Ha ha i jeszcze raz ha.
Ale co tam, skupiam się i zamierzam przyłożyć do zadania.
Jak się zaczął rozpędzać to trzeba było mnie widzieć jak w tych gumofilcach naginalam.
O matko!
No ale przecież mówię "nie puszczę bo przed górką nie dogonię".
Lecę. Całą uwagę skupiam, żeby ustać, a nie wlec się za nim na brzuchu.
No komedia, mówię Wam.
Przy górce trochę zwolnił, to dałam radę nadążyć, ale żebym ja to ustrojstwo probowała pchać to dużo na wyrost powiedziane.
I kurcze, wyjechał!
Leci do mnie cały szczęśliwy jak ja to zrobiłam, bo normalnie czuł, że pcham i że może gazem regulować, żeby nie cisnąć bo by się znowu zarył.
Nic mu rzecz jasna nie odpowiedziałam, bo oddechu długo szukałam.
Tylko w stronę cmentarza pomachałam w podziękowaniu i obiecałam, że ich tu do róży wszystkich zabieram.
Także tłoczno tu trochę się zrobiło.
Pół drogi się nie mógł nadziwić, że się udało. I jak ja to zrobiłam.
No to mu mówię -jak już się wysapałam i moglam mówić - "weź myśl trochę, jak ja mogłabym to zrobić?!
Ty duszom czyśćcowym podziękuj!"
No to tak przygoda nam się przydarzyła.
Może dałoby się jakoś to wytłumaczyć, może umiejętności męża, wzmocnione przekonaniem, że pomagam.
Może chociaż blokowałam, żeby się ta przyczepka nie cofała.
Może po prostu fart.
Ale dla mnie ważne i piękne doświadczenie duchowe.
Poczułam taką realna więź z tymi duszami, namacalną prawie i serdeczną bliskość. Jeśli można tak powiedzieć.
Do tej pory to była raczej taka trochę mroczna, trochę groźna, trochę formalna prawda wiary, ważna, ale nie przeżyta i daleka. Modlitwa bo ważna i trzeba.
Teraz to co innego.
W świetle wiary to oczywiste, że dusze są, pomagają, dla mnie od tamtej przygody bardzo bliskie.
Jak do swoich teraz na ten cmentarz będę jechać, a bywam bo dziadków tam mam.
No to pogadałam, a teraz podbijać proszę rozpiskę dziewczyny