Jak nas widzą, czyli opowieści z ulicy.
Nie wiem, czy był taki wątek tutaj.
Wpisujemy tutaj zdarzenia z ulicy, ze sklepu... skądkolwiek. Miłe, urocze, wzruszające , mające związek z wielodzietnością.
Wpisujemy tutaj zdarzenia z ulicy, ze sklepu... skądkolwiek. Miłe, urocze, wzruszające , mające związek z wielodzietnością.
Komentarz
Byliśmy dziś w kościele, w świętokrzyskim.
Zwykle siadamy z przodu, żeby dzieci mogły dobrze widzieć. Tym razem było miejsce tylko w pierwszej ławce, ale kościół duży. Tych pierwszych ławek było z 6.
Jest nas raptem 2+4. A jednak...
Po Mszy starsza pani, która siedziała za nami mówi:
- przepraszam, chciałam Wam podziękować, że taką piękną rodziną jesteście- zrobiło mi się bardzo miło, trochę nie uwierzyłam w to co słyszę- ile jest chłopaków? Trzech? A ten w wózku? Też chłopak? Ja nie mogłam mieć dzieci, lekarz zabronił, serce - powiedziałam, że mamy też 5 w Niebie - choć nie dzielę się takimi informacjami na "Dzień dobry". Za chwilę podchodzi do nas z przodu inna pani i mówi:
- przepraszam, czy pani by się zgodziła, żebym ja kupiła lody Waszym dzieciom? Jesteście taką wspaniałą rodziną. Cały czas patrzyłam na Was. - zgodziłam się i normalnie się popłakałam, pani dała mi do ręki pieniądze. Wycierając oczy, przeszliśmy przez długi kościół, a tam na zewnątrz podchodzi do nas trzecia pani i mówi mniej więcej to samo co dwie poprzednie...
Telefon jak zwykle wie lepiej