Znaki od zmarłych
Czy zmarli przesyłają nam znaki swojej obecności po śmierci? Słyszałam tu często o motywie motyla. Znam dziewczynę, która kilka miesięcy temu straciła narzeczonego. Zmarł nagle, bardzo to przeżyła. Parę tygodni po jego pogrzebie zauważyła, że często widuje motyle. Niektóre przysiadały jej na rękach, w jej urodziny jeden długo siedział jej na dłoni, inny wlatywał do mieszkania i siadał gdzieś przy niej itp. Twierdzi że nigdy wcześniej nie zdarzały jej się takie sytuacje. Podobne historie o motylach widziałam też na stronach na fb poświęconych chorym dzieciom, które zmarły np. na raka, rodzice pisali o motylu który przyleciał grób w dniu pogrzebu czy pojawiał się w bardziej niespotykanych miejscach, w komentarzach ludzie pisali o podobnych doświadczeniach... Poruszyła mnie też historia mamy córeczki, która zmarła na neuroblastomę. Dziewczynka kochała koty. Krótko po jej pogrzebie gdy mama przyszła na grób na cmentarzu znikąd pojawił się kot i przysiadł właśnie na grobie jej dziecka. Zastanawiam się trochę czy to losowe sytuacje które cierpiący bliscy interpretują tak by znaleźć jakieś pocieszenie, czy to naprawdę zmarli dają takie znaki z nieba. Trochę nie wiem jak takie sytuacje mają się do oficjalnego nauczania Kościoła, szczerze mówiąc. Co sądzicie?
Komentarz
sąsiadka na wsi opowiada, że zmarły musi mieć pasek w spodniach w trumnie, że ogórki się sadzi wyłącznie 7 maja bo się nie udadzą itp.
owszem jest świętych obcowanie w KK i w to wierzymy, że mogą się za nami wstawiać, wielką moc ma modlitwa za dusze czyścowe. ale że motyl oznacza zmarłego to jakieś gusła
Mnie kilka razy spotkały dziwne rzeczy.
Zaraz po śmierci mojego taty, przyjechałam do swojego mieszkania zabrać trochę rzeczy dla dzieci, bo chcieliśmy zostać u mamy. W pewnym momencie w drugim pokoju samochodzik, mały resorak zjechał z kanapy i przejechał przez cały pokój. Wcześniej był przy oparciu kanapy. Kanapa finka, więc miał pod górkę jak zjeżdżał z niej. Nie był napędzany... Nie wiem dlaczego tak się stało. I drugi raz podczas pierwszych świat Bożego Narodzenia bez taty. Tata bardzo przeżywał prezenty dla wnuków,cieszył się jak dziecko. Gdy dzieciaki poszły spać a prezenty były już po rozpakowaniu w torbach z papierami jeszcze usłyszeliśmy jakby ktoś coś szukała w tych prezentach. Byłam pewna,że któryś z dzieciaków zbudził się i sobie jeszcze coś tam przeglądał. Po cichu zakradlam się do pokoju by namierzyć który to, ale chłopaki spali jak zabici. Gdy wyszłam z pokoju znowu to samo. Zaglądałam kilka razy. Za każdym razem gdy wchodziłam było cicho. Nie powiem, że się nie wystraszyłam. Zazartowalismy sobie,że dziadek przyszedł pooglądać prezenty, ale to trochę bez sensu pewnie. Do dziś nie wiem co to się zadziało.
Natomiast jak zmarła moja szwagierka ( byłam z nią przez dwa ostatnie tygodnie i przy jej śmierci) Mówiła mi,że jestem jak anioł stróż dla niej. Ja odpowiedziałam jej,że na pewno gdybym ja tego potrzebowała to byłaby przy mnie. Ona przytaknela. Dwa tygodnie po jej śmierci miałam mieć operację. Bardzo się bałam. I samej operacji i co tam wyjdzie. I cały czas jakoś czułam, że ona jest ze mną. Cokolwiek robiłam czułam jej obecność. Być może chciałam by była przy mnie i to było tylko złudzenie. W czasie operacji śniła mi się. Po operacji już nigdy nie miałam uczucia że jest blisko mnie. Być może wstawiała się za mną w tym czasie lęku mojego dlatego czułam tą obecność...
Takie to historyjki moje
Mam jedną historię, ale dwa razy próbuje ją napisać teraz i klawiatura w tel odmawia mi posłuszeństwa , złe litery wstawia , a ten tekst pisze bez problemu , widać ta anonimowa dusza nie chce żebym ujawniała.
Teraz obstawiam tak 50/50 ale historia która chciałam opisać jest mocno odjechana więc upewniłam się że lepiej mieć kontrolę do kogo konkretnie ją opowiadam.
Trzeci raz nie będę próbować.
Kiedyś dwa dni próbowałam się dodzwonić do szpitala Prokocima , to ogromny szpital i jest jeden numer z którego dopiero przekierowują do poradni. Straciłam mega dużo czasu, byłam wściekła bo szybciej bym tam pojechała ustaliła termin i wróciła.
Odmówiłam modlitwę za 1000dusz i poprosiłam dusze o interwencje i za pierwszym razem się dodzwoniłam.
Śnił jej się także ojciec uśmiechnięty i szczęśliwy. Ale prosił o modlitwę za mamę.
Jak powiedział - u mamy ciężko. Zadzwoń do Anny, ona ma specjalną modlitwę.
Do Anny? Anna to daleka kuzynka, z którą znajoma nie utrzymywała bliższych kontaktów. Zadzwoniła. Zapytała czy modli się za dusze w czyśćcu. Zdziwiona i zaskoczona Anna potwierdziła i podała modlitwę, która codziennie odmawia. Znajoma razem z siostrą zamówiły msze za mamę, codzienne odmawialy modlitwy i podjęły decyzję woli, żeby wybaczyć mamie. Mama była trudnym człowiekiem, trudną żoną i matką
Ojciec przyśnił się po raz kolejny dziękując. Szczególnie akt wybaczenia wiele pomógł duszy mamy.
Znacie muzeum dusz czyscowych w Rzymie?
https://pl.aleteia.org/2018/11/02/muzeum-dusz-czysccowych-takie-miejsce-naprawde-istnieje/
Ja gdzieś przeczytałam, że dobrą praktyką jest od razu pomodlić się za duszę / dusze jak np nam się przypomni ktoś taki we wspomnieniu. To wystarczy, żeby zareagować na ten " impuls"
Są też pewnie dusze wybrane które jakoś bardziej współpracują ze światem duchowym.
Ja nawet jak mi się coś przyśni to od razu racjonalizuje sen mara Bóg wiara i odmawiam Różaniec, zamawiamy Mszę.
Nam to po babci bo ona wszystko na sucho brała, żeby nie popaś w jakiś nafazowany ton. O tak to była kobieta bardzo taka człowiecza modlitwa I praca.
Szlifuję parapet
Za każdym razem gdy odrwam wzrok motylek.
Jezu ++++
Tak wątek mi się skojarzyl. Ot zwykła modlitwa za zmarłych.
Po siódmym motylku myślę, przecież nikt mi nie zmarł
Jezu; Roma!
Roma zmarła miesiąc temu. Co kilka dni sprawdzalam kiedy pogrzeb. Ostatnio miałam trudny czas i nie patrzyłam.
Jutro.
Mi się bardzo często śnią zmarli.
Ostatnio śnił mi się mój kolega z podstawówki. Rok starszy ode mnie.
Zginął w wypadku samochodowym rok temu.
Nie myślałam o nim wcale.
Ale mnie we śnie żaden zmarły nigdy nie prosił o modlitwę.
Najbardziej realne sny miałam gdy śniła mi się siostra rodzona mojej babci.
Nazywaliśmy ją po prostu Babka.
Nie wiem czemu tak brzydko, ale to było wtedy naturalne. Mniejsza o to. Będę tak ja nazywała bo tak się do niej zwracałam "Babko".
Mieszkała kilka domów od nas.
Przychodziła do nas codziennie.
Moja.Mama częstowała ją obiadem i lubiła sobie siadać przy piecu i się ogrzewać.
Kochałam Babkę bardzo, bo zastępowała mi babcię.
Często rozmawiałyśmy o Bogu, o życiu,.o wszystkim. Nigdy się z nią nie kłóciłam i bardzo ją szanowałam.
Zmarła, gdy ja byłam w 7 klasie.
Po śmierci śniła mi się niemal codziennie.
We śnie przytulałam ją,.całowałam i rozmawiałam.. mówiłam jej,.że cieszę się,.że do mnie przychodzi bo tęsknię.
Wiedziałam że to sen,.byłam tego świadoma.
A ona mnie raz zapytała.
"I ty się mnie wcale.nie boisz, mimo że umarłam i do ciebie przychodzę we.snie? Wszyscy się mnie boją,.a Ty nie"
Ja jej odpowiadałam: " No co ty, Babko,jestem.szczesliwa i przychodź do mnie zawsze". A ona się uśmiechała i obejmowalysmy się serdecznie.
Chyba z.rok przychodziła, a.potem coraz rzadziej.
Może to moja tęsknota sprawiała,.że śniłam o niej. Ale.budzac się, miałam mocne przekonanie, że to była prawdziwa moja Babka:)
Moja Mama.ostatnio się bardzo źle poczuła.
Mieszka z moim bratem. Brat przerażony zadzwonił po mnie bo nie wiedział co robić.
Gdy przyjechałam, to stwierdziłam że.nie ma.na.co.czekac tylko trzeba wzywać pogotowie.
Była odwodniona, gorączkowała, miała dreszcze tak mocne,.że ją dosłownie "telepalo", majaczyła. Szczerze to nie widzialam jej jeszcze w takim stanie.
Już jest lepiej, ale bardzo się wystraszyłam i pomyślałam wtedy,.że nie może umrzeć, nie teraz.
I tak od.tamtej pory ciągle rozmyślam o śmierci.
Potrzebuję uwierzyć, mieć jakieś wsparcie duchowe, a tu taka ciemność...
Ja mam taką. Krótko po śmierci mojej babci do mieszkania wszedł gołąb... nie że zbłąkany wleciał przez okno. Wszedł przez drzwi balkonowe.. i podreptał prosto do kuchni. Pokręcił się tam chwilę i wrócił tą samą drogą.
Babcia gdy nas odwiedzała zawsze od razu kierowała się do kuchni.
Rodzice uważają, że to był znak od niej... gołąb był wręcz nienaturalnie spokojny, rodzice żartowali, że zachowywał się, jakby dokładnie wiedział dokąd idzie. Nie miał obrączki, nie wyglądał na hodowanego.
Niestety nie było mnie przy tym, znam tę historię od rodziców.
Ale gdy swego czasu miałam budleje były ich setki
Może nawet powtarzać co mówili lekarze i o przedmiotach jakich używali i oni będą w szoku.
Gdy reanimacja trwa dłużej, dusza może przemueszczac się dalej. Może pojawić się wtedy u swoich bliskich
Były przypadki że komuś się wydawało że go widzi a nawet że z nim rozmawia i za chwilę telefon że zmarł. Ja coś podobnego miałam i moja mama też. Wtedy człowiek się zastanawia czy to było na prawdę czy wytwór umysłu, bo wiedzieliśmy w jakim stanie jest umierający i może dlatego do nas przyszedł.