Ja mam podobnie jak @Rusałka , nie cierpię gotować. Za to bardzo lubię piec ciasta. U mnie to chyba nie chodzi o ilość jedzenia, tylko o powtarzalność. Co dzień trzeba ugotować, tyle roboty i zaraz nie ma. Za to pieczenie to co innego. Mam podobną historię z pieczeniem jak @Rejczel. Upiekłam babkę z ciasta ucieranego jak rodziców nie było w domu. Mama wróciła, jak zaczęła krzyczec salwowalam się ucieczką na dwór,a potem się okazało że dobre. Osiem lat miałam.????
O ja zaczynałam od murzynka wyszedł ale był suchy. Bylam w 2 klasie podstawowki.Tata mnie pochwalił i się zajadał a ja byłam taka dumna. Zawsze on pierwszy mnie chwalił.
Za to ogromny stres to było zawsze posyłanie mnie na pole po pietruszkę, koperek zielone. Zawsze myliłam!
Swój pierwszy całkowicie samodzielny posiłek robiłam w 5 klasie, może wcześniej. To było leczo. Nie wiedziałam, że mam za duży ogień i płyn mi szybko wyparował. Więc dwa razy dodałam oleju, by się nie przypaliło. Wyszła taka cukinia w oleju.Czekałam, że mama wróci i mnie zruga. A ona przyszła, spróbowała i powiedziała, że smaczne. Od tej pory gotowałam na luzie z przeświadczeniem, że dam radę. I dawałam. Nie wiem czy lubię czy nie lubię gotować. To rzecz w kategorii "do codziennego zrobienia", nie rozważam, czy chcę, czy lubię, po prostu to trzeba zrobić i tyle.
Ja już po ślubie byłam, jak robiłam po raz pierwszy rybę po grecku. Woda też szybko wyparowała, zaczęło przywierać, dolewalam ojeju raz po raz, nie wpadłam na to, że można uzupełnić wodą.
Czytamy "Co tam u Ciumków" Pawła Beręsewicza. Świetne! Bezpretensjonalne, ciepła fajna rodzinka, z humorem napisana, bez zadęcia, dobra książka. Aż mi samej żal przerywać czytania słucha 4latek i 8latka, dzisiaj dołączył i dobrze się bawił 10latek, choć myślę, że to raczej dla młodszych dzieci niż on.
Zakupiłam niedawno taką książeczkę, z 24 krótkimi opowiadaniami na każdy dzień Adwentu (grudzień). Całkiem sympatyczna, jest tu trochę o zwyczajach świątecznych w różnych krajach. Powiem Wam, że przeżyłam szok poznawczy. Słyszeliście o tym, że w Barcelonie jedną z obowiązkowych figurek w szopce jest "el caganer", czyli pan robiący kupę?
Komentarz
Za to ogromny stres to było zawsze posyłanie mnie na pole po pietruszkę, koperek zielone. Zawsze myliłam!
Wzruszająca.
@groszek my mamy taką
Szukam pomysłów na różne zbliżające się okazje
E: ogólnie to ksiåżki Wierzbickiego Łukasza
Mamy też dużo Astrid Lindgren, szczególnie się jej podoba Lotta z ulicy Awanturników i Madika z Czerwcowego Wzgórza
@kawusiowa znamy, mamy i lubimy, kupiłam też znajomym dziewczynkom na prezenty
Cieszę się, że się podoba
Pierwszy zeszyt połknięty, zamawiamy następne.
tu trochę o zwyczajach świątecznych w różnych krajach. Powiem Wam, że przeżyłam szok poznawczy. Słyszeliście o tym, że w Barcelonie jedną z obowiązkowych figurek w szopce jest "el caganer", czyli pan robiący kupę?